Trwa ładowanie...
Zaloguj
Notowania
Przejdź na

Fed zaleje gospodarkę pieniędzmi

0
Podziel się:

W USA handel był zdominowany przez oczekiwanie na wynik posiedzenia FOMC.

Fed zaleje gospodarkę pieniędzmi

W USA handel był zdominowany przez oczekiwanie na wynik posiedzenia FOMC.

Nawet bardzo słabe dane makro nie ochłodziły nastrojów. A były naprawdę niepokojące. Inflacja CPI spadła w stosunku do poprzedniego miesiąca o 1,7 procent (oczekiwano spadku o 1,3 procent). To był spadek największy w historii. Teraz rynki boją się zbyt szybkiego spadku cen, bo to zwiększa prawdopodobieństwo wejścia w stagnację połączoną z deflacją, więc ten raport był zdecydowanie dla posiadaczy akcji niekorzystny. Dane o rozpoczętych budowach domów i pozwoleniach na ich budowę były po prostu dramatyczne w swojej wymowie. Rozpoczęto o 19 procent mniej budów (rekordowo mało) i wydano o 15,6 procent pozwoleń. Oczekiwano, że ilość budów spadnie o około 8 procent, a zezwoleń o około 4 procent.

Najważniejszym wydarzeniem wtorku było posiedzenie FOMC. Stopy oczywiście zostały obniżone. Nie tak jak oczekiwała większość analityków, czyli o 50 pb., ale aż o 75 pb. lub nawet więcej. Nawet więcej, bo po raz pierwszy Fed mówi nie o konkretnej wartości, a o przedziale 0 - 0,25 pkt. To niżej niż w Japonii (0,3 proc.) i najniżej w historii. W komunikacie po posiedzeniu wyraźnie zapowiedziano, że następnym krokiem będzie kupno długu (obligacji), czyli zalanie rynku realnymi pieniędzmi. Kiedyś za to zapłacimy olbrzymią inflacją, więc nic dziwnego, że kurs EUR/USD wystrzelił do góry z łatwością dochodząc do poziomu 1,41 USD.

Ze spółek dochodziły informacje, które rynek w swojej łaskawości uznał za dobre. Raport kwartalny Best Buy był lepszy od oczekiwań (po wyłączeniu pewnych kosztów), chociaż zysk był wyraźnie niższy od osiągniętego w poprzednim roku. Akcje dynamicznie drożały. Goldman Sachs opublikował stratę (pierwszą w historii) większą niż oczekiwano (4,97 USD/akcję - oczekiwano 3,73 USD/akcję), ale gracze odetchnęli z ulgą, bo tak naprawdę obawiali się czegoś dużo gorszego. Kurs od początku sesji rósł.

Rosły też dynamicznie indeksy giełdowe. Od początku sesji odrobione zostały poniedziałkowe straty. Potem czekano już na wynik posiedzenia FOMC, od którego oczekiwano nie tylko cięcia stóp, ale i zapowiedzi nowych pomysłów na ożywienie gospodarki i zwiększenie płynności rynków. Sama decyzja wywołała euforię i pięcioprocentowe wzrosty indeksów. Taki wzrost nie zmienia obrazu technicznego rynku, ale znacznie zwiększa prawdopodobieństwo utworzenia formacji odwróconej głowy z ramionami (sygnału kupna).

GPW zachowywała się we wtorek do południa dokładnie tak jak inne giełdy europejskie, ale druga część sesji była już zupełnie inna. Początek był wzrostowy, potem indeksy zanurkowały i w końcu ruszyły na północ, gdzie rynek zamarł na dłuższy czas w marazmie. Najsłabiej zachowywał się rynek mniejszych spółek. Wszystkie oczy skierowane były na duże spółki i rynek kontraktów. Na godzinę przed publikacją danych w USA popyt przypuścił atak (oczywiście koszykowy) i WIG20 ruszył na północ. Bardzo złe dane publikowane w USA nie ochłodziły nastrojów.

W tym samym czasie KNF potwierdziła, że rzeczywiście blisko 40 procent krótkich pozycji na kontraktach ma jeden inwestor (zapewne JP Morgan). Niewiarogodne, ale prawdziwe. KNF ostrzegł też, że może to doprowadzić do zaburzeń, ale GPW zapowiedziała, że ma odpowiednie rozwiązania podnoszące bezpieczeństwo inwestorów, o których może poinformować 18 grudnia. Ten komunikat jeszcze bardziej zwiększył optymizm inwestorów. Najbardziej wpływały na indeksy wzrosty cen TPSA, PKO BP i Pekao. Pomagało bykom bardzo dobre otwarcie sesji w USA. Sesję zakończyliśmy wzrostem WIG20 o 2,6 procent. Indeks znowu jest o 50 punktów od kluczowego poziomu 1.900 pkt. Obrót był tym razem zdecydowanie większy, ale nadal pozostawiał dużo do życzenia.

Mam wrażenie, że od poniedziałku indeksy na małym obrocie są podciągane po to, żeby ewentualne spadki w końcu tygodnia miały mniejszy wpływ na tygodniową zmianę indeksów. Niewykluczone, że przyczynia się do tego wzrostu ten ,,tajemniczy" inwestor, który ma 40 procent rynku kontraktów. Jeśli traci na kontraktach (a traci) to może je w popłochu zamykać, a to podnosząc kontrakty pomaga rynkowi kasowemu. Nie wyklucza to oczywiście dużych zawirowań na sesjach kończących tydzień, więc ostrożność jest bardzo wskazana.

ZOBACZ TAKŻE:

dziś w money
giełda
komenatrze giełdowe
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
KOMENTARZE
(0)