Trwa ładowanie...
Zaloguj
Notowania
Przejdź na

Giełdy nie mogą zdecydować się na większy ruch

0
Podziel się:

Wśród inwestorów na niemal wszystkich giełdach wyraźnie widać brak zdecydowania i niepewność.

Giełdy nie mogą zdecydować się na większy ruch

Napływające dziś dane makroekonomiczne niewiele w tym zakresie zmieniły. Nie były one zbyt optymistyczne, ale reakcja na ich publikację nie była zbyt dynamiczna. Niewielki spadek liczby wniosków o kredyt hipoteczny potwierdza brak poprawy sytuacji na amerykańskim rynku nieruchomości.

Rozczarowujący był odczyt wskaźnika aktywności gospodarczej w rejonie Nowego Jorku oraz dynamiki produkcji przemysłowej i niższy niż się spodziewano stopień wykorzystania mocy produkcyjnych. Ta mieszanka nie zrobiła na rynkach większego wrażenia. W pierwszych minutach handlu na Wall Street indeksy spadały po około 0,5 proc.

Polska GPW

Po poniedziałkowym ataku indeksu największych spółek na szczyt z połowy kwietnia, inwestorów w Warszawie najwyraźniej sparaliżowała niepewność, co do dalszych losów giełdowej koniunktury. Dzisiejszą sesję indeksy zaczęły niemal dokładnie na poziomie wtorkowego zamknięcia. WIG zyskiwał na otwarciu 0,04 proc. a WIG20 tyle samo tracił. Zmiany kursów akcji największych spółek także były bardzo niewielkie. Wskaźniki do południa podlegały małym wahaniom, ale kierunek zmian był niekorzystny dla posiadaczy papierów.

Na niewielkim plusie trzymały się walory zaledwie kilku spółek wchodzących w skład WIG20. Liderem spadków były walory Lotosu, zniżkujące 1,6 proc. Nastroje nieznacznie pogorszyły się po publikacji danych zza oceanu. Reakcja na nie była jednak bardzo umiarkowana. WIG20 tuż przed zakończeniem handlu tracił 0,4 proc. Końcowy fixing zmienił jednak nieco układ sił. Ostatecznie indeks zyskał 0,21 proc., WIG wzrósł o 0,23 proc. a mWIG40 o 0,11 proc. Jedynie wskaźnik najmniejszych spółek znalazł się nieznacznie pod kreską, tracąc 0,06 proc. Obroty nadal były bardzo wysokie i wyniosły nieco ponad 1,9 mld zł.

Giełdy zagraniczne

W trakcie wtorkowej sesji na Wall Street byki i niedźwiedzie dość nerwowo przebierały nogami, a przewaga była raz po jednej, raz po drugiej stronie. Notowania zaczęły się nieznacznie pod kreską a spadki indeksów szybko przybierały na sile. W najgorszym momencie S&P500 tracił jednak zaledwie 0,5 proc. Późniejsza „szarża" kupujących doprowadziła indeks do poziomu szczytu z 9 sierpnia. Do jego pokonania brakowało w tym momencie zaledwie 0,43 punktu. Tu jednak podaż wyprowadziła kontrę, sprowadzając wskaźnik minimalnie pod kreskę, riposta byków była już nieco słabsza i cała ta walka zakończyła się symboliczną ich porażką, której wymiar sięgnął 0,07 proc.

Niemniej jednak nieudany atak na szczyt nie zostawił najlepszego wrażenia. Tym bardziej, że dane makroekonomiczne, które wczoraj napłynęły, choć nie skłaniały do euforii, to z pewnością nie mogły przeszkodzić w kontynuacji wzrostowej fali. Trudno tu nawet mówić o realizacji zysków, raczej mieliśmy do czynienia z rozterkami inwestorów w ocenie sytuacji a szczególnie perspektyw na najbliższą przyszłość.

Na giełdach azjatyckich sytuacja była dziś dość zróżnicowana. Liderem wzrostów był zwyżkujący o 3,9 proc. indeks w Dżakarcie, który ustanowił rekord wszechczasów. Po długo oczekiwanej interwencji japońskiego rządu na rynku walutowym, osłabiającej jena, Nikkei skoczył o 2,3 proc. Kontynuacja tej tendencji będzie zależała od zachowania tamtejszej waluty. W Chinach z kolei mieliśmy do czynienia ze spadkami. Shanghai B-Share stracił 0,7 proc. a Shanghai Composite zniżkował o 1,3 proc. Nastroje inwestorów zmroziły zapowiedzi dalszego chłodzenia rynku nieruchomości.

Gracze na głównych parkietach europejskich przeżywali podobne rozchwianie nastrojów, jak wczoraj ich amerykańscy koledzy. Widać było to szczególnie w zachowaniu się indeksów w Paryżu i Londynie, które w ciągu pierwszych trzech godzin kilkukrotnie zmieniały kierunek ruchu. CAC40 zaczął od zwyżki o 0,2 proc., w ciągu kilkunastu minut zaliczając spadek w takiej samej skali, chwilę później powrót do punktu wyjścia i ponowny spadek. FTSE zachowywał się podobnie, tylko w odwrotnej kolejności, zaczynając od spadku o 0,2 proc., poprzez 0,2 proc. zwyżkę i powrót w okolice wtorkowego zamknięcia.

Jedynie we Frankfurcie inwestorzy wykazywali nieco większą konsekwencję. Po otwarciu zwyżką o 0,2 proc. indeks powoli osuwał się aż do południa, gdy tracił 0,2 proc. Nastroje pogorszyły się jeszcze po publikacji danych zza oceanu. Tuż po godzinie 16.00 CAC40 tracił 0,4 proc., DAX zniżkował o 0,5 proc. a londyński FTSE rósł o 0,1 proc. Europejskim odpowiednikiem indeksu w Dżakarcie jest turecki ISE100, który rosnąc dziś o prawie 1 proc. także po raz kolejny poprawił swój historyczny rekord.

Waluty

Na rynku walutowym zrobiło się bardzo ciekawie. Już wczoraj wieczorem wydarzeniem było gwałtowne osłabienie się dolara wobec wspólnej waluty. Kurs euro przełamał nieznacznie barierę 1,3 dolara. Dziś do południa wciąż trzymał się bardzo blisko niej, choć nieznacznie zniżkował do 1,295 dolara. Po wczorajszym rekordzie, dziś wyraźnie osłabł frank. Około południa za dolara trzeba było płacić niemal 1,005 franka. Po długich wahaniach, do działania wreszcie przystąpił japoński rząd, dokonując dziś pierwszej od sześciu lat interwencji na rynku walutowym. Jej efektem było osłabienie jena z rekordowego od piętnastu lat poziomu 82,87 do 85,5 jenów za dolara. Na tym rynku będziemy więc prawdopodobnie w najbliższym czasie świadkami bardzo interesujących wydarzeń.

Nasza waluta dziś przeżywała odreagowanie po wtorkowym zdecydowanym umocnieniu się. Dolar zdrożał z 3,01 do 3,03 zł, kurs euro wzrósł z 3,92 do 3,93 zł. Jedynie frank początkowo taniał, osiągając poziom 3,01 zł. Przed południem jednak trzeba było płacić za niego prawie 3,03 zł. Do końca dnia sytuacja nie uległa większym zmianom.

Podsumowanie

Poniedziałkowy „zryw" naszych indeksów nie skłonił inwestorów do kontynuacji ruchu w górę. Wręcz przeciwnie, możemy mówić o bardzo delikatnej korekcie. Można by mówić też o marazmie, gdyby nie całkiem pokaźne obroty. W poniedziałek można było ten wzrost aktywności tłumaczyć rozstrzygnięciem kwestii sprzedaży pakietu akcji BZ WBK i ceną, jaką za walory banku zaoferował Santander.

Ale utrzymują się one na wysokim poziomie także w kolejnych dniach, gdy emocje związane z tą transakcją opadły. Może to świadczyć o sporej polaryzacji poglądów inwestorów, co do dalszej przyszłości koniunktury na naszym parkiecie. Być może ta zwiększona aktywność handlu ma też związek z przypadającym na najbliższy piątek wygasaniem kontraktów terminowych. Trzeci piątek marca i czerwca charakteryzowały się bardzo wysokimi obrotami. Zanosi się na to i we wrześniu.

dziś w money
giełda
komenatrze giełdowe
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
KOMENTARZE
(0)