Trwa ładowanie...
Zaloguj
Notowania
Przejdź na

Giełdy w Azji w dół. Możliwy początek korekty

0
Podziel się:

Wall Street zbagatelizowała decyzję Banku Ludowego Chin o podwyżce stóp procentowych. Giełdy azjatyckie nie mogły sobie na to pozwolić po wzroście notowań yuana.

<b>Emil Szweda</b> 
<br /><br />
Analityk Noble Securities
<b>Emil Szweda</b> <br /><br /> Analityk Noble Securities

Podwyżka stóp procentowych w Chinach nie była zaskoczeniem (być może tylko co do czasu, poprzednich dokonywano przed weekendem, a nie w środku tygodnia), dlatego inwestorzy w USA ją zbagatelizowali. Zwłaszcza, że otrzymali też dane o wzroście sprzedaży w sieciach detalicznych i w McDonalds'ach. Przy dobrych nastrojach rynkowych nawet tak mało istotne dane bywają silnym argumentem za kupowaniem akcji. Indeksy amerykańskie gładko zanotowały nowe rekordy hossy.

Na rynkach azjatyckich początkowo inwestorzy też nie przejmowali się kolejną podwyżką stóp procentowych w Chinach. Warto odnotować, że decyzja podjęta została już we wtorek, zatem jeśli rynek naprawdę miałby się tej decyzji wystraszyć, powinniśmy zobaczyć mocny spadek już na otwarciu. Tak się nie stało, po dobrym starcie indeksy opadały w ciągu dnia.

Dlaczego? Być może inwestorzy dopiero z czasem zaczynali rozumieć, że walutowa wojna Chiny-USA zaczyna przesuwać się na nowy front. Chiny walczą z inflacją, ale utrzymują stopę depozytową 2 pkt proc. poniżej inflacji. Depozyty w bankach tracą realnie na wartości, co oczywiście grozi ich wycofaniem i wzrostem wydatków konsumenckich, a w konsekwencji dalszym wzrostem inflacji.

Dlatego nie ulega wątpliwości, że Bank Ludowy Chin musi dalej podnosić stopy procentowe, podnoszenie samych rezerw obowiązkowych niewiele już da. Może to oznaczać także umocnienie yuana do 17-letniego maksimum wobec dolara, czego należy się spodziewać w tym roku. Umocnienie yuana może pomóc w walce z inflacją, a walka ta zaczyna być priorytetem Chin.

Oznaczałoby to także cofnięcie linii frontu wojny walutowej z USA, bo przecież Stanom właśnie na umocnieniu yuana zależy. Wzrost chińskiej waluty podyktuje zarazem trudniejsze warunki dla chińskiego eksportu, a wzrost stóp grozi ponadto przekłuciem bąbla cenowego na rynku nieruchomości. Zagrożeń jest więc sporo. Nikkei spadł o 0,2 proc. (zaczął dzień od wzrostu) i był najmocniejszym z dużych rynków azjatyckich. Shanghai Composite stracił 0,9 proc., Hang Seng 1,1 proc., a Kospi 1,2 procent.

Kontrakty na S&P spadają w handlu przedsesyjnym o 0,3 proc., co chyba dobrze odzwierciedla również nastroje w Europie. WIG20 od kilkunastu dni sprawia wrażenie, jakby czekał na potknięcie rynków amerykańskich i być może właśnie dziś się doczeka, po serii sześciu kolejnych zwyżek Dow Jonesa.

Oczywiście równie dobrze w Warszawie może się nic nie wydarzyć, ponieważ GPW nie była w ostatnim czasie zbyt silna. Zatem to nie realizacja krótkoterminowych zysków nam grozi, mówimy raczej o ryzyku zmiany średnioterminowego trendu. Jednak inwestorzy mogą potrzebować poważniejszych argumentów niż groźba jednej spadkowej sesji w Stanach, by przystąpić do ewakuacji.

Tym bardziej, że decyzji o sprzedaży akcji raczej nie ułatwi rozpoczynający się właśnie sezon publikacji wyników, rozciągnięty aż do końca marca (spółki nie muszą publikować wyników za IV kwartał, mogą od razu przedstawić wyniki roczne, na co mają więcej czasu niż na raporty kwartalne).

Opublikowany przed sesją raport BRE okazał się lepszy od oczekiwań analityków, co ważne niższa była też kwota odpisów. Warto obserwować kurs BRE na dzisiejszej sesji, ponieważ może on być papierkiem lakmusowym całego rynku. Jeśli dobre wyniki zostaną wykorzystane do sprzedaży akcji (to możliwe, BRE wzrósł przez ostatni miesiąc o ponad 11 proc.) byłby to zły sygnał, potwierdzający rysującą się słabość średnioterminowego trendu wzrostowego.

giełda
komenatrze giełdowe
wiadomości
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
Noble Securities
KOMENTARZE
(0)