WIG-i nie wykorzystały wczorajszej szansy na przeprowadzenie chociażby jednosesyjnej korekty, co powinno pozbawić złudzeń wszystkich spodziewających się odbicia.
Rynek nie ma siły, niezależnie od tego jak bardzo jest wyprzedany i jak bardzo ceny wydają się być atrakcyjne. W tej chwili na rynku nikt nie zamierza ryzykować, co poniekąd jest uzasadnione, choć może się wydawać, że premia za ryzyko powoli też staje się nie do pogardzenia. Najwyraźniej jednak tak nie jest, bo gdyby było to wczoraj z pewnością by się zazieleniło na rynku, a tymczasem indeks WIG20 zyskał zaledwie 0,1%, a taki wynik był jednak wynikiem utrzymującej się podaży, której źródło wciąż bije i jest dalekie od wysuszenia, jak mogło się wydawać jeszcze dwa dni temu.
No cóż, na rynku wciąż nie ma popytu, więc liczenie na odbicie jest zupełnie pozbawione podstaw. I nie zmieni tego raczej nawet zbliżający się długi weekend za oceanem. Nie zmieni, gdyż ponownie nie będzie kupujących na naszym parkiecie i w najlepszym wypadku przydarzy nam się kolejna dryfująca w bok sesja.
Wczorajsza sesja za oceanem także musiała rozczarować wszystkich tych, którzy upatrywali szansy na odbicie w ukształtowanym dzień wcześniej młocie. Niestety, młot ten został wczoraj praktycznie zanegowany, co nie wróży najlepiej DIJA. Tu w dalszym ciągu ton nadają ceny rosnące ceny ropy oraz kolejne słabe dane makro, a także nienajlepsze raporty dotyczące wiodących spółek, jak chociażby wczorajszy raport Merill Lynch, w którym wydano rekomendację niedoważaj dla General Motors, nie wykluczając nawet bankructwa koncernu. Dzisiaj rynek pewnie dobije raport z rynku pracy oraz liczba nowozarejestrowanych bezrobotnych i nawet zbliżający się Dzień Niepodległości nie będzie w stanie zaszczepić optymizmu w serca inwestorów. Dla nas zaś oznacza to jedno - dalszą przecenę i test poziomu 2500 przez WIG20.