Tak wyraźny atak popytu po dwudniowej konsolidacji notowań zapowiadał chęć inwestorów do dalszego wyraźnego podciągania wycen. Sił jednak nie było zbyt wiele, na co indeks odpowiedział lekkim opadaniem, a potem konsolidacją aż do publikacji raportu z amerykańskiego rynku pracy.
Tak wyczekiwane przez rynek dane okazały się wyraźnie lepsze od oczekiwań. Ilość zlikwidowanych w maju miejsc pracy była najmniejsza od września 2008 roku i osiągnęła poziom - 345 tys. wobec oczekiwanych - 520 tys. Co ciekawe zrewidowano dane za dwa poprzednie miesiące i to na korzyść, czyli ograniczając wcześniej podaną wielkość spadku zlikwidowanych etatów. Stopa bezrobocia wyraźnie jednak wzrosła i z poziomem 9,4 proc. już naprawdę niewiele brakuje do dwucyfrowego odczytu.
Rynek na dane zareagował entuzjastycznym wzrostem powyżej psychologicznej granicy 2000 punktów, jednak jak to zwykle bywa w przypadku publikacji raportu Departamentu Pracy, reakcja okazała się krótkotrwała. Bardzo szybko podaż przejęła stery rynku doprowadzając do realizacji zysków. Dzień zakończył się spadkiem o 0,3 proc.
Na rynku walutowym złoty od samego rana pozostawał pod presją. Obecnie Łotwa uważana jest za winną całej sytuacji, gdyż rynek spekuluje o wysoce prawdopodobnej dewaluacji łata. Pamiętać jednak trzeba, że złoty był już bardzo słaby przed wybuchem obaw o walutę nadbałtycką, a obecna przecena swoje korzenie ma jednak gdzie indziej. Pretekst jednak jest znakomity i wszystko wskazuje na to, że nasza waluta będzie miała przed sobą kolejne ciężkie dni.