*Miniony tydzień powiększył przeciętnie portfele inwestorów o 3,1% (WIG20)
i był to najlepszy tydzień pod tym względem od lipca. *
Szczególnie mocny czwartek i przyzwoity piątek wprowadziły blue chipy na poziomy nienotowane od sierpnia 2008 roku (2733 pkt). Tym samym indeks przybliżył się do poziomu 62% zniesienia bessy (ok. 2900 pkt), który jeszcze do niedawna wydawał się abstrakcyjny. Na znaczeniu znów zyskało stare powiedzenie giełdowe: „nie walcz z ... Fed'em !". Wzrosty oczywiście napędza tani dolar i drożejące surowce, szczególnie metale szlachetne.
Złoto dobiło do kolejnej, psychologicznej granicy 1400 USD/uncję a srebro do 27 USD. Wzrosty notują także surowce przemysłowe: ropa po 90 USD/baryłkę, miedź po 8600 USD/tonę oraz ... bawełna (1,4 USD/funt). Tracący dolar to również tańsze obligacje amerykańskie i ich wzrost oprocentowania, czego Fed właśnie chciał uniknąć. Ciężko więc wierzyć w dobre intencje Bena Bernanke, a politykę monetarną prowadzoną przez tego monetarystę można porównać do leczenia narkomana ... narkotykami.
W dłuższym terminie wiadomo co nas czeka, w krótkim wujek Ben zapewnia gospodarce przetrwanie i wzrosty na giełdzie. Indeksy w USA znajdują się na szczytach hossy windując europejskie parkiety. Choć widać chęć do korekty ta jednak nie nadchodzi. Niemniej na wykresie WIG20 coraz wyraźniejsza prezentuje się opcja wzrostowego klina (od sierpnia) i podaż, która jednak nie rezygnuje (wciąż rosnący LOP na FW20) ma dużą szanse na wyprowadzenie tutaj kontry (2750 pkt).
Danych makro dzisiaj praktycznie nie będzie. Jedynie informacja, która może zamieszać na rynku to odczyt produkcji przemysłowej za wrzesień w największej gospodarce UE (o 12:00, oczek 0,5% m/m) i ewentualne słabsze dane mogłyby się przyczynić do wzmocnienia USD w stosunku do EUR, co mogłoby zapoczątkować korektę na rynku akcyjnym (w piątek słabsze dane z Europy-sprzedaż detaliczna i zamówienia w przemyśle Niemiec oraz obawy o losy Irlandii sprowadziły kurs EUR/USD 1% niżej)