Czwartkowa sesja na warszawskiej giełdzie może przynieść lekką realizację zysków, po silnych wzrostach dzień wcześniej, które wywindowały indeks dużych spółek o 2,1% do 2530,63 pkt., a WIG o 1,65% do 43699,35 pkt.
Wczorajsza zwyżka na Wall Street (S&P500 wzrósł o 0,64% do 1098,87 pkt., a Nasdaq Composite zyskał 0,9% kończąc dzień na poziomie 2228,87 pkt.), jakkolwiek daje nadzieję na kontynuację zeszłotygodniowych wzrostów, nie jest dostatecznym argumentem do dalszego kupna akcji w Warszawie.
Takim argumentem nie są też doskonałe dane, jakie w nocy napłynęły z Australii. W sierpniu stopa bezrobocia spadła do 5,1% (prognoza: 5,2%) i była najniższa od 17 miesięcy, natomiast zatrudnienie wzrosło o 30,9 tys. (prognoza: 29 tys.), co jest najlepszym wynikiem od 2 lat.
Większy wpływ na nastroje na otwarciu sesji niż wymienione czynniki, powinny natomiast mieć obserwowane dziś rano wyraźne spadki cen miedzi oraz znacznie mniejsza korekta cen ropy. Jedynie umiarkowane wzrosty na azjatyckich giełdach. Czy nawet wczorajsze ostrzeżenie Telekomunikacji o możliwej stracie netto w III kwartale br., z uwagi na konieczność zawiązania rezerw w związku ze sporem tej spółki z duńskim DPTG.
Oczekiwana realizacja zysków w pierwszych godzinach czwartkowych notowań, nie przesądza o losach całej sesji. O tym mogą rozstrzygnąć publikowane o godzinie 14:30 dane o wynikach handlu zagranicznego Stanów Zjednoczonych. W lipcu prognozowany jest spadek deficytu do 47,2 mld USD z 49,9 mld USD deficytu miesiąc wcześniej. Potencjalnym impulsem dla rynków akcji mogą też być wyniki kończącego się dziś dwudniowego posiedzenia Banku Anglii. O ile tylko bank czymś zaskoczy inwestorów.