Trwa ładowanie...
Zaloguj
Notowania
Przejdź na

GPW: Szczyty oddalają się coraz bardziej

0
Podziel się:

Dzisiejsza kontynuacja przeceny na rynku akcji nie rokuje zbyt dobrze na najbliższą przyszłość.

GPW: Szczyty oddalają się coraz bardziej

Tym bardziej, że poza rosnącą niechęcią do ryzyka nie było specjalnych impulsów, które prowokowałyby tak zdecydowaną wyprzedaż. Dobrej końcówki roku wykluczyć jeszcze nie można, ale szanse na nią oddalają się coraz bardziej.

Polska GPW

Początek dzisiejszej sesji w Warszawie można było uznać za umiarkowanie optymistyczny, biorąc pod uwagę przebieg wtorkowego handlu za oceanem. Indeks największych spółek tracił niecałe 0,3 proc., a WIG zniżkował o 0,11 proc. Dość szybko jednak sytuacja zaczęła się pogarszać. Najsilniejszej przecenie podlegały największe
i najbardziej płynne spółki. Przed południem akcje KGHM spadały o 2,9 proc., niemal tyle samo traciły papiery Pekao, a ponad 2 proc. zniżkę zaliczały walory PKO. Akcjami tych firm handlowano też najbardziej intensywnie. Bardzo dobrze na tym tle trzymały się akcje PKN
i Telekomunikacji Polskiej, zyskując po około 0,6 proc.

Im bliżej końca sesji, tym przecena coraz bardziej się nasilała. Nadal najmocniej traciły walory największych banków, a wśród nich Pekao, którego akcje zniżkowały o 4,5 proc. (obroty nimi przekraczały 440 mln zł), a także KGHM tracące prawie 4,3 proc. przy obrotach sięgających 336 mln zł. Ostatecznie indeks największych firm zniżkował o 2,3 proc., a WIG stracił 1,64 proc. Wskaźnik średnich spółek spadł o 0,47 proc., a sWIG80
o 0,98 proc. Obroty wyniosły 1,8 mld zł i były najwyższe od miesiąca.

Giełdy zagraniczne

W trakcie wczorajszej sesji sytuacja na Wall Street była dość klarowna. To spora odmiana po okresie zmian nastrojów inwestorów ciągu dnia. Tym razem niedźwiedzie panowały nieprzerwanie od pierwszych minut. Co ciekawe, spore jak na ostatnie czasy spadki, sięgające 1 proc. nie były reakcją na żadne dane i wydarzenia gospodarcze. Trudno przecież sądzić, by amerykańscy inwestorzy przejęli się odgrzewanymi problemami Dubaju, tymi świeższej daty - greckimi czy spadkiem produkcji w Niemczech. Pewne wrażenie mogły na nich wywrzeć pohukiwania Moody's, dotyczące możliwości obniżenia ratingu Stanów Zjednoczonych i Wielkiej Brytanii. Ale już kiedyś je słyszeli i reakcja była żadna. Może teraz trafiły na bardziej podatny grunt. Amerykanów nie przekonał też prezydent, zapowiadający energiczną walkę z bezrobociem, największą plagą Stanów Zjednoczonych. Widać nadszedł czas na pesymizm. S&P500 od ubiegłotygodniowych ataków na szczyt fali wzrostowej, przeszedł do głębokiej defensywy z trudem broniąc się przed spadkiem poniżej
1090 punktów. Na razie to żaden dramat, bo daleko do tej bariery nie miał. Ale jeśli byki nie postarają się w okolicy 1080 punktów, mogą mieć kłopoty.

Marsz w górę indeksu giełdy japońskiej został powstrzymany przez dużo gorsze informacje o wzroście tamtejszej gospodarki o jedynie 0,3 proc., podczas gdy spodziewano się zwyżki o 1,3 proc. Efektem był spadek Nikkei o 1,34 proc. Na pozostałych parkietach regionu sytuacja nie była lepsza. Shanghai Composite zniżkował o 1,7 proc., a Hang Seng o 1,44 proc. Jedynie indeksy giełd w Seulu i na Tajwanie zakończyły dzień na niewielkich plusach. Paryż i Frankfurt rozpoczęły handel od spadku o 0,2-0,3 proc. W Londynie było około zera. Do południa indeksy osuwały się, zniżkując o 0,8 proc.

Znacznie większą niechęć do posiadania akcji widać było na parkietach naszego regionu. Można to zrzucić na karb syndromu greckiego, czyli rosnącej niechęci do ryzyka. Indeks w Atenach tracił 2,7 proc. W Bukareszcie i Sofii spadki sięgały 2 proc. Nieco lepiej spisywały się wskaźniki w Budapeszcie, Pradze i Moskwie, zniżkując po 0,2-0,5 proc. BUX wyszedł na plus po informacji, że tempo kurczenia się węgierskiej gospodarki słabnie. PKB obniżył się o 7,1 proc. Poprzedni spadek wynosił 7,5 proc. Gdy okazało się, że Hiszpania została umieszczona przez agencję Standard&Poors na liście obserwacyjnej, nastroje jeszcze bardziej się pogorszyły. Indeks na giełdzie hiszpańskiej tracił ponad 2 proc., a Ateny kończyły dzień spadkiem o prawie 3,4 proc.

Waluty

Amerykańska waluta wraca do formy w imponującym stylu. Jeszcze w piątek euro wyceniano na 1,509 dolara. Wczoraj wieczorem już tylko na 1,468 dolara, czyli o ponad
4 centy mniej. To oznacza umocnienie się ,,zielonego" o 2,7 proc. w ciągu zaledwie trzech ,,handlowych" dni. Tylko wczorajszy, zaczynający się niemal w samo południe rajd przyniósł niemal dwa centy ,,urobku".

Po dość spokojnym, choć zmiennym przedpołudniu, w dalszej części wczorajszego dnia, nasza waluta została dość mocno poturbowana. Tuż po godzinie 11.00 dolara można było kupić po 2,736 zł. Pięć godzin później trzeba było płacić za niego aż 7 groszy drożej. Tak dynamicznego osłabienia nie widzieliśmy od drugiej połowy października. Także
o 7 groszy podrożało wczoraj euro. A to już powinno budzić pewne zdziwienie, bo przecież wspólna waluta mocno osłabiła się wobec dolara, więc euro nie powinno aż tak bardzo wzmocnić się wobec złotego. Jeśli dodamy do tego wzrost notowań franka o 5 groszy
do poziomu 2,73 zł, można dojść do wniosku, że to nie tylko umacniający się dolar nam zaszkodził, ale zawirowania wokół Dubaju, a szczególnie wokół Grecji. Odwaga globalnych inwestorów na bardziej egzotycznych rynkach mocno widać wskutek tego stopniała. Za to u nas waluty zdrożały.

Dziś przed południem wspólna waluta próbowała odrobić część strat wobec ,,zielonego", ale szło to dość opornie. Za euro płacono 1,476 dolara. To dało tylko niewielki oddech złotemu. Około południa dolar kosztował 2,79 zł. Euro momentami drożało do 4,14 zł, a frank do 2,74 zł. Koniec dnia znów był gorszy dla naszej waluty. Za zielonego trzeba było płacić ponad 2,82 zł, za euro 4,15 zł, a za franka 2,75 zł.

Podsumowanie

Niedźwiedzie atakują coraz bardziej odważnie. Już wczoraj widać było ich siłę, potwierdzaną rosnącymi obrotami. Dziś można się było pozbyć wszelkich wątpliwości. Obroty były jeszcze wyższe, a skala spadku zdecydowanie większa. Handel skoncentrowany był na największych i najbardziej płynnych spółkach. To może świadczyć, że nasz rynek właśnie opuszcza zagraniczny kapitał.

dziś w money
giełda
komenatrze giełdowe
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
KOMENTARZE
(0)