Naszym bykom udało się trochę pohasać pod nieobecność amerykańskich inwestorów. Niestety zyski zainkasowali tylko ci, którzy kupili akcje na początku sesji. Potem było już tylko gorzej, choć zakończyło się zielono.
Początek sesji był bardzo dobry, kilkuprocentowe zyski indeksów kopiowały optymizm z USA, sprzed Święta Dziękczynienia. Tak, jak to jednak ostatnio bywa, wysokie otwarcie oznaczało niższe zamknięcie. Po zaledwie godzinie handlu WIG20 zaczął się sukcesywnie obniżać, aż do godz. 14.30 - gdy popyt zaatakował.
Wzrost indeksu blue-chipów o 1,28 proc. w perspektywie ostatniego tygodnia niewiele zmienia - zatrzymaliśmy się przy 1800 pkt. i ostatnie świecie jakoś sporo się _ spłaszczyły _.
Warto podkreślić, że jak na nieobecność amerykańskiego kapitału było dziś całkiem przyzwoicie - obroty nie odstawały szczególnie od ostatnich sesji (1,1 mld złotych).
Spółki z WIG20 również zachowywały się, hm _ przyzwoicie _ - wzrosty i spadki rozłożyły się tu powiedzmy równomiernie (procentowo), innymi słowy nie było widać jakieś _ niewidzialnej ręki rynku _.
Ciekawą rekomendację dla Lotosu wydał dziś Deutsche Bank - akcje spółki wyceniono na 8 złotych. Analitycy obniżyli również mocno wycenę Orlenu, do 20 złotych. Nasi specjaliści są większymi optymistami, IDMSA w raporcie z 19 listopada wycenił akcje Lotosu na 31,7 złotych.
Tak, jak już pisałem wcześniej, trudno będzie zarazić pesymizmem inwestorów w tym tygodniu. Natomiast nadal trudno jest stwierdzić, czy przebijemy z impetem szczyty WIG20 z 4 listopada.