Bo główny indeks WIG zakończył sesję na minimalnym minusie (0,06 proc. pod kreską). W największym stopniu przyczynili się do tego giełdowi giganci. Ich indeks WIG20 stracił prawie 1 proc., odbijając się od „sufitu” w postaci straty 3600-3650 pkt. To właśnie w tej strefie analitycy widzą pierwszą poważną barierę dla optymistów.
Jak widać - nie bezpodstawnie. Tylko sześć z dwudziestu największych spółek zdołało zakończyć poniedziałkową sesję na plusie. W tej śmietance były dwa banki - PKO BP i BZ WBK - dwaj reprezentanci branży budowlanej - Polimex i PBG - i dwaj przedstawiciele spółek paliwowo-surowcowych: KGHM i MOL.
Generalnie jednak ochoty do zakupów było wśród inwestorów, jak na lekarstwo. Górę brała asekuracja i chęć zabezpieczenia zysków osiągniętych w poprzednim tygodniu, pierwszym po sześciotygodniowej serii spadków.
Lepiej radzą sobie małe i średnie spółki. W poniedziałek ich indeksy mWIG i sWIG poszły w górę o 1-1,2 proc.
Po pierwsze dlatego, że ta grupa firm została proporcjonalnie bardziej przeceniona i inwestorzy mają większą odwagę do kupowania. Po drugie dlatego, że w przypadku giełdowych średniaków i maluchów wystarczy stosunkowo niewielki popyt, by wywołać wzrost cen. Z tego powodu małe i średnie spółki tak ostro taniały w ostatnich tygodniach i z tego samego teraz idą w górę bardziej, niż giganci.
Jeszcze w pierwszych minutach sesji wydawało się, że wzrosty będą dotyczyły całego rynku (a nie tylko mniejszych spółek) oraz że będą całkiem pokaźne. WIG20 startował ponad procent na plusie, o czym zaważyły dobre doniesienia z giełd w USA (z piątku) oraz z tych azjatyckich (z poniedziałkowego poranka). Ale z upływem czasu nastroje się pogarszały.
Nie poprawiły ich doniesienia z amerykańskiego rynku nieruchomości. Statystycy wyliczyli, że w ostatnim miesiącu sprzedaż domów była większa, niż się spodziewano (a prognozy były bardzo pesymistyczne), ale za to w porównaniu z 2006 r. nie ma się z czego cieszyć.
Dlatego indeksy w USA zaczęły poniedziałkową sesję na minusie i dlatego też nasze indeksy zakończyły notowania ciągłe na najniższych poziomach w ciągu dnia.
Przed wtorkową sesją inwestorzy mają powody do niepokoju. Przerwanie dobrej serii z ubiegłego tygodnia tuż pod ważną z punktu widzenia strefą 3600-3650 pkt na wykresie indeksu WIG20 byłoby złym prognostykiem na przyszłość. Bo przecież część analityków zapowiada jeszcze jedną falę spadków.