Długi weekend bankowców z Londynu jest już za nami, więc na dzisiejszej sesji można spodziewać się większych emocji.
Wczorajsze notowania, wobec braku aktywności tak ważnego ogniwa jakim są zagraniczni inwestorzy, przebiegały zgodnie z wcześniejszymi prognozami - słabsze otwarcie i niewielka zmienność indeksów do czasu otwarcia notowań za oceanem. Tąpnięcie jakie nastąpiło po otwarciu sesji na Wall Street nie było sygnałem większej wyprzedaży - świadczą o tym niewielkie obroty, które dla całego ryku sięgnęły 1,1 mld zł.
Moim zdaniem, należy spodziewać się więc niewielkiego odreagowania już na otwarciu notowań w Warszawie. Początkowy optymizm w inwestorów może tchnąć w miarę pozytywne zakończenie sesji na azjatyckich parkietach. Większej zmienności, do czasu publikacji danych makro, raczej bym się nie spodziewał - poziom oporu dla indeksu WIG20 to 2 245 punktów.
Wspomniane wcześniej kalendarium publikacji na dzisiaj nie jest wcale ubogie - indeks PMI dla przemysłu w strefie Euro i jego odpowiednik w USA, stopa bezrobocia, wydatki na inwestycje budowlane - wystarczająco dużo, by wpłynąć na nastroje inwestorów.
Notowania kontraktów terminowych na amerykańskie indeksy na razie znajdują się nad kreską. Niestety w ostatnich godzinach zapał popytu wyraźnie osłabł, co moim zdaniem, wskazuje na oczekiwanie z _ palcem na klawiszu _ a inwestorzy szykują się do szybkiej realizacji zysków.
Iskrą, która może wywołać wyprzedaż mogą być dane z Eurolandu i zza oceanu. O ile rynek nie przewiduje zaskoczenia po publikacji danych makro, o tyle zaskoczeniem może być odbiór samych danych, a tego niestety, nie da się przewidzieć.