Amerykanie z pewnością nie pomogą nam w dzisiejszym otwarciu - indeksy za Oceanem znów spadły. Dlaczego, przecież ma nie być srogiej recesji?
Zapewne (bo prawd jest kilka) z powodu ropy - jej ceny wzrosły wczoraj o 5 dolarów dobijając do 136 za baryłkę. Korelacja cen czarnego złota z indeksami jest tak duża, że można by zastosować hedging prawie idealny.
Widmo inflacji w jakiś sposób upatrzyło sobie naszą GPW, która jest jedną z najsłabszych na świecie. Po wczorajszych spadkach zniwelowaliśmy zyski z całego poprzedniego roku i jeszcze trochę z 2006. WIG20 znalazł się na najmocniejszym jak dotąd wsparciu tej bessy. Czy je pokona? Odpowiedź jest powyżej - to zależy od ropy.
Wycofując kapitał z funduszy i rachunków sami sprawiliśmy, że zagraniczni gracze mają teraz wiele do powiedzenia. A patrząc na wykres Dow Jonesa, który dąży do 12 tys. punktów wydaje się, że jeszcze kilka dni spadków nas czeka.
Nie będę pisał o początku dzisiejszej sesji, gdyż ten ciężko przewidzieć: z jednej strony mamy spadki w USA, z drugiej waga obecnego wsparcia i dwa dni z rzędu całkiem pokaźnych spadków zobowiązują do jakiegoś odbicia. Zresztą - ważniejszy będzie koniec dnia.
Ten, oprócz oczywiście cen ropy, będzie zależał od danych makro. Może nas czekać niezła zabawa. Poznamy dziś m.in. ceny w imporcie i eksporcie (czyli inflacja) oraz tygodniowe dane z rynku pracy, gdzie analitycy będą się doszukiwać słuszności ostatnich, majowych danych. Po sesji nastąpi natomiast drugie w tym tygodniu wystąpienie Bena Bernanke, choć chyba on już przekazał wszystko, co miał do przekazania.
Właśnie - ciekawe jak zachowa się rynek, gdy stopy w USA pójdą w górę? Dla akcji z teorii to zła wiadomość, jednak umocnienie się przy tym dolara, powinno zniżyć ceny ropy o te parę dolarów.
I jeszcze jedno - w ciężkiej sytuacji znajdują się sWIG80 i mWIG40, które już wcześniej pożegnały się z miniami i spadają. Myślę, że dziś jeszcze nie przebijemy tej magicznej linii na WIG20, a od stylu dzisiejszej sesji będzie można wyrobić sobie pogląd na najbliższy tydzień.