Trwa ładowanie...
Zaloguj
Notowania
Przejdź na

Kolejna sesja dla arbitrażystów

0
Podziel się:

W środę nasz rynek walutowy rozpoczął handel od wzrostu kursów walut. Był to naturalny skutek spadku kursu EUR/USD. Z kolei GPW rozpoczęła dzień od niewielkiego wzrostu indeksów.

Kolejna sesja dla arbitrażystów

*W środę nasz rynek walutowy rozpoczął handel od wzrostu kursów walut. Był to naturalny skutek spadku kursu EUR/USD. *

Jednak już przed południem niedźwiedzie wykorzystały niewielką, wzrostową korektę na rynku EUR/USD i złoty zaczął się wzmacniać, ale nie trwało to długo. Niczego nie zmieniła decyzja RPP, która podtrzymała grudniową tradycję i nie podwyższyła stóp procentowych. Nie miało to dla inwestorów żadnego znaczenia, bo przecież prawie pewne jest, że już w styczniu stopy wzrosną.

Również po publikacji danych makro nie można było zauważyć nawet drygnięcia kursów walut. Okazało się, że w listopadzie inflacja w cenach produkcji sprzedanej (PPI) wzrosła o 2,6 proc. (oczekiwano 2,8 proc.), a dynamika produkcji wzrosła o 8,3 proc. (oczekiwano 8,9 proc.). Jak widać były to dane bliskie prognozom, co wpłynąć na rynki nie mogło, ale trzeba odnotować, że dynamika produkcji rośnie bardzo przyzwoicie, co sygnalizuje, że wzrost PKB przekroczy w czwartym kwartale sześć procent.

Złoty stracił wszystko to, co we wtorek zyskał, a dzisiaj decyzja, co do kierunku kursów, powinna zapaść dopiero po publikacji indeksu Fed z Filadelfii po godzinie 18.00. Ponieważ nastroje są na świecie obecnie prodolarowe (warto zauważyć, że na wykresie EUR/USD pojawiała się formacja RGR) to większe prawdopodobieństwo daję osłabieniu złotego.

GPW rozpoczęła dzień od niewielkiego wzrostu indeksów. Zachowanie giełd europejskich nie zachęcało do kupna akcji, ale od początku oczywiste było, że wszystko się może zdarzyć na rynku, na którym, szczególnie w tygodniu wygasania linii kontraktów, rządzą arbitrażyści. Nikogo więc pewnie nie zdziwiło to, że WIG20 prawie natychmiast zaczął spadać. Zmienność podczas sesji była znowu olbrzymia, ale pod jej koniec, kiedy w Europie wyraźnie już polowano na amerykańskie zwyżki, udało się wyciągnąć indeksy do poziomu neutralnego zamknięcia.

Dzisiaj jest przedostatni dzień tego nieprzyjemnego tygodnia. Już jutro wygaśnie grudniowa seria kontraktów, ale nadal, zapewne do połowy piątkowej sesji, będziemy musieli doświadczać olbrzymiej zmienności z zupełnie nieprzewidywalnym zakończeniem. Widać jednak, że jeśli istnieje szansa na wzrosty indeksów w USA i na innych rynkach europejskich to TFI i OFE ratują rynek przed spadkami. Dlatego też dzisiaj kierunek indeksów zostanie ustalony po pierwszych danych makro z USA (14.30). Będą już wtedy również znane raporty kwartalne Bear Stearns, Circuit City Store i Fedex, a to właśnie one mogą pokazać kierunek rynkowi w USA.

Banki bardzo potrzebują gotówki

Wydawało się, że w środę Europejczycy rozpoczną sesję wzrostem indeksów, bo przecież kończyli wtorkowy handel wtedy, kiedy indeksy w USA całkiem wyraźnie spadały, a potem sytuacja diametralnie się zmieniła. Co prawda początek sesji rzeczywiście był kosmetycznie wzrostowy, ale prawie natychmiast indeksy zabarwiły się na czerwono. Wpływ miały zapewne nastroje przeniesione z Japonii, gdzie indeks Nikkei wyraźnie spadł (rząd zmniejszył prognozy wzrostu gospodarczego). Poza tym sektorowi finansowemu zaszkodził Goldman Sachs rekomendując sprzedaż ich akcji z powodu możliwości ,,zarażenia chorobą kredytową". Kurs EUR/USD po nocnym wzroście znowu zaczął spadać. Nie pomogły ani euro ani posiadaczom akcji dane z Niemiec. Indeks klimatu gospodarczego opublikowany przez niemiecki instytut Ifo spadł mocniej niż tego oczekiwano (do 103 pkt. - dwuletnie dno). Przed rozpoczęciem sesji w USA indeksy zaczęły się podnosić, ale nie udało się wypracować zysków - sesje zakończyły się neutralnie.

Wydawało się, że w dniu, kiedy w kalendarium nie ma żadnych istotnych publikacji makroekonomicznych obóz amerykańskich byków nie będzie miał żadnych problemów z podniesieniem indeksów giełdowych. Przecież koniec roku jest już blisko, a premie uciekają... Jednak problemy się pojawiły, mimo że starano się usilnie wszystko interpretować na korzyść posiadaczy akcji. Dość dziwna była na przykład reakcja na opublikowany przez Morgan Stanley raport kwartalny. Strata spowodowana przez utworzenie rezerw wynikających z zaangażowania na rynku instrumentów związanych z rynkiem hipotecznym była dużo większa od oczekiwanej. Jednak na osłodę poinformowano, że China Investment kupiła akcje tego banku za 5 mld USD, co podniosło jego kapitał. I właśnie ta transakcja poprawiała nastroje inwestorów podnosząc cenę akcji Morgan Stanley o około cztery procent.

Inwestorzy reagowali też na wyniki poniedziałkowej, specjalnej aukcji na 20 mld USD przeprowadzonej przez Fed. Wyniki zostały opublikowane w środę pół godziny przed końcem sesji. Okazało się, że popyt był 3 razy większy niż podaż, a wynegocjowana stawka oprocentowania była sporo wyższa od prognozowanej. Wyniosła 4,65 procent, czyli była znacznie wyższa od głównej stopy Fed (4,25 proc.) i bliska stopie dyskontowej (4,75 proc.). Interpretacja była bardzo oczywista - banki bardzo potrzebują gotówki, czyli mają olbrzymie kłopoty. Wnioski wyciągnięte przez rynek były jednak zaskakujące. Twierdzono, że skoro tak duże są potrzeby to rośnie prawdopodobieństwo obniżki stóp, bo Fed będzie zmuszono mocnej bankom pomagać.

Tak jednak oceniał sytuację tylko rynek akcji, bo walutowy sygnalizował coś wręcz przeciwnego. Kurs EUR/USD spadał tak jakby prawdopodobieństwo obniżki się zmniejszyło. Najprawdopodobniej jednak chodziło o to, że kapitały wracały pod koniec roku do USA i to wzmacnia amerykańską walutę. Wzmacniający się dolar powinien doprowadzić do spadku cen surowców, ale tylko złoto trochę staniało. Cena ropy rosła, bo doskonałym pretekstem był większy od oczekiwań spadek zapasów ropy w USA. Zdrożała te o 2,6 proc. miedź, co było według mnie jedynie prostym odruchem technicznym wyprzedanego rynku.

Rynek akcji rozpoczął sesję wzrostem indeksów, który znacznie się zwiększył po ogłoszeniu wyników aukcji przeprowadzonej przez Fed. Jednak potem zimny prysznic sprawiła bykom agencja Standard & Poor's. Ostrzegła ona, że zwiększyło się prawdopodobieństwo obniżenia ratingów dla AMBAC Financial Group i MBI Insurance, dwóch największych na świecie ubezpieczycieli obligacji. Obniżono też ratingi ACA Financial Guarany, a Financial Guaranty Insurance dostała ostrzeżenie. Agencja uzasadniła swoje działanie stwierdzając, że zakończenie kryzysu rynku nieruchomości jest bardzo odległe. Tracił też SLM (kredytodawca dla studentów)m, bo ostrzegł, że wzrost kosztów pożyczkowych zmniejszy jego zyski.

W zasadzie trudno było znaleźć powód (oprócz końca roku) do kupna akcji, ale jednak obóz byków się nie poddał. Indeksy osuwały się do godziny 20.00 i spadały już całkiem wyraźnie, ale wtedy, na dwie godziny przed końcem sesji byki zaatakowały i odniosły bardzo umiarkowany sukces, którym było neutralne zamknięcie sesji.

Dzisiaj dowiemy się, o ile (po dwóch już weryfikacjach) naprawdę wzrósł PKB w USA w trzecim kwartale i jakie były wtedy skojarzone z tym raportem miary inflacji. Dane nie powinny się znacznie różnic od już podawanych w poprzednich przybliżeniach, więc ich wpływ na zachowanie rynku powinien być żaden, ale nie można wykluczyć, że te, dobre przecież wyniki gospodarki, zostaną użyte przez obóz byków jako pretekst do podniesienia indeksów. O tej samej porze (na godzinę przed rozpoczęciem sesji w USA) zobaczymy ilu ,,nowych" bezrobotnych zarejestrowało się w USA w ostatnim tygodniu. Dane tygodniowe są niezbyt istotne, ale średnia czterotygodniowa już bardziej waży na nastrojach. Gdyby znowu wzrosła (tego rynek nie oczekuje) to raport mógłby zaszkodzić dolarowi i nawet akcjom - tam inwestorzy już chyba boją recesji i inflacji.

Pół godziny po rozpoczęciu sesji zobaczymy jeszcze jak zmienił się w listopadzie indeks wskaźników wyprzedających (LEI), ale te dane straciły już dawno znacznie prognostyczne, więc mogą być użyte tylko w wyjątkowej sytuacji - kiedy trzeba się będzie czegoś uczepić, żeby uzasadnić ruch kursów i indeksów. Na 4 godziny przed końcem amerykańskiej sesji dowiemy się jeszcze jak rozwijała się gospodarka w rejonie Filadelfii. Duży spadek indeksu z Nowego Jorku trochę graczy wystraszył, więc te dane będą bardzo dokładnie analizowane. Prognozy są pesymistyczne, wiec nie można wykluczyć pozytywnej niespodzianki, która pomogłaby akcjom. Dane musiałyby być naprawdę fatalne, żeby graczy przestraszyć. Zakładam, że największy wpływ na zachowanie rynku będą miały raporty kwartalne i prognozy Bear Stearns, Circuit City Store i Fedexa.

dziś w money
giełda
komenatrze giełdowe
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
KOMENTARZE
(0)