Trwa ładowanie...
Zaloguj
Notowania
Przejdź na

Koniec kwartału sprzyja bykom

0
Podziel się:

Wtorkowa odporność rynków amerykańskich na złe informacje musiała doprowadzić do zwyżki europejskich indeksów już na początku środowej sesji. Pomagały również informacje ze spółek.

Koniec kwartału sprzyja bykom

Wtorkowa odporność rynków amerykańskich na złe informacje musiała doprowadzić do zwyżki europejskich indeksów już na początku środowej sesji. Pomagały również informacje ze spółek.

Citigroup podniósł rekomendację dla Nokii, a prawie bankrutujący bank Northern Rock poinformował, że trwają rozmowy o jego przejęciu. Pomagał również bykom spadający kurs EUR/USD (normalna korekta). Skończyła się ona po publikacji słabych danych z USA, ale akcje nadal drożały - zgodnie z zasadą ,,im gorzej tym lepiej".

_ W USA już wtorkowa sesja, kiedy to na rynek docierały same złe informacje, a rynek akcji prawie nie reagował, zapowiadała, że trudno będzie pokonać obóz byków. Szczególnie, że zbliżający się koniec kwartału powinien wyzwolić proces ,,window dressing". Jego wpływ będzie widoczny do końca tygodnia. _

W środę jedynym poważnym raportem makroekonomicznym były dane o zamówieniach na dobra trwałego użytku. Spadły one w sierpniu mocniej niż tego oczekiwano (o 4,9 proc. - największy spadek od siedmiu miesięcy) gorsze były również dane bez środków transportu (- 1,8 proc.). Jednak nie na tyle gorsze, żeby to miało wpływ na zachowanie rynków. Mówiono, że nic wielkiego się nie stało, bo dane z lipca zweryfikowano w górę z 5,9 do 6,1 proc. Zapominano jednak dodawać, że bardziej istotne dane bez środków transportu zweryfikowano w dół (z 3,7 do 3,4 proc.). Takie dane pozwalały części inwestorów twierdzić, że są na tyle słabe, iż zwiększą prawdopodobieństwo obniżki stóp. Część zaś była zadowolona z tego, że spadek nie był większy i twierdziła, że do recesji jest jeszcze daleka droga. Inaczej mówiąc - dla każdego coś miłego.

_ Rynek walutowy ocenił ten raport jako umiarkowanie dobry, bo kurs EUR/USD nieznacznie spadł. Taki spadek wystarczył do obniżenia ceny miedzi i złota (równie nieznacznego). _

Bardzo ciekawe było zachowanie ropy. Po publikacji danych o tygodniowej zmianie zapasów paliw w USA (wzrosły po raz pierwszy od połowy sierpnia) cena baryłki gwałtownie zanurkowała. Jednak ostatnia godzina sesji należała już wyłącznie do byków. Ropa zdrożała o jeden procent i znowu przekroczyła 80 USD za baryłkę. Jak widać gracze na tym rynku wierzą, że po korekcie ten surowiec będzie nadal drożał.

Indeksy giełdowe rosły. Mówiło się, że ten wzrost był wynikiem osiągnięcie porozumienia między związkami zawodowymi a General Motors. Jednak zwyżka indeksów tylko z tego powodu byłby kompletnie nieracjonalny. Szczególnie, że to porozumienie musi jeszcze zatwierdzić większość członków związku zawodowego (UAW). Były jednak i inne dobre informacje. Po rynku krążyły plotki o kolejnej instytucji chcącej kupić mniejszościowy pakiet akcji Bear Stearns (instytucji, która zapoczątkowała swoimi problemami zawirowania na rynkach).

_ Przeciwwagą było obniżenie przez Goldman Sachs prognozy zysków Merrill Lynch. Poza tym spółkom technologicznym pomagał rosnący kurs Red Hat (wynik publikacji dobrego raportu kwartalnego). _

Prawdziwym powodem zwyżek był jednak zbliżający się koniec kwartału i wiara w Fed. Na 3,5 godziny przed końcem sesji indeksy zaczęły się jednak osuwać. Być może dlatego, że właśnie od tego momentu rozpoczęła się szybki wzrost ceny ropy. Poza tym mniej więcej w tym samym czasie Goldman Sachs opublikował swój raport na temat Merrill Lynch. W tej sytuacji indeksy zbliżyły się do poziomu wtorkowego zamknięcia i rynek czekał już tylko na końcową rozgrywkę. Nie musiano czekać długo. Tuż po 21.00 byki zaatakowały. Tuż po 21.00 byki zaatakowały. Powodem była informacja z New York Times według którego to Warren Buffett rozważa kupienie akcji Bear Stearns. Był to wystarczający w tej fazie powód, żeby indeksy wyraźnie wzrosły.

Dzisiaj, publikowane przed 16.00, dane makro nie powinny wpłynąć w znaczny sposób na zachowanie rynków, które są w bardzo byczym nastroju. Sytuacja na niemieckim rynku pracy rzadko kiedy wpływa na zachowanie rynku walutowego (na giełdy akcji właściwie nigdy). Godzinę przed rozpoczęciem sesji w USA dowiemy się, jak w drugim kwartale wzrósł PKB i jakie wtedy były miary inflacji (deflator i bazowy wskaźnik wydatków konsumpcyjnych), ale to jest już ostatnia weryfikacja, a dane są prehistoryczne, więc mogą być wykorzystane przez graczy jedynie jako pretekst. Poważnym impulsem dla rynków nie będą.

_ Na rynek walutowy wpłynąć może raport o tygodniowej zmianie sytuacji na amerykańskim rynku pracy, ale to też nie powinien być poważny wpływ. Teoretycznie najważniejszy powinien być raport o sprzedaży nowych domów. Pozostaje jednak powtórzyć to, o czym pisałem przy okazji rynku wtórnego. Gracze nie oczekują niczego dobrego po tych danych, więc dane musiałyby być wręcz dramatyczne, żeby zaszkodzić akcjom i dolarowi. Trzeba przede wszystkim zwrócić uwagę na ceny. Gdyby znacznie spadły to zmroziłoby rynek akcji i zaszkodziło dolarowi. _

Zostały dwa dni do końca kwartału

W środę złoty od rana stabilizował się niespecjalnie reagując na spadek kursu EUR/USD. Najwyraźniej czekano na decyzję Rada Polityki Pieniężnej. Jednak już przed południem osuwający się kurs EUR/USD doprowadził do osłabienia złotego do obu głównych walut. Decyzja Rady, która stóp, zgodnie z oczekiwaniami, stóp nie zmieniła nie miała żadnego wpływu na zachowanie rynku walutowego. Skoro olbrzymia większość analityków zakładała, że taka właśnie będzie to nie mogła być katalizatorem, który doprowadzi do zmiany zachowania graczy.

Mniej więcej w tym samym czasie kurs EUR/USD ruszył na północ, co zaczęło nawet lekko złotego wzmacniać. Końcówka była jednak korzystna dla dolara, co doprowadziło do nieznacznego osłabienia złotego do obu głównych walut. Korzystny dla złotego układ techniczny jednak się nie zmienił. Dzisiaj losy naszej waluty rozstrzygną się po publikacji danych w USA. Szczególnie istotny będzie czas po raporcie o sprzedaży nowych domów.

GPW rozpoczęła sesję wzrostem, podążając drogą wytyczoną przez rynki europejskie. Popyt był jednak na początku sesji bardzo wstrzemięźliwy. Najlepiej zachowywał się tak ostatnio słaby sektor bankowy. Wynikało to w dużej części z pozytywnego dla Pekao i PKO BP raportu Lehman Brothers. Jednak już po 30 minutach zapanował marazm, a potem indeksy zaczęły się osuwać, co doprowadziło do powrotu do poziomów wtorkowego zamknięcia. Zachowanie rynku zdecydowanie potwierdzało jego słabość. Sytuacja pogorszyła się po publikacji danych makro w USA i to mimo tego, że w Eurolandzie inwestorzy się nimi w ogóle nie przejęli. Jednak końcówka na wszystkich rynkach należała do byków, więc i WIG20 wypracował symboliczną zwyżkę. Jedynym pozytywem tej sesji było obronienie wsparcia.

Trudno powiedzieć, dlaczego nasz rynek jest taki ślamazarny. Może po prostu analitycy i zarządzający są bardziej rozsądni niż Amerykanie. Widzą, że gospodarka amerykańska porusza się szybko na drodze do recesji, a to wstrzymuje ich przed kupowaniem akcji. Tyle tylko, że od wielu miesięcy, a może nawet lat fundamenty nie mają większego znaczenia. Nie wierzę, żeby nasz rynek wytrzymał presję płynącą zza granicy. Nie wiem, czy uderzenie popytu przyjdzie dzisiaj, czy jutro, ale jeśli dobre nastroje na świecie się utrzymają to z pewnością przyjdzie. Trzeba cierpliwie czekać.

dziś w money
giełda
komenatrze giełdowe
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
KOMENTARZE
(0)