Trwa ładowanie...
Zaloguj
Notowania
Przejdź na

Koniec roku podnosi ceny akcji

0
Podziel się:

Dla inwestorów europejskich bardziej istotne były w czwartek dobre raporty i prognozy Oracle i Nike niż niepewne zachowanie rynku amerykańskiego i giełd azjatycki. Indeksy od początku sesji rosły, a na rynku walutowym dolar nadal zyskiwał.

Koniec roku podnosi ceny akcji

Dla inwestorów europejskich bardziej istotne były w czwartek dobre raporty i prognozy Oracle i Nike niż niepewne zachowanie rynku amerykańskiego i giełd azjatycki. Indeksy od początku sesji rosły, a na rynku walutowym dolar nadal zyskiwał.

Na giełdach widać było jednak niepewność i wyczekiwanie na reakcje Amerykanów. Poza tym Chiny po raz szósty w tym roku podniosły stopy procentowe (do 7,47 proc.), a to też rzucało cień na rynek. Po publikacji danych makro w USA i raportów kwartalnych spółek indeksy w Europie ruszyły szybko na północ, ale końcówka była znowu bardzo słaba.

To, co działo się na rynkach amerykańskich w czwartek można wytłumaczyć tylko zbliżającym się końcem roku i piątkowym wygasaniem grudniowych serii instrumentów pochodnych. Gdyby takie, jak opisane niżej informacje dotarły na rynek jeszcze parę tygodni temu to doszłoby do przeceny na rynku akcji, a dolar znacznie by stracił. Tak się jednak nie stało.

Jedyną pozytywem (i to nie do końca) były zweryfikowane ostatecznie dane o PKB i o skojarzonych z tym raportem miarach inflacji. Okazało się, że wzrost PKB od ostatniej publikacji nie uległ zmianie (4,9 proc.), ale miary inflacji zostały podniesione. Bazowy wskaźnik wydatków konsumpcyjnych bez paliw i żywności (PCE) wzrósł o 2 a nie o 1,8 procent, a deflator o 1.0 a nie 0,9 procent. W niektórych komentarzach można znaleźć wytłumaczenie zachowania rynków właśnie wzrostem PKB, ale nie radzę w to wierzyć. To była już zdecydowanie informacja od dawna zdyskontowana.

Pozostałe dane makro były bardzo słabe. W ostatnim tygodniu zarejestrowało się w USA 349 tysięcy ,,nowych" bezrobotnych, czyli o 14 tysięcy więcej niż tego oczekiwano. Średnia czterotygodniowa wzrosła do poziomu najwyższego od 22 października 2005 roku. Okazało się też, że w listopadzie indeks wskaźników wyprzedających (LEI) spadł o 0,4 proce. (oczekiwano spadku o 0,1 proc.), ale te dane straciły już dawno znacznie prognostyczne. Bardzo powinien jednak zaniepokoić graczy spadek indeksu Fed z Filadelfii (pokazuje, jak rozwijała się gospodarka w rejonie Filadelfii). Oczekiwano, że osunie się z 8,2 do 6 pkt., a tymczasem spadł do minus 5,7 pkt., co jest odczytem sygnalizującym, że region wszedł w recesję. Pamiętam jak zaniepokoił graczy duży spadek indeksu z Nowego Jorku - tym razem reakcji nie było.

Po tak słabych danych dolar powinien gwałtownie tracić, a tymczasem lekko się wzmocnił. Nie jest to takie nieoczekiwane, bo w końcu roku kapitały wracają do USA, a to bardzo umacnia amerykańską walutę. To (sztuczne jednak) umocnienie dolara znalazło swoje odbicie na rynku surowców, gdzie delikatnie staniało złoto i ropa. Równie kosmetycznie zdrożała jednak miedź.

Ze spółek dochodziły mieszane informacja, ale przeważały te niepokojące. Po środowej sesji ucieszyły graczy raporty kwartalne Nike i Oracle, ale przed czwartkową zaniepokoiły Bear Stearns i Fedex. Bear Stearns opublikował raport ze stratą prawie cztery razy większą od uśrednionych oczekiwań analityków. Fedex też poinformował o spadku zysku. Na domiar złego MBIA (największy na świecie ubezpieczyciel obligacji) poinformował, że jego straty na instrumentach związanych z rynkiem hipotecznym wynoszą 30,6 mld USD, czyli więcej niż firma ta jest warta. Poza tym analitycy twierdzili, że Merrill Lynch w czwartym kwartale wpisze w straty dodatkowe 8,6 mld USD.

Jeśli zapomni się o Oracle i Nike (w końcu to przecież tylko dwie spółki), weźmie pod uwagę dane makro i nie spojrzy na indeksy giełdowe to można by zakładać, że ceny akcji musiały gwałtownie spaść. Nic z tych rzeczy. Co prawda po dobrym początku indeksy do 19.00 osuwały się, ale NASDAQ utrzymywał się pewnie nad kreską. Po 19.00 byki przypuściły atak i sesja skończyła się wzrostami. W przypadku NASDAQ był to wzrost bardzo solidny. Oczywiście można próbować wytłumaczyć takie zachowanie rynku znacznym wzrostem nadziei na styczniową obniżkę stóp, ale według mnie to był tylko pretekst. Zarządzający funduszami robią wszystko, co w ich mocy, żeby w miarę dobrze zakończyć rok, a poza tym czeka ich jeszcze w piątek wygasanie grudniowej linii instrumentów pochodnych. Zwyżka nie miała najmniejszych podstaw fundamentalnych, ale pokazała, na co stać obóz byków w końcu roku. Trudno będzie się im teraz przeciwstawić.

Po sesji gracze dostali dobre informacje. Research In Motion i Red Hat opublikowały lepsze od oczekiwań raporty kwartalne, co dzisiaj znowu pomoże sektorowi wysokich technologii. Poza tym Wall Street Journal poinformował, że Temasek Holdings, państwowy fundusz z Singapuru, wspomoże Merrill Lynch kwotą 5 mld USD. Nic dziwnego, że indeks handlu posesyjnego (AHI) wzrósł o 0,64 proc. (to bardzo dużo jak na AHI). Indeksy w Azji i kontrakty na amerykańskie indeksy też rano wyraźnie rosły. Skoro złe informacje nie są brane pod uwagę to trudno będzie dzisiaj wzrosty powstrzymać.

Piątek będzie jednak dość trudnym dniem dla inwestorów, bo po pierwsze na całym świecie wygasają grudniowe serie opcji i kontraktów, a po drugie wielu graczy (szczególnie w Europie, gdzie do środy rynki będą odpoczywały) będzie wolało świętować bez akcji skoro w USA w Wigilię sesja trwa do 19.00, a w drugi dzień świąt będzie miał miejsce normalny handel. Taki układ zachęca raczej do sprzedaży niż do kupna akcji, ale zbliżający się koniec roku działa w odwrotnym kierunku. Trudno powiedzieć, co z tego wyniknie, ale najbardziej prawdopodobne na europejskich giełdach jest jednak wzrostowe zamknięcie- o ile graczy nie przestraszą dane z USA.

Dowiemy się dzisiaj, jakie były w listopadzie przychody i wydatki Amerykanów, ale najważniejszy w tym raporcie będzie bazowy wskaźnik wydatków osobistych (PCE core). Oczekiwany jest wzrost o 0,2 proc. i jeśli rzeczywiście będzie taki lub mniejszy to jego wpływ na rynki będzie pozytywny. Większy wzrost indeksu wywoła niepokój inwestorów, bo gracze znowu wrócą do sprawy rosnącej inflacji. Dowiemy się też jeszcze, jaki był ostateczny odczyt indeksu nastroju Uniwersytetu Michigan, ale to już nie powinno mieć żadnego znaczenia. Najważniejszy w USA będzie dzień wygasania grudniowej linii instrumentów pochodnych, co znacznie zwiększy wolumen i może doprowadzać do gwałtownych ruchów indeksów.

Ostatni dzień handlu przed świętami

W czwartek złoty rozpoczął dzień od osłabienia w stosunku do obu głównych walut. Taki wzrost kursów był klasyczną reakcją na spadek kursu EUR/USD. Po południu, kiedy kierunek kursu EUR/USD się zmienił, również u nas złoty zaczął się umacniać do dolara i euro, ale w drugiej części dnia nastąpiła kolejna zmiana. W końcu nasza waluta osłabiła się zarówno w stosunku do dolara jak i do euro.

Nie przypuszczam, żeby publikacja danych makro miała wpływ na GPW, ale na rynku walutowym możemy reakcję zobaczyć. Przede wszystkim dane będą istotne dla tych inwestorów, których interesuje koniunktura giełdowa w dłuższym okresie. Dowiemy się, jaka w listopadzie była sprzedaż detaliczna i stopa bezrobocia. Prognozy są nadal optymistyczne. Sprzedaż ma wzrosnąć ponad 18 procent, a stopa bezrobocia ma spaść do 11,2 proc. Złotemu pomogłoby, gdyby sprzedaż wzrosła jeszcze mocniej, bo zwiększyłoby prawdopodobieństwo podwyżek stóp. Dowiemy się też, jaka była w listopadzie inflacja bazowa. Co prawda uważam, że ta miara inflacji traci coraz szybciej swoje znaczenie, ale większość ekonomistów bardzo na nią zwraca uwagę. Dlatego też jej wzrost powyżej 1,5 procent działałby na korzyść złotego. Nie znaczy to jednak, że dojdzie do jego wzmocnienia. Przed długą przerwą (w Wigilię rynek będzie bardzo płytki) najbardziej prawdopodobne jest ponowne osłabienie.

Na GPW w czwartek WIG20 poszedł od rana drogą wskazaną przez inne giełdy europejskie. Wzrost nawet był większy niż na innych giełdach, co nie mogło dziwić, bo przecież w poprzednich dniach indeksy znacznie spadły. Należało się już nam poważniejsze odbicie, ale jak zwykle kreowali je znowu arbitrażyści. Jednak mniejsze spółki reprezentowane przez MWIG40 traciły, a cały rynek zaczął się przed południem osuwać podążając za innymi europejskimi indeksami. Nie było to jednostajne osuwanie, bo w jego trakcie zdarzały się nagłe wyskoki indeksów.

Generalnie rynek chciał rosnąć, a liderem były akcje Agory i KGHM (reagujące zdecydowanie nadmiernie na wzrost cen miedzi). Po publikacji danych makro w USA, kiedy to gracze w Europie bardziej zdecydowanie zaczęli kupować akcje, również nasz WIG20 ruszył na północ, ale końcówka była znowu słaba, mimo że udało się wypracować 0,7 proc. wzrostu tego indeksu. Miałem wrażenie, że fundusze zaczynają odważniej przeciwstawiać się arbitrażystom.

Dzisiaj polscy inwestorzy są również, podobnie jak inni Europejczycy, w bardzo trudnej sytuacji. U nas wpływ arbitrażu w tygodniu wygasania serii kontraktów jest olbrzymi, a GPW też zamknie podwoje do 27.12, co uniemożliwi reakcję na poniedziałkową i środową sesję w USA. Wszystko sprzyja podaży, ale zakładam, że indeksy nie spadną. Owszem, możliwe są bardzo gwałtowne zmiany ich kierunku (jak to się często dzieje w dniu wygasania kontraktów), ale w drugiej części sesji, kiedy arbitraż się uspokoi, TFI i OFE powinny ceny akcji podnieść. Z pewnością się tak stanie, jeśli będzie im sprzyjało zachowanie innych rynków europejskich.

giełda
komenatrze giełdowe
dziś w money
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
KOMENTARZE
(0)