Trwa ładowanie...
Zaloguj
Notowania
Przejdź na

Korekta spadkowa ani myśli ustąpić

0
Podziel się:
Korekta spadkowa ani myśli ustąpić

Europejskie rynki, w tym nasz, starały się przez niemal cały dzień powstrzymać indeksy przed głębszymi spadkami. Udawało się to aż do momentu, gdy okazało się, że sprzedaż nowych domów w Stanach Zjednoczonych była znacznie mniejsza, niż się spodziewano.

Ta informacja trafiła na „podatny" grunt i korekta mogła nadal się rozwijać. Wydaje się, że bardziej istotna, niż same dane z rynku nieruchomości była obawa, że podobnie może stać się z gospodarką, gdy zaczną wygasać pakiety mające stymulować jej rozwój.

Polska GPW

Indeksy na naszym parkiecie zaczęły dzień nieznacznie poniżej wtorkowego zamknięcia, jednak w pierwszych minutach handlu indeks największych spółek znalazł się prawie 0,7 proc. pod kreską a WIG zniżkował o 0,4 proc. Byki jednak nie dały się zepchnąć do defensywy i szybko opanowały sytuację. Jeszcze przed południem udało im się wyprowadzić wskaźniki nad kreskę. Utrzymanie tego stanu, nie mówiąc o wyraźniejszej zwyżce, było niełatwe. Inwestorzy nie mieli zdecydowanych poglądów na ceny akcji największych spółek. Tracące początkowo po 0,2-0,4 proc. papiery PKO i Telekomunikacji Polskiej, zyskiwały około południa po ponad 1 proc. Podobnie było z rosnącymi rano nieznacznie papierami BRE i Lotosu. Te ostatnie, zyskiwały po południu 1,7 proc. Konsekwentnie traciły na wartości akcje KGHM i PKN. Wielkich zmian nie notowano w gronie średnich firm. Jedyne „perełki" to zyskujące prawie 4 proc. akcje Centrozapu i Kernela oraz tracące niemal 5 proc. papiery Echa. Gorsze dane dotyczące amerykańskiego rynku nieruchomości
przesądziły losy dzisiejszej sesji. Indeks największych firm stracił 0,64 proc., a WIG zniżkował o 0,23 proc. Przed spadkami zdołały obronić się wskaźniki małych i średnich spółek. mWIG40 zwiększył swoją wartość o 0,06 proc. a sWIG80 o 0,34 proc. Obroty na rynku akcji wyniosły 1,36 mld zł.

Giełdy zagraniczne

Chwiejne nastroje amerykańskich inwestorów w trakcie poszczególnych sesji nie są niczym nowym. W ostatnich miesiącach zdążyliśmy się przyzwyczaić do ping-ponga, w wyniku którego indeksy wielokrotnie przeskakują to na plus, to na minus. Wczoraj nowością było to, że końcówka należała do niedźwiedzi. Ostatnio zwykle bywało odwrotnie. W efekcie seria spadków trwa, choć dołek nie został pogłębiony. Nie jest wykluczone, że na pewien czas S&P500 ponownie wejdzie w stan hibernacji, w jakim przebywał przez kilkanaście ostatnich tygodni ubiegłego roku. Jednak „podkład" pod bardziej dynamiczne zmiany wskaźnika został położony, więc bardziej prawdopodobne jest podjęcie przez byki próby powrotu do utraconych poziomów i następujący po niej kolejny atak niedźwiedzi.

Azjatyckie byki nie są na razie w stanie wykonać jakiegokolwiek ruchu, poza oddawaniem pola swoim przeciwnikom. Można się spodziewać jakiejś próby choćby krótkotrwałego odreagowania ostatnich mocnych spadków, ale nie zanosi się na to, by nastąpiło to już teraz. Dziś w tym regionie znów zdecydowanie przeważały zniżki, choć już trochę mniej dynamiczne, niż ostatnio. Tym razem ich liderem był wskaźnik w Bombaju, który stracił 2 proc. Na chińskim parkiecie sytuacja dość dwuznaczna. Shanghai B-Share zyskał 0,1 proc., ale Shanghai Composite spadł o prawie 1,1 proc. Japoński Nikkei zniżkował o 0,71 proc.

Indeks giełdy paryskiej zaczął dzisiejszą sesję od spadku o ponad 1 proc. W ciągu dnia skala przeceny nieco się zmniejszyła, ale nastroje były kiepskie. Nieco lepiej radził sobie niemiecki DAX, który rozpoczął od zniżki o 0,5 proc., jednak w ciągu dnia uparcie starał się zatrzeć niedobre wrażenie i powrócić w okolice wtorkowego zamknięcia. Londyński FTSE zgodnie z tradycją zaczął od poziomu z wtorku, szybko spadł i mozolnie odrabiał straty. Na giełdach naszego regionu dziś lekkie odreagowanie. Indeks w Rumunii rósł o 0,7 proc. po informacji o wznowieniu pomocy kredytowej przez Międzynarodowy Fundusz Walutowy i Unię Europejską. Wskaźniki w Moskwie i Sofii zwyżkowały o 0,7-0,8 proc., w Warszawie i Pradze starały się trzymać wtorkowego zamknięcia. Jedynie indeks w Budapeszcie tracił 0,7 proc. Koniec dnia przyniósł zdecydowane pogorszenie nastrojów. Po ostrzeżeniach agencji Fitch o możliwości obniżenia ratingu Portugalii, indeks giełdy w Atenach tracił prawie 4 proc. a w Madrycie spadek sięgał 3 proc.

Waluty

Od dwóch dni kurs wspólnej waluty ma poważne kłopoty ze zbliżeniem się do poziomu 1,41 dolara. Coraz bliższy jest za to sytuacji, w której będzie musiał bronić się przed zejściem poniżej 1,4 dolara. Dziś rano zabrakło niewiele do testu tego poziomu. W ciągu dnia zagrożenie zostało oddalone. Widać jednak, że euro jest kompletnie „bezsilne" wobec dolara.

Nasza waluta wciąż znajduje się na huśtawce, poruszanej przez to, co dzieje się na świtowym rynku. Po wczorajszym wieczornym umocnieniu się do 2,88 zł za dolara, dziś rano błyskawicznie osłabła do 2,92 zł, po czym odrobiła większość tej straty. Poniżej poziomu 2,9 zł zejść był bardzo trudno. Podobny scenariusz przerabialiśmy w przypadku wspólnej waluty, choć tu wahania były mniejsze. Za euro płaciliśmy od 4,07 do 4,09 zł. Za franka trzeba było płacić od 2,768 do 2,784 zł.

Podsumowanie

Sytuacja na naszym rynku wciąż daleka jest od wyjaśnienia. Przez większą część dnia byki starały się bronić przed kontynuacją korekty spadkowej. „Decyzje" w tej kwestii nie zapadają jednak w Warszawie. Wall Street wyznaczyło kierunek i nasi inwestorzy nie mieli wyboru. Na dobrą końcówkę ani fixingowe czary-mary nie było szans. Nadal pozostaje obserwować sytuację i szukać wskazówek, dotyczących przyszłości rynku. Na razie wiele wskazuje, że nie rysuje się ona najlepiej, ale rozstrzygnięcie jeszcze nie nastąpiło.

dziś w money
giełda
komenatrze giełdowe
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
KOMENTARZE
(0)