Ostatni tydzień na naszym rynku został ,,ustawiony" przez poniedziałkową, spadkową sesję w USA. Ona wzbudziła uzasadnione oczekiwania do przedłużenia się korekty amerykańskich indeksów i spowodowała również umiarkowane spadki na GPW.
Już po zakończeniu notowań w Warszawie piątkowa sesja w USA przyniosła nagłe, dynamiczne przyspieszenie korekty, w związku z czym na początku tygodnia podstawowym pytaniem na wszystkich rynkach będzie to, czy nie przerodzi się to w kolejną poważną falę spadkową.
Odpowiedź na to pytanie dostaniemy dopiero po zakończeniu dzisiejszej sesji w USA, w związku z czym rynki europejskie powinny rozpocząć tydzień od 1-2% spadków, po których wstrzymają oddech czekając na rozstrzygnięcie sesji za oceanem. Jeśli w Stanach dojdzie do wyraźnej zwyżki negującej część piątkowych spadków, na rynkach pojawi się umiarkowany optymizm, w innym przypadku należy liczyć się z głębszą korektą, choć na razie nie można mówić o fali spadkowej porównywalnej z przeceną z lipca/sierpnia. Jeśli w USA nie dojdzie do kontynuacji poważniejszej przeceny, nadal można liczyć na to, że w niedługim okresie zobaczymy nowe rekordy hossy WIG20. Silny złoty i nieźle zachowujący się rynek akcji w ostatnich tygodniach wspierają taki scenariusz.
Poniedziałkowa sesja na GPW może mocno różnić się od notowań w całej Europie. Już w piątek rynek zachowywał się relatywnie lepiej, prawdopodobnie w oczekiwaniu na wygranie wyborów przez Platformę Obywatelską. Ta partia jest traktowana przez inwestorów jako bardziej pro-rynkowa od dotychczasowego rządu. Nie wnikając w to, czy takie twierdzenie jest słuszne, wygrana PO powinna przynajmniej częściowo zneutralizować negatywny wpływ giełdy amerykańskiej, choć ostateczna reakcja rynku na te wydarzenia jest jednak zagadką.