Trwa ładowanie...
Notowania
Przejdź na

Mały obrót i wzrost kontraktów zapowiedzią korekty

0
Podziel się:

GPW rozpoczęła poniedziałkową sesję od dosyć panicznej wyprzedaży, ale zwracał uwagę mały obrót, który towarzyszył temu spazmowi podaży. Ten mały obrót utrzyma się do końca sesji.

Mały obrót i wzrost kontraktów zapowiedzią korekty

GPW rozpoczęła poniedziałkową sesję od dosyć panicznej wyprzedaży, ale zwracał uwagę mały obrót, który towarzyszył temu spazmowi podaży. Ten mały obrót utrzyma się do końca sesji.

Najgorzej zachowywał się rynek małych i średnich spółek. Duża odporność rynków europejskich bardzo szybko doprowadziła do zmniejszenia start WIG20, ale widać było, że gracze nadal się boją kupować akcje. Po południu rozpoczęło się, podobnie jak na innych giełdach, polowanie na odbicie w USA, ale odwagi bykom wystarczyło tylko do podciągnięcia indeksów i wprowadzenia rynku w hibernację w oczekiwaniu. Dziwić mogło tylko to, że rosły ceny akcji PKN Orlen i Lotosu, mimo że cena ropna nadal spadała.

Nie udało się ocalić rynku przed spadkiem indeksów (przede wszystkim traciły banki), ale bardzo mały obrót i wzrost kontraktów sygnalizowały, że rynek już bardzo chce wzrostu i czeka tylko na okazję. Wczorajsze zwyżki w USA może by i nie wystarczyły dzisiaj do pobudzenia popytu (szczególnie, że o ponad 4,5 proc. spadła cena ropy), ale jest jeszcze posiedzenie FOMC.

U nas też gracze z całą pewnością zakładają, że szansa na wyemitowanie przez Fed korzystnego dla posiadaczy akcji komunikatu jest bardzo duża, więc będą się starali kupić akcje choćby po to, żeby zyskać w środę na wtorkowym amerykańskim wzroście. Co prawda mogą się przeliczyć, jeśli Fed nie zadowoli Amerykanów, ale przypuszczam, że to nie będzie miało dzisiaj żadnego znaczenia. Indeksy powinny wzrosnąć, a sądząc po zachowaniu giełd azjatyckich można zakładać, że (podobnie jak w USA) najmocniej będzie odbijał sektor bankowy.

Fed obsadzony w roli obrońcy byków

Poniedziałek giełdy europejskie rozpoczęły niezwykle spokojnie. Wydawało się, że duże spadki w USA i ostrzeżenie Sama Molinaro, finansowego szefa Bear Stearns, wywołają, przynajmniej na początku sesji, panikę, ale tak się nie stało. Owszem, indeksy zaczęły sesję od spadków, ale bardzo szybko sytuacja się poprawiła i rozpoczęło się polowanie na odbicie w USA.

Wydaje się, że gracze doszli do wniosku, że amerykańska przecena była przesadzona, a Fed i wypowiedzi analityków doprowadzą do rychłego zwrotu indeksów. Poza tym pomagały bykom raporty kwartalne publikowane przez spółki (szczególnie Munich Re). Nie udało się jednak zakończyć sesji wzrostem indeksów (oprócz niemieckiego Xetra DAX, który kosmetycznie wzrósł).

W USA tylko jedno było w poniedziałek pewne - to, że zmiany indeksów będą gwałtowne, a walka byków z niedźwiedziami zażarta. Publikacji danych makro w kalendarium nie było, więc znaczenie miały tylko i wyłącznie nastroje. No i oczywiście oczekiwanie na wtorkową decyzję FOMC. Jasne było, że gracze zaczną szeptać, a analitycy wręcz głośno w telewizji mówić, że Fed będzie gospodarkę ratował i niedługo podniesie stopy.

Takie oczekiwania nie miały jednak najmniejszego wpływu na zachowanie rynku walutowego, na którym postanowiono po prostu czekać na wtorkowy komunikat. Kursy EUR/USD i USD/JPY nieznacznie tylko wzrosły.

W dalszym ciągu taniały surowce, a najbardziej ropa. Ceny złota i miedzi spadły jednak nieznacznie. Cena baryłki ropy spadała kolejny dzień i zamknęła go stratą ponad 4 procent w stosunku do piątkowego zamknięcia. Powodem tej przeceny nie była obawa o spowolnienie gospodarki amerykańskiej i nawet nie to, że fundusze zamykały długie pozycje na ryzykownych rynkach (takie powody podają amerykańskie portale).

Po prostu Bloomberg News poinformował, że przeprowadzony przez tę agencję sondaż wykazał realny wzrost lipcowej produkcji krajów OPEC. Był on największy od 2004 roku. Nic więc dziwnego, że cena baryłki musiała spaść.

Na giełdach akcji sesja rozpoczęła się bardzo optymistycznie. Inwestorzy kupowali przecenione akcje, dzięki czemu indeksy już na otwarciu rosły o 0,5 proc. Bardzo pomogło bykom podniesienie przez UBS do ,,kupuj" rekomendacji dla Merrill Lynch. Dzięki temu drożały też inne akcje tak ostatnio przecenionego sektora finansowego. Credit Suisse też stanął na wysokości zadania i wystąpił w roli obrońcy rynku.

Ten bank był ,,niedźwiedzio" nastawiony do amerykańskich akcji od... 2000 roku, a teraz nagle rekomendował zwiększenie udziałów w amerykańskich akcjach. Rychło w czas można powiedzieć. Nastroje podgrzał Merrill Lynch prognozując, że już w październiku FOMC obetnie stopy procentowe. Dołączyła się agencja Standard & Poor's, której analitycy stwierdzili, że rynek przesadza z reakcją na obniżenie przez tę agencję ratingu dla Bear Stearns. Jak widać, zgodnie z oczekiwaniami, pojawiły się w dużej ilości wypowiedzi mające na celu ,,przykrycie" piątkowej wypowiedzi Sama Molinaro, dyrektora finansowego Bear Stearns.

Szerokiemu rynkowi (szczególnie sieciom sprzedaży detalicznej) pomagał też duży spadek ceny ropy. Jednak już po kilkunastu minutach z tych wzrostów nic nie zostało, a indeksy zabarwiły się na czerwono. Spadały tak przez 1,5 godziny poczym byki ruszyły do ataku. Ze spadku indeksu S&P 500 o prawie 0,5 proc. bardzo szybko zrobił się wzrost o ponad jeden procent. Ale i to nie był koniec zmienności, bo około 19.00 indeksy znowu zaczęły spadać, a indeks NASDAQ powrócił nawet do poziomu piątkowego zamknięcia.

Od 20.00 na parkiecie panowały już jedynie byki. Indeksy S&P 500 i DJIA praktycznie odrobiły piątkowe straty i tylko NASDAQ wyraźnie się ociągał. Gdyby mnie to, że zmienność na giełdach jest olbrzymia, a we wtorek jest posiedzenie FOMC to powiedziałbym, że rynek znalazł chwilowe dno. W obecnej sytuacji można stwierdzić jedynie, że odbicie było bardzo mocne, ale nawet taki wzrost nie ma najmniejszego znaczenia prognostycznego.

Dzisiaj najważniejszym wydarzeniem będzie oczywiście komunikat, który ogłosi FOMC po swoim posiedzeniu. Piszę o komunikacie, bo decyzja może być tylko jedna: stopy procentowe się nie zmienią (5,25 proc.).

Najważniejsza będzie treść komunikatu. Wydaje się jednak, że nie będzie w nim niczego zaskakującego. Komitet powtórzy, że gospodarka się rozwija, presja inflacyjna maleje, ale niepokoić może wzrost cen energii i nadal trzeba zachować czujność. Jednak być może FOMC odniesie się też do problemów rynku kredytów hipotecznych w USA. Można wręcz powiedzieć, że to jest prawie pewne.

Prawie pewne jest też to, że Fed będzie się starał rynek uspokoić. Jak widać komunikat FOMC powinien posiadaczom akcji pomóc. Jest jednak małe ,,ale". Gdyby gracze doszli do wniosku, że Fed nie będzie chciał ratować rynków finansowych przez obniżanie stóp procentowych to gracze będą tak bardzo zawiedzeni, że dojdzie do wyprzedaży. Ten, pesymistyczny scenariusz jest jednak mniej prawdopodobny.

Przedtem, podczas sesji na rynkach europejskich, dowiemy się jeszcze, jaka była czerwcowa produkcja w Niemczech, ale nie będzie to miało żadnego wpływu na zachowanie graczy. Rynek będzie czekał na komunikat Fed, ale po drodze jest jeszcze publikacja raportu o wydajności pracy w USA w drugim kwartale. Im wyższa tym lepiej dla akcji i gorzej dla dolara, bo wysoka wydajność ogranicza inflację. Gracze mogą się jednak skupić na drugiej liczbie z tego raportu - jednostkowych kosztach pracy (też drugi kwartał). Im wyższe tym lepiej dla dolara i gorzej dla akcji.

dziś w money
giełda
komenatrze giełdowe
KOMENTARZE
(0)