W połączeniu z wiadomościami o rozprzestrzeniającej się epidemii świńskiej grypy nie zachęcało to popytu do aktywności. Po słabym otwarciu byki starały się jeszcze ratować sytuację i zatrzymały spadki, ale próba odreagowania szybko została zatrzymana, a rynki utknęły wąskiej konsolidacji. Ten mało ciekawy obraz zmienił początek notowań w USA, gdzie indeksy po spadkowym początku szybko zaczęły odrabiać straty, a w ślad za nimi podążyła Europa. Poprawa była na tyle zdecydowana, że wiele wskaźników kończyło sesję w pobliżu dziennych maksimów, a niektóre wyszły na lekkie plusy.
Nasz rynek nie był wyjątkiem na tle innych giełd i też zaczął od sporych minusów. Dalszy spadek w pierwszych minutach sprowokował wprawdzie odbicie, ale podaż na wiele nie pozwoliła. Wzrost nie dotarł bowiem nawet w bezpośrednie pobliże poprzedniego zamknięcia. Przed południem atmosfera zaczęła się wprawdzie stabilizować, jednak nadal miało to miejsce na dużych minusach. Druga część sesji przyniosła najpierw atak podaży, a potem odpowiedź byków, ale niewiele zmieniło to obraz rynku i kończyliśmy na minusach.
Niezdecydowanie, jakie przyniosła wczorajsza sesja nie niesie jeszcze mocniejszych sygnałów sprzedaży, ale pogarsza sytuację. Podaż pokazała bowiem, że nie zamierza oddać oporów w postaci dotychczasowego szczytu na 1785 pkt. i poziomu 1800 pkt., co z kolei mniejsza szanse na powrót do trendu wzrostowego w najbliższym czasie. Wczorajsze notowania za oceanem sugerują dalsze osłabienie, zwłaszcza na początku dnia, jednak jeśli dojdzie do mocniejszego ataku na wsparcia w strefie 1633-1660 pkt., można oczekiwać ożywienia popytu. Niewykluczone więc, że kolejne sesje upłyną pod znakiem konsolidacji bez większych rozstrzygnięć.
