Po neutralnym otwarciu główne wskaźniki rynku akcji w Warszawie zaczęły się usuwać. Korekcie cen na naszym rynku sprzyjała nie tylko sama chęć zrealizowania zysków po ostatniej serii wzrostów, ale przede wszystkim pogarszające się nastroje na pozostałych rynkach akcji. Poniedziałkowe spadki indeksów na europejskich parkietach w miarę upływu czasu miały coraz większy zasięg, po południu traciły już 3-4 proc. do piątkowego zamknięcia. Negatywne nastroje na giełdach kształtowała w dużej mierze przecena na kontraktach na główne amerykańskie indeksy.
Zgodnie z oczekiwaniami początek notowań na Wall Street upłynął pod znakiem wyraźnej przeceny. Inwestorów nie były w stanie zachęcić do kupna znacznie lepsze od oczekiwań wyniki Bank of America, którego zysk na akcję był 9-krotnie lepszy od prognoz. Rynek taki rozwój wypadków najwyraźniej już zdyskontował. Tymczasem na Wall Street napór sprzedających w miarę upływu czasu stawał się coraz większy.
Na GPW mamy do czynienia z korektą cen akcji, rozpoczętą w ubiegłym tygodniu, po kilkutygodniowych silnych wzrostach, w wyniku których główne indeksy zyskały ponad 30 proc. na wartości. W przeciwieństwie do piątkowej sesji, w poniedziałek do najmocniej taniejących podmiotów należały te z segmentu małych i średnich spółek. na poniedziałkowym zamknięciu tylko nielicznym maluchom udało się uniknąć korekty. Warto mieć na uwadze, że podczas ostatniej mini-hossy właśnie one należały do liderów wzrostów na naszym parkiecie.
W końcówce sesji główne indeksy naszego rynku pogłębiły jeszcze spadki. Przeceny nie były w stanie powstrzymać nawet zaskakująco dobre dane o produkcji przemysłowej w marcu, które nie zrobiły żadnego wrażenia na inwestorach. Na zamknięciu WIG20 zjechał 2,4 proc. pod kreskę, wskaźnik szerokiego rynku spadł o 2,5 proc. Z kolei indeksy segmentu małych i średnich spółek sWIG80 i mWIG40 zniżkowały odpowiednio o 3,5 i 2,2 proc.