Pomimo, że po wielu dniach negatywnych odczytów akcje były bardzo wysprzedane, to niedźwiedzie potrafiły znaleźć tyle siły, że w okolicach południa WIG20 nawet zaczerwienił się. Złemu zachowaniu warszawskiej giełdy nie towarzyszyły w tym czasie parkiety zachodnioeuropejskie co jedynie ukazuje słabość GPW.
Przyczyną niemrawości dzisiejszego odbicia były z pewnością kolejne niepokojące informacje zza oceanu. Fatalne wyniki opublikowały Citigroup oraz Bank of America, o których od paru dni jest bardzo głośno. Pierwszy z tego tandemu poinformował ponadto, że zostanie podzielony na dwie części, drugi natomiast dostanie po raz kolejny pomoc od rządu. Inwestorzy na Wall Street jednak pozytywnie odebrali te informacje bądź co bądź ukazujące słabość sektora finansowego. Indeksy w Nowym Jorku zazieleniły się na otwarciu, co doprowadziło do lepszej końcówki notowań w Warszawie. Ostatecznie indeks wzrósł o ponad jeden procent i zamknął się powyżej poziomu 1700 punktów.
Oprócz tak wyczekiwanych informacji ze spółek amerykańskich dzisiaj opublikowane zostały również ważne raporty makroekonomiczne. Dowiedzieliśmy, że inflacja CPI pokazuje najmniejszy roczny wzrost od 54 lat, a produkcja przemysłowa spadła w grudniu dwa razy bardziej niż tego oczekiwano. To jeszcze nie deflacja, gdyż inflacja bazowa nadal rośnie w prawie dwuprocentowym tempie rocznym, ale strach przed nią z pewnością nie ustępuje.
Na rynku walutowym rano mieliśmy do czynienia z umocnieniem się złotego, co mogło budzić nadzieję na zanegowanie wczorajszego wybicia powyżej ważnego poziomu 4,20 ze euro. Niestety po południu główny trend ponownie się ujawnił i rozpoczął się tak nielubiany przez posiadaczy walutowych kredytów hipotecznych ruch na północ. To bardzo zły znak na przyszłość.
ZOBACZ TAKŻE: