Patrząc na rynek przez pryzmat pojedynczych sesji czasami łatwo przeoczyć sygnały, które pojawiają się znacznie wcześniej i pozwalają oczekiwać takich sesji, jak dzisiejsza.
Z perspektywy dzisiejszego poranka nic nie mogło zapowiadać zwyżki WIG20, która doda mu przeszło 3,7 procent wartości. Brak wiary graczy doskonale widać było po rynku terminowym, który zaczął sesję w rejonie wczorajszego fixingu.
Oceniając dzisiejszą sesję warto jednak cofnąć się do zeszłej środy, kiedy o poranku rynek kreślił minima w trendzie spadkowym, by skończyć sesję dynamicznym wzrostem. To właśnie wtedy pojawiły się sygnały wyczerpania podaży - brak chętnych do sprzedawania, gdy rynek przebił ważne wsparcie - i dzisiejsza zwyżka była echem zmarnowanej wówczas przez niedźwiedzie szansy. To w zeszłą środę doszło do przesilenia, które dziś wróciło na rynek ze zdwojoną siłą.
W pierwszej godzinie jasne było, iż w obozie byków gra większy kapitał - wzrost indeksu o 2 procent potwierdzała wielkość obrotu. Na to czytelne ożywienie kupujących nałożyła się sytuacja techniczna. Bilansem pierwszej godziny było blisko 250 mln obrotu i pokonanie przez WIG20linii oporu, która dla techników była sygnałem kupna na granicy dwutygodniowej konsolidacji. W kolejnych godzinach rynek szedł do góry pchany wiarą we własną przyszłość i pozytywnymi impulsami z innych giełd.
Konsekwencją dwóch środowych rajdów powinno być przepchnięcie WIG20 ponad lukę w rejonie 3727 pkt, która jest ostatnim silnym oporem w drodze do szczytów hossy. Po dzisiejszym wzroście jest do nich bliżej, niż może się wydawać. Jeśli popyt odniesie kolejny sukces techniczny, tylko radykalne pogorszenie nastrojów na świecie może zatrzymać tradycyjny rajd Świętego Mikołaja, który staje się udziałem większości rynków w końcówce roku.
