Pojawienie się wczoraj popytu na nieco wyższym pułapie świadczy o tym, że prawdopodobnie kupujący będą próbowali bronić rynku na wspomnianym wsparciu.
Po spadkowym wyłamaniu w USA czwartkowa sesja na GPW musiała przynieść przecenę, a niewiadomą była jedynie jej skala i kondycja sił popytu. Ten test wypadł dla byków nienajgorzej, co nie zmienia jednak pro-spadkowego obrazu rynku.
Popyt przede wszystkim aktywował się w pierwszych dwóch godzinach handlu, co pozwoliło ustabilizować indeks WIG20 w okolicy 1550 punktów. Właściwie do końca sesji indeks mocno nie odskoczył od tego poziomu, kończąc notowania 5,8% zniżką.
Nieco lepiej spisywały się indeksy szerokiego rynku - swig80 i mwig40 straciły ok. 3,3%. Mniejsze spadki są związane z tym, że szeroki rynek uczestniczył jedynie w małym stopniu w październikowo-listopadowej fali wzrostowej na rynku.
W złej sytuacji na rynku nie pomagały również dane makro. Produkcja przemysłowa w Polsce w październiku zanotowała 0,2% wzrost przy oczekiwaniach wyższych o dwa punkty procentowe, a z gospodarki amerykańskiej wypłynęły kolejne złe dane z rynku pracy.
Sytuacja techniczna indeksu największych spółek nadal wskazuje na test dołka 1470 punktów. Pojawienie się wczoraj popytu na nieco wyższym pułapie świadczy o tym, że prawdopodobnie kupujący będą próbowali bronić rynku na wspomnianym wsparciu.
Dzisiejszą sesję zaczynamy od wzrostów mimo wczorajszego kolejnego ciosu podaży na Wall Street. Od rana pomagają nam wyższe notowania kontraktów amerykańskich, lecz podchodziłbym sceptycznie do tego, czy wyższe poziomy uda się utrzymać graczom za Oceanem.