Czy byki mogły sobie wyobrazić lepszy wstęp do ostatniej w tym tygodniu sesji? Indeksy na Wall Street poddane kwartalnemu liftingowi, po lepszych od oczekiwań danych makro (zrewidowane w górę odczyty PKB za ostatni kwartał, niższa liczba bezrobotnych) nie ugięły się pod presją drożejącej ropy i zanotowały wzrost o 0,4 %.
Prócz silnego wzrostu cen ropy, 1 % zwyżką mogła się pochwalić także miedź. W tym otoczeniu kiedy nie przebrzmiały jeszcze echa czwartkowej decyzji S&P o podniesieniu polskiego ratingu pochodna zanotowała ... zaskakująco słaby rezultat. Przeważyła ostrożność, która jak się wkrótce okazało była nieco przesadzona. Początek notowań na rynku kasowym był zdecydowanie lepszy. Indeks wzrósł o 24 pkt. a kolejnych 20 pkt. zdobył w pierwszej godzinie notowań.
Liderami zwyżki były naturalnie spółki surowcowe na czele z KGH, PKN i LTS. Taki wynik na każdej innej sesji z pewnością zadowoliłby posiadaczy akcji ale dziś WIG20 mierzył się z rekordem wszechczasów. Zbliżywszy się doń na 8 pkt. popyt zdezerterował. Już wczoraj nie grzeszył siłą, obroty były niebezpiecznie niskie, w piątek zaś ten element dalej szwankował. Po porannej próbie indeks zaczął się osuwać w stronę otwarcia luki.
Apogeum spadku przypadło na moment gdy pojawiła się informacja o braku porozumienia pomiędzy PKN i stroną kazachską w sprawie wydobycia ropy z tamtejszych złóż. Przez chwilę indeks znalazł się poza obszarem luki, ale nie domknął jej na stałe. Zamknięcie na poziomie 3520 pkt. oznacza, że popyt zdołał uratować odrobinę z piątkowych zysków. To o tyle istotne, że kupujący mogą mówić o pewnym osiągnięciu, którym jest przerwanie linii 2 miesięcznego trendu spadkowego.
Cofnięcie się WIG20 spod poziomu 3550 pkt. jest w tym kontekście ruchem powrotnym do przełamanej linii trendu. Odbicie od technicznego oporu nie jest w związku z tym wystarczającym powodem by dyskwalifikować cały 2 tygodniowy ruch wzrostowy i skazywać go na niepowodzenie.