Trwa ładowanie...
Zaloguj
Notowania
Przejdź na

Są szanse na wzrosty. Wszystko zależy od szefa Fed

0
Podziel się:

Po raz pierwszy od wielu dni posiadacze akcji mają szansę na spokojną noc i sen nieprzerywany obawami o spadek cen akcji. O ile Wall Street utrzyma wzrosty, a Fed nie rozczaruje inwestorów.

<b>Emil Szweda</b> 
<br /><br />
Analityk Noble Securities
<b>Emil Szweda</b> <br /><br /> Analityk Noble Securities

Dzisiejsze sesje rozpoczęły się od zaskakującego wzrostu indeksów na wielu rynkach europejskich i próżno szukać uzasadnienia takiego zachowania (zgodnego na najważniejszych parkietach) w napływających danych. Wyższe ceny szybko zostały wykorzystane przez sprzedających i wzrostowy incydent został szybko zapomniany. Tymczasem mógł być też próbą testowania rynku, jego podatności na odbicie w warunkach skrajnego wyprzedania.

Jeszcze przed południem większość indeksów ustaliła dzienne minima i rozpoczęła się powolna wspinaczka. Na części parkietów europejskich indeksom udało się przejść na zieloną stronę (Paryż, Londyn, Moskwa), na kilku tylko ograniczyć straty (Frankfurt, Warszawa, Budapeszt). Była to jedna z najlepszych końcówek sesji w ostatnich dniach, które wcześniej przypominały wyrzucanie akcji jak konfetti. Notowania w USA rozpoczęły się od zwyżek, które w innym kontekście nazwać by można rakietowym wystrzałem optymizmu, ale w tym, który znamy, wzrost S&P o 3 proc. jest tylko odbiciem zdechłego kota po wcześniejszej panicznej wyprzedaży.

Dobre i tyle, jeśli wziąć pod uwagę, że na cały pokład optymizmu inwestorów wystarcza nadzieja na bliżej nie sprecyzowaną akcję Fed. Oczywiście można liczyć na wsparcie _ werbalne _ w postaci gwarancji utrzymania stóp na rekordowo niskim poziomie przez naprawdę długi czas, ale czy także na kolejną rundę zatopienia rynków w gotówce? Tutaj zdania są podzielone. Oczywiście może być i tak, że inwestorzy wcale nie liczą na Fed, ani na nic innego - indeksy są wyprzedane tak bardzo, że odbicie musiało kiedyś nadejść z _ czystej fizyki rynków _. Czemu akurat nie dziś?

Okoliczności - biorąc pod uwagę zachowanie rynków obligacji w USA i w Europie - są dogodne, by próbować wrócić z pieniędzmi na parkiety. Inna sprawa jak długo zdechły kot może lewitować?

Jeśli trzymać się analogii z październikiem 2008 r. - przy czym nie chodzi to o analogię dotyczącą warunków około rynkowych, ale samego tempa spadku cen akcji i indeksów - to najostrzejsza faza spadków trwała wówczas trzy tygodnie i była przerywana maksymalnie trzema spokojniejszymi sesjami, które nie dawały wcale silnych wzrostów, lecz tylko okazję do nabrania oddechu. Korekta - jeśli można tak nazwać przerwę w wyprzedaży - daje tę cenną wskazówkę, że pomaga określić rozkład sił na parkiecie.

Jakikolwiek trwalszy wzrost (np. tygodniowy) i odbicie rzędu 10 proc. byłby w tych warunkach niebywałym sukcesem. Ale obserwując determinację podaży w ostatnich dniach, można zaryzykować tezę, że czas w którym będzie można liczyć na odbicie takiego rzędu 10 (z pewnością nadejdzie, pytanie z jakiego poziomu), jeszcze nie nadszedł.

Jeśli chodzi o nasz parkiet trudno o wyróżnienia. Handlowy został przeceniony o ponad 8 proc. po publikacji słabszych niż oczekiwano wyników, TP SA po raz pierwszy w tych dniach sprostała mitowi spółki defensywnej zyskując dziś symbolicznie, ale nie poddając się wyprzedaży. Obroty akcjami WIG20 były dziś bardzo wysokie, porównywalne tylko z nielicznymi sesjami w historii GPW (uwzględniając, że do 2010 r. były _ podwajane _).

Cała sekwencja spadkowa liczona od szczytu hossy zabrała już 38,2 proc. samej hossy, a więc została zatrzymana (póki co) na jednej ze złotych proporcji Fibonacciego. Następna taka szansa na zatrzymanie spadków trafi się nieco poniżej 2100 punktów.

giełda
komenatrze giełdowe
wiadomości
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
Noble Securities
KOMENTARZE
(0)