Window dressing na dzisiejszej sesji niezbyt się udał. Tym samym po raz pierwszy od bodajże 12 kwartałów mamy spadkowe 3 miesiące na GPW.
Analizując przebieg dzisiejszych (ale i poprzednich) notowań można nawet pokusić się o tezę, że coś się zacięło w maszynce do robienia pieniędzy na GPW. Gdy pod koniec kwartału ceny akcji nie rosną można się zacząć co w tym czasie robiły fundusze. Być może zagadka wyjaśni się w najbliższych dniach i dowiemy się o rekordowym spadku napływów środków do TFI we wrześniu.
Indeks WIG20 zakończył dzisiejszą sesję na poziomie 3633 pkt. po spadku o 1,15 proc. Bardzo pogorszyło to obraz techniczny rynku (zamknięta luka hossy), w dodatku zaś stało się to bez ważnych danych fundamentalnych.
Podobne co WIG20 straty zanotowały też pozostałe indeksy. Obroty zaś pozostały na dość mizernym poziomie (nieco ponad 600 mln na WIG20 i 1 mld na całym rynku). W dodatku na rynkach światowych mieliśmy dziś do czynienia z dość neutralnymi poziomami. Rosły notowania w Budapeszcie, czy Moskwie. Traciła zaś giełda w Londynie. Większość zmian indeksów nie przekraczała jednak 1 proc.
Doś ciekawie wygląda końcówka notowań w Niemczech. DAX z plusów jakie notował przed godziną 16. w momencie gdy kończyły się notowania w warszawie ostro pikował w dół, tracąc przed 17. nieco ponad 0,5 proc. Początek sesji w USA też przyniósł niewielkie spadki. Około 17. indeks DJIA tracił 0,25 proc.
Najprawdopodobniej mamy do czynienia z przemeblowaniem portfeli i globalną ucieczką od ryzyka. Inwestorzy uciekają z pozycji dolarowych i lokują aktywa w złocie. Tu szukałbym odpowiedzi do ostatnich spadków na GPW, która jest postrzegana jako rynek wschodzący, a przez to ryzykowny. Do dlatego słabe dane z USA szkodzą indeksom warszawskim bardziej niż nowojorskim, choć akurat dzisiejsze dane makro z amerykańskiego rynku wielkich zmian nie wniosły bo nie okazały się zbyt odległe od wcześniejszych prognoz.
Przez weekend jest więc o czym myśleć, choć wpadanie w tony bessowe, po tym jak jeszcze na początku tygodnia żywe były nadzieje na atak na szczyty hossy wydaje się przedwczesne.