Środa była kolejnym w ostatnim okresie nieprzyjemnym dniem dla większości inwestorów na GPW.
Zarobić było bardzo ciężko nie tylko przez to, że olbrzymia większość walorów kończyła dzień na minusie, ale również dlatego, że nie mieliśmy do czynienia z jakimiś większymi odbiciami wzrostowymi, które jednak często zdarzają się na mocno spadkowych sesjach.
Utrzymywanie się cen na niskich poziomach mimo słabego rozpoczęcia wczorajszych notowań pokazuje, że na rynku dominuje strach przed zakupami. Biorąc pod uwagę fakt, że spadki trwają już kilka tygodni, spodziewałbym się niedługo sporego wzrostowego odbicia. Widoczny wśród inwestorów pesymizm i strach mogą spowodować, że część inwestorów nie uwierzy w pierwsze oznaki odbicia, a gdy będzie ono bardziej widoczne będą szybko dołączać do już rozpoczętego ruchu.
Mimo coraz bardziej prawdopodobnego odreagowania na parkiecie, trudno być rynkowym optymistą. Wczorajszy, kolejny dzień spadków potwierdza krótkoterminowy trend zniżkowy, który moim zdaniem może się jeszcze przedłużyć w czasie i wielkości. Dla rynku ważne obecnie będą najbliższe kilkanaście sesji, podczas których coraz więcej spółek będzie publikowało raporty kwartalne - to pozwoli inwestorom na wyselekcjonowanie grona spółek, które będą zachowywać się lepiej od rynku. Biorąc bowiem pod uwagę dotychczasową skalę spadków, niemało spółek po publikacji lepszych od oczekiwań wyników będzie zasługiwało na spore wzrosty.
Drugim czynnikiem ważnym dla rynku, oprócz coraz częstszych publikacji wyników finansowych, jest zachowanie się giełd zagranicznych, w tym przede wszystkim USA. Słabe nastroje w Stanach zdecydowanie deprymują graczy na naszym rynku, choć po pewnym czasie prawdopodobnie będziemy w stanie oderwać się od naśladowania ruchów giełd za oceanem. Po wczorajszej lekko pozytywnej sesji w USA dziś czeka nas test siły rynku - zobaczymy, czy popyt jest w stanie zaangażować więcej sił.