Trwa ładowanie...
Zaloguj
Notowania
Przejdź na

Szczyt do połowy pełny, czy do połowy pusty?

0
Podziel się:

W czwartek Europejski Bank Centralny cudu nie dokonał, ale zrobił sporo. Inwestorzy byli rozczarowani. Wszystko wskazuje na to, że podobnie może być ze szczytem Unii Europejskiej.

<b>Roman Przasnyski</b>
<br /><br />
Od lat związany z polskim rynkiem kapitałowym i bankowością inwestycyjną. Były pracownik naukowy na Wydziale Zarządzania Uniwersytetu Gdańskiego i doświadczony dziennikarz.
<b>Roman Przasnyski</b> <br /><br /> Od lat związany z polskim rynkiem kapitałowym i bankowością inwestycyjną. Były pracownik naukowy na Wydziale Zarządzania Uniwersytetu Gdańskiego i doświadczony dziennikarz.

Reakcja inwestorów na to, co usłyszeli na konferencji po czwartkowym posiedzeniu Europejskiego Banku Centralnego, a raczej na to, czego nie usłyszeli, wydaje się być przesadzona. Daje jednak przedsmak tego, co może dziać się na rynkach po zakończeniu szczytu państw Unii Europejskiej. Nawet w wersji super optymistycznej, czyli przyjęcia przez wszystkie państwa niemiecko-francuskich propozycji dyscyplinujących finanse publiczne, ale bez zastosowania jakiejś finansowej wunderwafe do zażegnania kryzysu, inwestorzy mogliby poczuć się nieco rozczarowani.

Powszechna i natychmiastowa zgoda wszystkich członków wspólnoty na ostre warunki i sankcje za ich nieprzestrzeganie, wariant forsowany przez Niemcy, od początku był mało realny. Same deklaracje krajów unijnych nie byłyby wystarczające i prawdopodobnie czekałaby nas wielomiesięczna procedura uzgadniania i zatwierdzania zmian na szczeblu poszczególnych państw proponowanych rozwiązań.

Czołowi politycy unijni mieli świadomość, że na dalszą zwłokę nie można sobie pozwolić. Wariant którego można było się spodziewać po szczycie z największym prawdopodobieństwem, to podział krajów europejskich na najbardziej zdeterminowaną elitę z jednej strony i outsiderów, którzy znajdą się w poczekalni w roli petentów. I taki jest dotychczasowy stan po pierwszym dniu obrad. Umowy międzyrządowe podpisze 17 państw strefy euro i sześciu śmiałków spoza tego grona, w tym Polska. Jak rynki na taki wariant zareagują, nie sposób przewidzieć.

Po czwartkowych spadkach o 2,5 proc. w Paryżu, 2 proc. we Frankfurcie i 1,9 proc. w Londynie, trudno być optymistą. Wrażenie robi także ponad 2 proc. spadek amerykańskiego S&P500. Inwestorzy na Wall Street większą wagę przykładają do tego, co dzieje się w Europie, niż do sytuacji na własnym podwórku, gdzie widoczne są oznaki poprawy, o czym świadczy choćby spadek liczby wniosków o zasiłek dla bezrobotnych.

Poranne notowania kontraktów terminowych sugerują pesymistyczny wariant reakcji rynków na wyniki pierwszego dnia szczytu. Początkowo pochodne na wskaźniki amerykańskie oscylowały wokół czwartkowego poziomu, na CAC40 rosły o 0,1 proc., a na DAX o tyle samo spadały. Z czasem spadki notowań kontraktów były już powszechne i przybierały na sile.

W Azji dziś wyraźnie spadkowo i to mimo dobrych danych makroekonomicznych. Nikkei spadł o 1,5 proc., mimo że japońska gospodarka wzrosłą w trzecim kwartale o 5,6 proc., mocniej niż się spodziewano. Na godzinę przed końcem handlu o 0,5 proc. w dół szedł Shanghai B-Share, a Shanghai Composite spadał o 0,8 proc. W Chinach zanotowano spadek inflacji z 5,5 do 4,2 proc. Dynamika produkcji przemysłowej była w listopadzie nieco niższa niż się spodziewano i niższa niż przed miesiącem. Połączenie tych dwóch informacji może wskazywać na hamowanie tamtejszej gospodarki. Dobrą wiadomością był silniejszy niż oczekiwano wzrost sprzedaży detalicznej o 17,3 proc.

giełda
komenatrze giełdowe
wiadomości
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
Open Finance
KOMENTARZE
(0)