Trwa ładowanie...
Zaloguj
Notowania
Przejdź na
Krzysztof Barembruch
|

To tylko zadyszka, czy coś więcej?

0
Podziel się:

Po kilku niezłych tygodniach warszawska giełda w ostatnich dniach wyraźnie dostała zadyszki.

To tylko zadyszka, czy coś więcej?

Po kilku niezłych tygodniach warszawska giełda w ostatnich dniach wyraźnie dostała zadyszki.

Co prawda gdyby nie piątkowy zjazd cen największych spółek o ponad 3 proc. można byłoby mówić o remisie (jeszcze w czwartek mieliśmy na parkiecie bilans tygodnia z dwoma sesjami wzrostów i dwoma spadków), ale i tak wymagałoby to sporej dawki dobrej woli. Po pierwsze dlatego, że spadki w zeszłym tygodniu były głębsze, niż przeplatające się z nimi odbicia. Po drugie dlatego, że sesjom wzrostowym towarzyszyły żenujące obroty, jako żywo świadczące o tym, że rynek nie ma już siły piąć się wyżej.

Z jednej strony trudno się dziwić - w końcu od kilku tygodni z mniejszymi lub większymi (ostatnio) kłopotami giełda pięła się w górę, więc jakieś spadkowe odreagowanie jest całkiem na miejscu. Ale z drugiej strony posiadacze akcji mogą czuć zawód: po raz kolejny nie udało się pokonać żadnej z ważnych barier. WIG20 i WIG zbliżyły się na 2-3 proc. do swoich lutowych lokalnych szczytów (tam skończyła się poprzednia fala odreagowania jesienno-zimowej bessy) i znów się od niej odbiły. Wygląda na to, że sprawdzają się przepowiednie niektórych analityków, którzy wieszczą dla giełdy dobre kilka miesięcy płaskiego trendu. I rzeczywiście, jeśli spojrzeć na indeksy z dalszej perspektywy, to od jakiegoś czasu odbijają się od ściany do ściany, pozostając w pobliżu dna bessy.

Główną przyczyną coraz większych kłopotów naszych posiadaczy akcji jest pogarszająca się sytuacja giełd nowojorskich. Czy to się komuś podoba, czy nie, cały świat giełdowy bierze pod uwagę to co się dzieje na Wall Street, choć przecież amerykańska gospodarka (a więc i notowane na giełdach USA spółki) to ledwie 20-25 proc. światowego potencjału. Tymczasem na parkietach w Nowym Jorku ubiegły tydzień przebiegał pod hasłem spadków. Ten najważniejszy, Dow Jones, spadł cztery razy na pięć sesji.

Ta największa przecena, piątkowa (Dow Jones stracił ponad 2 proc., a Nasdaq ponad 2,6 proc.), może jeszcze odbijać się czkawką inwestorom na całym świecie, bo giełdy w Europie nie do końca zdążyły je zdyskontować. Inwestorów pod koniec tygodnia zasmuciły głównie słabsze od oczekiwań wyniki finansowe i obniżka prognoz na przyszłość, które ogłosił koncern General Electric. Dowodzi on, że gospodarka amerykańska zwalnia na tyle, że mus się to odbić na wynikach firm.

Najbliższe sesje odpowiedzą na pytanie o charakter ostatniej przeceny. Jeśli powodem gorszych dni jest zwykłe odreagowanie i zadyszka po wzrostach, to spadki powinny zostać szybko zatrzymane. Inaczej trzeba będzie definitywnie zapomnieć o przebijaniu szczytów i przygotować się na obronę styczniowego dna bessy. Wzrost obrotów na spadkowej, piątkowej sesji zdaje się potwierdzać ten niekorzystny scenariusz, aczkolwiek wymagający jeszcze kilku innych ,,dowodów rzeczowych".

Wiele oczywiście zależy od Ameryki, gdzie trwa festiwal wyników kwartalnych spółek. Im więcej będzie takich niemiłych zaskoczeń, jak wyniki GE, tym gorsze będą rokowania dla światowych giełd.

dziś w money
giełda
komenatrze giełdowe
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
KOMENTARZE
(0)