Nie trzeba oficjalnych danych makro, aby dowiedzieć się co nieco o gospodarce Stanów Zjednoczonych. Z informacji dziś podanych, znów wychodzi, że USA mają problem. Zdają się to zauważać inwestorzy, którzy na otwarciu sesji sprzedawali akcje.
Diabeł tkwi w szczegółach - mówi znane przysłowie. Warto więc zwrócić uwagę na kilka mniej istotnych, ale wcale nic nie znaczących informacji. Kolejność istotności czytelnik niech już sobie sam ustali.
Po pierwsze - Nokia. Spółka zapowiedziała, że jej marża netto wzrośnie w przyszłym roku (bądź po 2 latach - zastrzeżono) o 20 proc. Dużo? Niekoniecznie - dotychczas ten wzrost wynosił 19 procent. Inwostorzy także spodziewali się więcej i akcje producenta telefonów przeceniono o 4 proc. na otwarciu.
Po drugie - analitycy szacują, że listopadowy odczyt indeksu mierzącego zyski fudnuszy hedgingowych na świecie(Global Hedge Fund Index) stracił w tamtym czasie 2,9 proc. Tym razem odwrotne pytanie - mało? Nie, to największa strata indeksu od kwietnia 2000 r. (-3,9 proc.) gdy pękała bańka internetowa. Domyślam się, że niepewność sytuacji w tamtym miesiącu zaważyła na takim wyniku funduszy. Jak widać "duzi" też nie wiedzą do końca w którym miejscu znajduje się rynek.
Dalej. JPMorgan obniżył rekomendacje dla amerykańskiej finansjery (Goldman Sachs Group, Morgan Stanley, Merrill Lynch, czy Lehman Brothers) ze względu na niższe przyszłe przychody oraz problemy na rynku długu. Reakcja inwestorów nie była jednak znacząca - sektor ten został obniżony w ratingach już trochę wcześniej.
Do skutku nie doszło także zapowiadane przejęcie od H&R Block(firmy zajmującej się kredytami sub-prime) spółki córki - Option One Mortgage Corp. - przez Cerberus Capital Management. Brzmi skomplikowanie, ale wniosek z tego taki, że odpowiednich pieniędzy na akwizycje brak, albo ryzyko zbyt duże. Tak czy siak, w wyniku tej decyzji pracę straci 620 ludzi.
Warto jeszcze zwrócić uwagę na wypowiedź Anthonego Ryana pracującego w departamencie skarbu, który stwierdził, że uzdrowienie rynku kredytowego może zająć więcej czasu, niż się dotąd spodziewano, tak aby odzyskać zaufanie do bardziej ryzykownych instrumentów. Dodał także, że gospodarka powinna nadal się rozwijać, pomimo wspomnianych kłopotów oraz tych na rynku nieruchomości.
Wszystko to przełożyło się na otwarcie indeksów poniżej wczorajszych poziomów. Spadki jednak nie były duże i po 40 min. handlu wynosiły 0,32 proc. na Dow Jones, 0,44 porc. na Nasdaq i 0,57 na S&P. W perspektywie jutrzejszych danych(planowane zwolnienia, indeks ISM) a przede wszystkim piątkowych(raport z rynku pracy w listopadzie) dziś sesja powinna być spokojna i zakończyć się podobnie jak się zaczęła.