Zachowanie inwestorów w USA robi się pomału trochę nudne: jakiekolwiek informacje wypłyną z gospodarki i ze spółek, rynek chce iść w górę. Dziś ten schemat znów się powtarza.
Wskaźnik wyprzedzający koniunktury wzrósł mniej niż przewidywano, bo o 0,1 proc. wobec 0,2 procent. W przeciwieństwie do rejonu Nowego Jorku, indeks FED Philadelphia sprawił dziś negatywną niespodziankę zniżkując do poziomu -24,9 pkt. wobec przewidywanego poziomu -15 punktów. To najniższy poziom o 7 lat.
Sektor wytwórczy w USA ma coraz większe kłopoty, wraz z rozszerzaniem się kryzysu nieruchomości.
Do tego nieco gorsze od słabych przewidywań wyniki podał Merilll Lynch: stracił on w I kw. 1,96 mld złotych. Analitycy spodziewali się straty rzędu 1,76 mld dolarów. To trzeci kwartał z rzędu, który bank przeżywa pod kreską. Władze instytucji postanowiły zwolnić kolejne 4 tys. pracowników.
O wiele bardziej pesymistyczni są inwestorzy w Europie. Notowania Nokii spadły aż o 12 proc. po wykazaniu 25 proc. wzrostu zysku netto do 1,22 mld euro. Analitycy oczekiwali poziomu 1,38 mld euro. Szef koncernu zapowiedział, że rynek telefonów komórkowych skurczy się w tym roku.
O kłopotach wspólnotowej gospodarki mówi także aukcja przeprowadzona przez Bank Anglii - instytucje finansowe zgłosiły popyt na 99 mld dolarów - trzy razy więcej niż zaoferowano.
Po niecałych dwóch godzinach sesji indeksy nieco się zreflektowały i Dow Jones zszedł pod kreskę (-0,18 proc.). Nie jest to jednak żadne odreagowanie dzisiejszych i ostatnich danych - po prostu brak dziś dobrych wiadomości. Jutro w planach nie ma żadnych danych makro, więc byki prawdopodobnie wykorzystają tę okazję do wzrostów. Czyżby taka sytuacja miała trwać do końca wyników za pierwszy kwartał?
ZOBACZ TAKŻE: