Trwa ładowanie...
Zaloguj
Notowania
Przejdź na

W gospodarce USA nie tak źle, na giełdach gorzej

0
Podziel się:

Cechą charakterystyczną mijającego tygodnia były dramatycznie niskie obroty.

W gospodarce USA nie tak źle, na giełdach gorzej

Cechą charakterystyczną mijającego tygodnia były dramatycznie niskie obroty. Taką tendencję obserwujemy już od kilku tygodni. Handel toczył się niemrawo, choć nie można powiedzieć, by brakowało momentów emocjonujących.

W poniedziałek mieliśmy mocne uderzenie popytu i dynamiczny wzrost indeksów. Ten ruch dawał nadzieję na trwalsze odbicie i kontynuację zwyżek. Skończyło się na nadziejach. Wtorkowa sesja wymazała niemal cały wzrost a kolejne utwierdziły nas w przeświadczeniu, że jesteśmy skazani na pełzanie w okolicach listopadowych dołków.

Wszystko wskazuje na to, że indeksy małych i średnich firm skutecznie się przed kontynuacją spadków wybroniły i widoczne są pierwsze oznaki poprawy sytuacji na tym rynku. Co ciekawe, w przypadku małych firm spadek obrotów nie był tak wyraźny a w przypadku sWIG40 widać nawet tendencję wzrostową. Oczywiście trudno mówić o ożywionym handlu, jednak te różnice w porównaniu do szerokiego rynku i dużych spółek zaczynają być zastanawiające.

Inwestorów nie były w stanie rozruszać liczne informacje makroekonomiczne. Wrażenia nie zrobiła na nich nawet zaskakująca nieco decyzja o kolejnym cięciu stóp przez Radę Polityki Pieniężnej aż o 0,75 punktu procentowego.

Sporo emocji przeżyli w czwartek gracze na rynku terminowym. W ciągu kilkunastu sekund wartość kontraktów na WIG20 spadła o prawie 80 punktów, równie szybko podnosząc się z kolan. Większość inwestorów nie zdążyła nawet na ten ruch zareagować. Paradoksalnie stracili sporo ci, którzy kierując się racjonalnymi strategiami stosując tzw. zlecenia stop, uruchamiane automatycznie, gdy kursy zbyt mocno odchylają się od ich oczekiwań. To cena braku płynności na rynku i choć był to krótkotrwały i raczej przypadkowy incydent, popsuł nastroje na dalszą część dnia i miał pewien negatywny wpływ na sytuację na rynku kasowym.

Nerwowe wahania, których wypadkowa trzyma nasz rynek przy poziomach ostatnich minimów bessy już dość długo z jednej strony nie nastrajają najlepiej, z drugiej pozwalają oczekiwać rychłego i dość radykalnego rozstrzygnięcia. Nie widać raczej impulsów, które byłyby w stanie poderwać rynek do góry.

Piątkowa sesja była tylko potwierdzeniem kiepskich nastrojów. Indeksy cały czas osuwały się a spadkom z grona największych przewodziły przez dłuższy czas tradycyjnie akcje PKO i Lotosu. Gdy wreszcie doczekaliśmy się najważniejszej i najbardziej w tym tygodniu wyczekiwanej informacji, czyli szacunkowych danych o dynamice PKB w Stanach Zjednoczonych w czwartym kwartale ubiegłego roku, handel wyraźnie się ożywił. Choć okazało się, że amerykańska gospodarka skurczyła się ,,jedynie" o 3,8 proc. a nie o ponad 5 proc., jak się spodziewano, euforia była umiarkowana i nie tak wielka, by wynieść nasze indeksy na zieloną stronę.

Dopiero gdy nasi inwestorzy upewnili się, co o danych sądzi ,,Ameryka", przez moment pojawiły się niewielkie plusy. A ponieważ i za oceanem wielkiego entuzjazmu nie było, to na pełzaniu przy dnie zakończyliśmy tydzień, który miał szanse być przełomowym. Bardziej istotne dla tamtejszych inwestorów okazały się nieco gorsze niż oczekiwano odczyt indeksu nastrojów konsumentów liczonego przez uniwersytet w Michigan i wskaźnik aktywności w przemyśle (Chicago PMI). Widocznie na większe ruchy musimy jeszcze poczekać, skoro żaden impuls nie pomaga.

Jestem umiarkowanym optymistą w patrzeniu na najbliższą przyszłość. Czeka nas kilkutygodniowy okres niezdecydowanych wahań, marazmu i zniechęcenia. To dobra podstawa do stawiania na kilkunastoprocentowy wzrost wartości indeksów. Mam wrażenie, że tej wiosny byki obudzą się pierwsze.

ZOBACZ TAKŻE:

dziś w money
giełda
komenatrze giełdowe
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
money.pl
KOMENTARZE
(0)