Główne indeksy otworzyły się wprawdzie na plusach, ale niedźwiedzie wykorzystały lepszy początek do sprzedaży i wskaźniki zaczęły szybko słabnąć. Poprzednie zamknięcia zostały naruszone, ale krótko potem spadki zostały zatrzymane, a rynki znów ruszyły do góry. Około południa potencjał zwyżki wyczerpał się i indeksy powoli osuwały się coraz niżej. Pogarszający się sentyment pogłębił słaby początek notowań za oceanem, który dał dodatkowy impuls dla spadków. Przecena przeważała w efekcie do końca dnia i najważniejsze wskaźniki kończyły na dziennych minimach lub w ich pobliżu.
WIG20 otworzył się wzrostem, ale choć podobnie jak na innych giełdach początek przyniósł spadki, to nie udało mu się powrócić na minus. Popyt odpowiedział odbiciem, które wyniosło indeks na nowe szczyty i dopiero tuż poniżej 1840 pkt. zostało wyhamowane. Rynek lekko się cofnął i na dłuższy czas wszedł w mało ciekawą konsolidację. Nieco ponad dwie godziny przed końcem zaczęło się jednak wyraźniejsze osłabienie. Krótko po rozpoczęciu sesji w USA, u nas zaatakowane zostało poprzednie zamknięcie. Obrona w końcówce skończyła się niewielką stabilizacją, ale ostatecznie zamknięcie wypadło na minimalnym minusie.
Nieskuteczna próba odreagowania spadków nie świadczy najlepiej o obecnych siłach popytu, choć nie zmieniła jeszcze w większym stopniu sytuacji. WIG20 w dalszym ciągu utrzymuje się powyżej istotnych wsparć w okolicach 1800 pkt. i na przebitej linii długoterminowego trendu spadkowego, obecnie na ok. 1780 pkt., a więc nie można na razie mówić o wyraźniejszych sygnałach sprzedaży. Z drugiej jednak strony przy obecnych poziomach ryzyko kolejnych testów tych barier jest duże, tym bardziej że podaż znów potwierdziła swą aktywność większymi obrotami. Wyraźne spadki w USA też będą impulsem dla ataku na wsparcia i choć w trakcie dnia popyt może podjąć walkę, zwłaszcza przy linii trendu, to ograniczenia są zagrożone i na wzrosty trudno dziś raczej liczyć.
