Trwa ładowanie...
Zaloguj
Notowania
Przejdź na
Paweł Cymcyk
|

Większość nie ma racji

0
Podziel się:

Po wczorajszym wyskoku WIG20 w końcówce notowań ponad poziom kwietniowych maksimów dziś najważniejszą kwestią było o ile uda się poprawić ten rekord i czy towarzyszyć będzie temu pozytywna atmosfera na zachodnich parkietach.

Większość nie ma racji

Początkowe takty nie zapowiadały większych emocji i sesja ciągnęła się ślamazarnie do godziny 14-tej, ale po niej nastąpił jednorazowy silny atak popytu, który doprowadził rynek na nowe roczne maksima.

Z uwagi na moment wybicia nie można go powiązać z europejskimi danymi makro, bo indeksy PMI dla sektora usług w strefie euro nie wzbudziły większego zainteresowania wśród inwestorów, ponieważ ich odczyty były zgodnie z niedawno publikowanymi szacunkami. Z kolei dość nietypową reakcję można było zobaczyć po danych o sprzedaży detalicznej w strefie euro w sierpniu. Okazał się, że w skali miesiąca zamiast wzrostu o 0,1 proc. mamy spadek sprzedaży o 0,4 proc., co jest skutkiem umacniającego się euro, ale takie dane zupełnie nie przeszkodziły kursowi euro zyskać na wartości i również wejść na półroczne maksima.

Cały wzrost tuż przed rozpoczęciem sesji w Stanach można więc uznać za swego rodzaju dyskontowanie opublikowanych danych z USA, gdzie indeks ISM opisujący sektor usług, który jednocześnie odpowiada za 90 proc. gospodarki amerykańskiej, był wyższy od oczekiwań. Dość to zagadkowe, że ostatnie dane z rynku pracy były słabe, zaufanie konsumentów spada, produkcja minimalnie rośnie, a usługi jak gdyby nigdy nic zwyżkują, chociaż za pozytywny sygnał trzeba uznać wzrost sub-indeksu nowych zamówień. Jego korelacja z przyszłymi odczytami ISM jest na tyle duża, że zapowiada ponowne przyspieszenie amerykańskiego PKB w czwartym kwartale. Można powiedzieć nareszcie, bo jest ono niezbędne aby liczyć na uzasadnienie do ostatnich zwyżek na rynkach.

Dzisiejszy atak na szczyty nie dziwi, bo ich wczorajsze pokonanie na fiksingu nie dało szansy wejścia graczom czekającym właśnie na ten impuls. Podczas sesji tego problemu nie było, więc kiedy tylko WIG20 naruszył wczorajsze maksima mogliśmy obserwować nagłe przyspieszenie dynamiki całego ruchu. Zakończenie wzrostem indeksu o 1,2 proc. jest poważnym buforem bezpieczeństwa dla byków, tylko nadal marsz na północ odbywa się niemal wyłącznie dzięki największym walorom. Na dzisiejszej sesji, choć przecież rekordowej, więcej spółek spadało (177) niż rosło (144). W tej chwili większość sygnałów technicznych (poza wykupieniem) będzie wskazywało na kupno i jednocześnie dominować będzie atmosfera nieuchronności zwyżek. Ponieważ oporu nie ma , a do najbliższego wsparcia jest 70 pkt. to popyt będzie się czuł pewnie. A pewność siebie to na rynku slaby doradca.

Po wczorajszym wyskoku WIG20 w końcówce notowań ponad poziom kwietniowych maksimów dziś najważniejszą kwestią było o ile uda się poprawić ten rekord i czy towarzyszyć będzie temu pozytywna atmosfera na zachodnich parkietach. Początkowe takty nie zapowiadały większych emocji i sesja ciągnęła się ślamazarnie do godziny 14-tej, ale po niej nastąpił jednorazowy silny atak popytu, który doprowadził rynek na nowe roczne maksima.

Z uwagi na moment wybicia nie można go powiązać z europejskimi danymi makro, bo indeksy PMI dla sektora usług w strefie euro nie wzbudziły większego zainteresowania wśród inwestorów, ponieważ ich odczyty były zgodnie z niedawno publikowanymi szacunkami. Z kolei dość nietypową reakcję można było zobaczyć po danych o sprzedaży detalicznej w strefie euro w sierpniu. Okazał się, że w skali miesiąca zamiast wzrostu o 0,1 proc. mamy spadek sprzedaży o 0,4 proc., co jest skutkiem umacniającego się euro, ale takie dane zupełnie nie przeszkodziły kursowi euro zyskać na wartości i również wejść na półroczne maksima.

Cały wzrost tuż przed rozpoczęciem sesji w Stanach można więc uznać za swego rodzaju dyskontowanie opublikowanych danych z USA, gdzie indeks ISM opisujący sektor usług, który jednocześnie odpowiada za 90 proc. gospodarki amerykańskiej, był wyższy od oczekiwań. Dość to zagadkowe, że ostatnie dane z rynku pracy były słabe, zaufanie konsumentów spada, produkcja minimalnie rośnie, a usługi jak gdyby nigdy nic zwyżkują, chociaż za pozytywny sygnał trzeba uznać wzrost sub-indeksu nowych zamówień. Jego korelacja z przyszłymi odczytami ISM jest na tyle duża, że zapowiada ponowne przyspieszenie amerykańskiego PKB w czwartym kwartale. Można powiedzieć nareszcie, bo jest ono niezbędne aby liczyć na uzasadnienie do ostatnich zwyżek na rynkach.

Dzisiejszy atak na szczyty nie dziwi, bo ich wczorajsze pokonanie na fiksingu nie dało szansy wejścia graczom czekającym właśnie na ten impuls. Podczas sesji tego problemu nie było, więc kiedy tylko WIG20 naruszył wczorajsze maksima mogliśmy obserwować nagłe przyspieszenie dynamiki całego ruchu. Zakończenie wzrostem indeksu o 1,2 proc. jest poważnym buforem bezpieczeństwa dla byków, tylko nadal marsz na północ odbywa się niemal wyłącznie dzięki największym walorom. Na dzisiejszej sesji, choć przecież rekordowej, więcej spółek spadało (177) niż rosło (144). W tej chwili większość sygnałów technicznych (poza wykupieniem) będzie wskazywało na kupno i jednocześnie dominować będzie atmosfera nieuchronności zwyżek. Ponieważ oporu nie ma , a do najbliższego wsparcia jest 70 pkt. to popyt będzie się czuł pewnie. A pewność siebie to na rynku slaby doradca.

dziś w money
giełda
komenatrze giełdowe
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
KOMENTARZE
(0)