Wczorajsze sesje na Wall Street pokazały, iż amerykańscy gracze szukają przestrzeni do korekty spadków po jednym z najgorszych miesięcy dla rynków w ostatnich latach.
Zwyżki były skromne, ale wystarczyły do tego, by gracze w Europie mogli zignorować spadki na rynku w Tokio, który mierzony indeksem Nikkei przecenił się o 1,3 procent. Efektem były kosmetycznie plusowe otwarcia rynków europejskich, które pozwoliły WIG20 zacząć sesję praktycznie bez zmian.
W kolejnych godzinach korelacja pomiędzy rynkami europejskimi a WIG20 została utrzymana i zarówno spadki, jak i wzrosty były tylko prostą kopią ruchów giełd światowych. Zejście na południe było konsekwencją przeceny niemieckiego DAX-a a ruch na północ optymizmem amerykańskich futures indeksowych. W takim stanie rynek dotrwał do danych makro w USA, które były na tyle ciekawe, iż stały się najważniejszym wydarzeniem rynkowym dnia - mimo tego, iż rynki je zignorowały.
Raport ADP pokazał, iż liczba miejsc pracy w amerykańskim sektorze prywatnym spadła w czerwcu o 79.000. Oznacza to, iż analitycy pomylili się szacunkach o blisko 100.000 na minus. Wartość prognostyczna tego raportu dla publikowanego jutro raportu rządowego jest niska, ale od w ostatnim czasie ADP okazywał się lepszy od oczekiwań i nie dawał tak pesymistycznego obrazu rynku pracy. Jeśli jutrzejszy raport również został przez analityków w prognozach przestrzelony - oczekuje się spadku miejsc pracy poza rolnictwem o 50.000 - to sesja czwartkowa może być dla rynków trudna.
W tym kontekście niski obrót na GPW i praktycznie zerowa zmiana wartości WIG20 jest w pełni zrozumiała. Gracze po obu stronach rynku musieli wstrzymać oddech i wstrzymali. Z punktu widzenia techniki ta konsolidacyjna sesja nie mogła przynieść zmiany. Indeks blue chipów pozostał na poziomach znanych z sesji wczorajszej. Gorzej radziły sobie indeksy małych i średnich spółek, które straciły dziś dynamicznie. Oznacza to, iż konsolidacji dane było dostąpić tylko blue chipom - reszta rynku kontynuowała przecenę i trend spadkowy.