Trwa ładowanie...
Zaloguj
Notowania
Przejdź na
Łukasz Bugaj
|

Wyniki spółek z USA w cieniu słabych danych makro

0
Podziel się:

Słabe dane makro, opublikowane w tym tygodniu, przeważyły szalę na rzecz niedźwiedzi. Przeciąganie liny, które trwa od kilku miesięcy pomiędzy bykami wspieranymi przez wyniki spółek, a niedźwiedziami, którym pomagają dane makro, jest jeszcze nie rozstrzygnięta.

Wyniki spółek z USA w cieniu słabych danych makro

Stany Zjednoczone

Słabe dane makro, opublikowane w tym tygodniu, przeważyły szalę na rzecz niedźwiedzi. Przeciąganie liny, które trwa od kilku miesięcy pomiędzy bykami wspieranymi przez wyniki spółek, a niedźwiedziami, którym pomagają dane makro, jest jeszcze nie rozstrzygnięta. Jednakże powrót tygodniowych wniosków o zasiłki dla bezrobotnych do 500 tys. (pierwszy raz od 9 miesięcy) oraz coraz słabsze wskaźniki makro, opisujące obecną i przyszłą koniunkturę, zaczynają przeważać nad rewelacyjnymi wynikami spółek za II kw.. Zazwyczaj inwestorzy bardziej interesują się przyszłością niż danymi opisującymi historię. Wyniki należą do drugiej grupy, chociaż część korporacji wraz z raportami finansowymi publikuje również prognozy na najbliższe kwartały oraz opisuje otoczenie rynkowe. Prognozy te są dość optymistyczne i nie widać strachu przed pogorszeniem koniunktury w spółkach, co wspierało wzrosty na rynkach akcji w lipcu i na początku sierpnia.

Obecnie inwestorzy zaczęli powątpiewać w słuszność założeń managerów amerykańskich korporacji, obawiając się błędnej oceny sytuacji przez giełdowe korporacje. Niepokój spowodowany danymi może się szybko skończyć, jednakże warunkiem koniecznym są lepsze odczyty w najbliższych publikacjach. W przypadku, gdy następne figury publikowane w USA potwierdzą słabszy wzrost gospodarki, będziemy mieć do czynienia z większą presją sprzedających, co może powodować jeszcze większe niepokoje. W przyszłości tak sytuacja może doprowadzić do powtórnego zagłębienia się amerykańskiej gospodarki w recesję, co przy obecnym poziomie zadłużenia USA byłoby bardzo niebezpieczne. Wówczas trudne byłoby stymulowanie gospodarki, o którym wspomina Fed w swoich komentarzach.

Słabnąca koniunktura w USA powoduje korekty przewidywań makro przez instytuty ekonomiczne. EIU obniżył prognozowany wzrost PKB w 2010 w USA z 3,3% do 2,8%, jednocześnie podnosząc ten wskaźnik dla Europy do 1,3% z 0,7%. Wydaje się to pokłosiem osłabienia Euro wspierającego przede wszystkim niemiecką gospodarkę. Ekonomiści EIU zwracają uwagę na słaby rynek pracy w sektorze prywatnym i złą kondycję rynku mieszkaniowego w USA.

Techniczna sytuacja na największym światowym rynku akcji nadal jest nierozstrzygnięta, jednakże preferuje rynek spadkowy.

Polska i Europejskie Rynki Wschodzące

Ubiegły tydzień upłynął pod znakiem rozpędzającej się korekty. Seria bardzo słabych danych makroekonomicznych zza oceanu umocniła słabe nastroje graczy również na polskiej giełdzie.

Dobrym przykładem na poparcie tej tezy może być zachowanie się kursu akcji PKO B.P. na czwartkowej sesji, kiedy to poznaliśmy wyniki tej spółki. Okazało się, że PKO S.A. w pierwszym półroczu 2010 zarobiło więcej niż spodziewali się analitycy, a tymczasem kurs tej spółki systematycznie spadał przez całą sesję, kończąc prawie 1,7% na minusie. Należy tutaj dodać, że na poprawę zysku wpłynął głównie wynik odsetkowy, który był wyższy prawie o 44% w porównaniu do pierwszego półrocza 2009, a więc nie był to wynik księgowy, ale faktyczna gotówka.

Przyglądając się danym makro napływającym w zeszłym tygodniu z polskiej i amerykańskiej gospodarki można odnieść wrażenie, że dynamika wzrostu w Polsce zaczyna przyśpieszać, a w USA zwalniać. Weźmy chociażby wtorkowe dane z rynku budowlanego w Polsce, które wyraźnie pokazują początkowe oznaki ożywienia - liczba rozpoczętych budów mieszkań w lipcu 2010 roku wzrosła o 26,6 proc. rdr., gdy tymczasem dane z amerykańskiego rynku budowlanego rozczarowały analityków. Idąc dalej tym tropem, wzrost produkcji przemysłowej w lipcu: Polska +12,7%, USA +1%. Najbardziej jednak zaskoczyły analityków czwartkowe dane z USA. Wszystkie były gorsze od oczekiwań.

Na polskiej GPW indeksy oczywiście podążały w ślad za indeksami USA, ignorując całkiem przyzwoite polskie dane makro i wyniki spółek, naruszając w piątek, broniący się ostatnio, poziom 2450 punktów na indeksie WIG20. Jeśli seria słabych danych z USA będzie kontynuowana, polscy inwestorzy raczej powinni się pogodzić z kontynuacją korekty w nadchodzących tygodniach i poziomem 2250-2300 punktów na WIG20.

Europa Zachodnia

Byliśmy świadkami kolejnego spadkowego tygodnia na rynkach Starego Kontynentu. Nie najlepsze dane zza oceanu spowodowały, że główne zachodnioeuropejskie indeksy w ujęciu tygodniowym w większości wylądowały na lekkich minusach.

Drugi tydzień z rzędu na rynkach panował nastrój odpoczynku i wyczekiwania lepsze okazje do zakupów akcji. Inwestorzy neutralnie podchodzili do informacji pozytywnych, z kolei dyskontowali te gorsze. Lekki niepokój mógł wzbudzić gorszy od prognoz odczyt niemieckiego indeksu ZEW oraz kłopoty Banku Anglii w utrzymaniu w ryzach inflacji. Bez echa przeszła natomiast udana aukcja hiszpańskich i irlandzkich obligacji, tym bardziej, że rządy wymienionych krajów pozyskały finansowanie taniej niż w lipcu, co może świadczyć o wzroście wiarygodności państw z grupy PIIGS.

Oczywiście „marzeniem ściętej głowy” jest chociażby zbliżenie się w ocenach wiarygodności do gospodarki niemieckiej. Rentowność 10-letnich obligacji naszych zachodnich sąsiadów sięgnęła poziomu najniższego od czasu zjednoczenia kraju, co ładnie komponuje się ze wzrostem prognoz Bundesbanku wzrostu niemieckiego PKB na koniec 2010 roku z 1,9 proc. do 3 proc. To wszystko w naturalny sposób stawia Niemcy jako zdecydowanego gospodarczego lidera całej eurostrefy.

Kończymy ten tydzień w nie najlepszych nastrojach, które coraz bardziej oddalają indeksy od kwietniowych szczytów. Gołym okiem widać, że europejscy inwestorzy wzięli głębszy oddech, warunkiem koniecznym do powrotu do zakupów akcji będzie poprawa sentymentu za oceanem.

Azja i Ameryka Łacińska

W Kraju Środka pomimo braku istotnych danych makroekonomicznych i lekkiego wakacyjnego marazmu indeks Shanghai Composite kończy tydzień nad kreską. Po zeszłotygodniowej wyprzedaży w poniedziałek obserwowaliśmy silny ruch na północ przekraczający ponad 2 proc. Od wtorku obserwowaliśmy uspokojenie i trend boczny, któremu towarzyszyły bardzo niskie obroty. W piątek po danych ze Stanów Zjednoczonych inwestorzy niesieni nastrojem na globalnych rynkach zdecydowali się na sprzedaż papierów wartościowych. W tygodniu najczęściej sprzedawano akcje firm z sektora nowych technologii – chińskiego giganta telekomunikacyjnego China Mobile Limited oraz popularnej wyszukiwarki Baidu, Inc., których wartość przez tydzień spadła o ponad 1,7 proc. Na rynku „smoka” ogromnym powodzeniem cieszyły się akcje spółek paliwowych China National Offshore Oil Corporation (w skrócie CNOOC Ltd.) oraz China Petroleum & Chemical Corp. Od poniedziałku wartość akcji tych koncernów wzrosła o ponad 4 proc.

Gospodarka Kraju Kwitnącej Wiśni urosła w II kwartale 2010 r. znacznie poniżej oczekiwań większości analityków. Produkt Krajowy Brutto Japonii wzrósł w tym okresie o 0,4 proc. r/r a oczekiwano 2,3 proc. Negatywne dane makro wyhamowały gwałtownie umacniającego się jena, co dało odetchnąć wyczerpanym eksporterom. Japoński indeks Nikkei 225 kończy tydzień minimalnie nad wodą, ale dla posiadaczy akcji wielu spółek to był bardzo udany okres. Lokalny „jednoręki bandyta”, a dokładnie koncern Konami Corp. – producent oraz wydawca gier komputerowych, zabawek i automatów do gier – zyskał 8,4 proc. Gigant motoryzacyjny Nissan Motor Co. Ltd. wzrósł o ponad 4,2 proc., a największy operator telefonii komórkowej NTT DOCOMO Inc. wzrósł o ponad 3,45 proc. Liderem spadków po wcześniejszych wzrostach był gigant telekomunikacyjny Internet Initiative Japan Inc., którego udziałowcy stracili 14,8 proc.

Inwestorzy w Bombaju wydawali się być zupełnie nieporuszeni amerykańskimi danymi i piątkową wyprzedażą na większości giełd w regionie. Indeks BSE30 wzrósł o ponad 1,5 proc. Główną lokomotywą parkietowych wzrostów był sektor instytucji finansowych, a wśród nich zielony lider HDFC Bank Ltd. plus 6,35 proc oraz ICICI Bank Ltd. plus 4,2 proc.

W „kraju samby” po najnowszym nieoczekiwanym odczycie dotyczącym cen konsumpcyjnych i zepchnięciu wskaźnika po raz pierwszy od stycznia poniżej celu inflacyjnego banku centralnego, na rynku zapanował istny karnawał. W pierwszej kolejności zareagował dług, a na rynku akcyjnym, pomimo szczerych chęci, przed większymi zakupami wstrzymały inwestorów słabe dane ze Stanów Zjednoczonych i obawa przed spadkiem globalnego apetytu na ryzyko.

Surowce

Ropa naftowa Crude odnotowała spadek cen o 2% w ujęciu tygodniowym. Obecnie, na giełdzie w Nowym Jorku baryłka wyceniana jest na 73,8 dolarów. W zasadzie najważniejszym czynnikiem wpływającym na ceny był rynek walutowy, gdzie obserwowaliśmy spadek pary EUR/USD. Wpływ na rynek ropy miały również cotygodniowe dane o stanie zapasów w USA, które ponownie wzrosły. Wydaje się, że inwestorzy już przyzwyczaili się do słabych danych inwentarza i ich wpływ jest ograniczony. O ile te dane można zignorować, to danych makroekonomicznych z tego kraju pominąć nie wolno. A te mają się coraz gorzej, co świadczy o słabnącej dynamice wzrostu gospodarczego.

Pamiętać należy, że wydźwięk tych danych jest negatywny, ale nadal mamy do czynienia z rozwojem gospodarczym – tyle że wolniejszym niż oczekiwano. Wyjście cen ropy z kanału trendu wzrostowego oraz naruszenie wsparcia na poziomie 74 dol./baryłkę wygenerowało silny sygnał sprzedaży. Przyszły tydzień powinien przynieś próby obrony tego poziomu przed mocniejszymi spadkami cen.

Miedź kończy notowania „na zero”, czyli w okolicach zamknięcia z poprzedniego tygodnia. Na Londyńskiej Giełdzie Metali za tonę surowca płaci się 7168 dolarów. Na wykresie powstała formacja przypominająca podwójny szczyt, która świadczyłaby o odwróceniu trendu na spadkowy. Jednak dopóki nie „pękną” techniczne wsparcia, to zbyt wcześnie, aby przykuwać do tego większą uwagę. Wydaje się jednak, że ceny miedzi są coraz bardziej wrażliwe na słabnące dane marko, a rynek obawia się kondycji gospodarki światowej.

Złoto zdrożało o 1% w porównaniu z poprzednim tygodniem, a uncja wyceniana jest na 1220 dolarów. Po korekcie, która na przełomie lipca i sierpnia zniosła ceny do poziomu 1157 dolarów za uncję, ceny ponownie ruszyły na północ. Wydaje się, że ponownie zaczął działać czynnik „bezpiecznej przystani”, który jest obecnie silniejszy od czynnika prospadkowego, jakim jest umacniający się dolar. Jeżeli niepewność na globalnych rynkach akcji się utrzyma, to przyszły tydzień powinien przynieś próbę ataku na cenowy szczyt 1264 dolary za uncję.

giełda
komenatrze giełdowe
dziś w money
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
KOMENTARZE
(0)