Początek dzisiejszej sesji był bardzo spokojny. Inwestorzy nie rzucili się do zakupów w pierwszych minutach i zapewne jeszcze upłynie sporo czasu zanim większe zlecenia zaczną się pojawiać w pierwszych minutach po godzinie 9-tej.
Od samego rozpoczęcia najsilniejszy był sektor bankowy, a najsłabszy surowcowy. Jak tylko poprawiła się atmosfera na europejskich parkietach to krajowy rynek ruszył na północ. BRE, BZ WBK i GETIN rosły o 6 procent, ale to 4 procentowe wzrosty PKO i PEKAO powodowały największe wzrosty na indeksach. A od początku ofiarami niedźwiedzi były KGHM i ORLEN, które powstrzymywały WIG20 przed euforycznymi wzrostami.
Od początku sesji silnie taniała ropa, a jej spadki napędzały apetyty inwestorów na akcje. Od szczytów ropa staniała już ponad 27 proc. i wszystko wskazuje w najbliższym czasie na możliwość testu 100 dolarów za baryłkę. Przeszkodzić temu mogą zapowiedzi OPEC, który już dziś sygnalizował że być może we wrześniu kartel podejmie decyzję o zmniejszeniu produkcji w celu ,,stabilizacji cen".
Opublikowane dziś dane o inflacji PPI (w cenach producentów) w Europie okazały się zgodne z prognozami i wyniosła 9 proc., ale co ważniejsze nie wywołało nawet najmniejszych komentarzy i reakcji. W tym czasie byki rozkręcały się już na dobre.
WIG20 po wzroście o 2 proc przykleił się do poziomu 2630 pkt. i czekał na dalszy rozwój wydarzeń. W tym spokojniejszym momencie sesji OECD poinformował o obniżeniu prognoz dla wzrostu gospodarczego w Europie i Japonii, a podwyższył prognozę PKB dla Stanów Zjednoczonych. Jednocześnie w komunikacie Organizacja zaleciła bankom centralnym utrzymanie stóp procentowych na obecnych poziomach. Zmiany oczekiwań OECD nie mogło jednak konkurować z taniejącą o 6 procent ropą i 4 procentową przeceną miedzi.
Sesja zakończyła się całkowitym zwycięstwem byków. WIG20 wzrósł o 2,5 proc, a mWIG dzisiejszym 3,5 proc. wzrostem zgodnie z oczekiwaniami przebił roczną linię trendu spadkowego. Ostatnie chwile handlu mniejszymi spółkami przypominały niemal wyścigi po akcje z jakimi nie mieliśmy do czynienia od co najmniej roku. Jedyne czego teraz potrzeba to braku przeceny w Stanach, która mogłaby zanegować obecne wyraźne sygnały trwalszego poprawienia nastrojów.