Po środowych spadkach za Atlantykiem strona popytowa na naszym kontynencie nie miała zbyt wielu argumentów i spadkowe otwarcie najważniejszych indeksów nie było w tej sytuacji zbytnim zaskoczeniem.
Dane makro w Eurolandzie nie też nie dały impulsu dla poprawy, ale wystarczyły przynajmniej, by w pierwszej połowie uspokoić nastroje i wprowadzić rynki w mało ciekawą konsolidację. Większy ruch zaczął się dopiero po informacjach z rynku pracy i zamówieniach na dobra trwałe w USA, które były nieco lepsze niż się spodziewano pociągając wskaźniki do góry. Potem jednak swoje zrobiło spore niezdecydowanie na giełdach amerykańskich, które powieliły parkiety w Europie. Ostatecznie większość ze wskaźników kończyła notowania na minusach.
WIG20 otworzył się na minusie, ale choć popyt zdołał się zmobilizować i wyprowadzić indeks powyżej poprzedniego zamknięcia, to pogarszające się nastroje na innych giełdach nie dały szans na większą poprawę. Efektem był mocny spadek i test granicy 1824 pkt. Po jej naruszeniu nastąpiło uspokojenie, ale skończyło się na niewielkiej stabilizacji. Po informacjach z USA byki znów się zmobilizowały, choć ten wysiłek został zniweczony w końcówce, która przyniosła wyraźny spadek i ostatecznie zamknięcie na minusie.
Sesja potwierdziła spore niezdecydowanie, ale nie przyniosła istotniejszych zmian sytuacji. WIG20 nadal tkwi w konsolidacji i bez wybicia trudno mówić o mocniejszych sygnałach sugerujących kierunek w najbliższym czasie. Ważnym wsparciem jest ostatnio strefa 1759-1776 pkt., ale z drugiej strony równie mocną barierą dla wzrostów jest rejon 1860-1880 pkt., a więc przedział wahań nie jest duży. Po wczorajszej sesji w USA popyt na naszym parkiecie powinien się ożywić zwłaszcza w pierwszej części dnia. Nie można jednak zapominać o czekających dziś danych makro, a zwłaszcza odczytach PKB w Polsce i za Atlantykiem oraz amerykańskich wskaźnikach nastrojów. Te informacje mogą w trakcie dnia potęgować niepewność, a tym samym również niezdecydowane ruchy wskaźników.
