Inwestorzy europejscy ponownie zostali zaskoczeni przez giełdy amerykańskie, które zakończyły dzień imponującymi wzrostami. Główny indeks nowojorskiej giełdy wzrósł o 489 pkt., co jest największym wzrostem od 1987 roku, a co ważne tak silna aprecjacja dokonała się w ostatnich dwóch godzinach handlu i nie została zdyskontowana przez parkiety europejskie. Powinno to spowodować silne wzrosty w początkowej fazie czwartkowych notowań. Można spodziewać się, że większość uczestników obrotu potraktuje wczorajsze zachowanie rynku amerykańskiego jako początek od dawna oczekiwanej korekty i zechce wykorzystać ją do odrabiania strat z ostatnich tygodni.
Obecnie kontrakty na główne indeksy amerykańskie są na minusach, co jest zrozumiałe biorąc pod uwagę skalę środowej zwyżki. Nie powinno to w znaczący sposób oddziaływać negatywnie na nastroje zachodnich inwestorów, którzy nauczeni wczorajszym doświadczeniem będą sceptycznie nastawieni do notowań rynku terminowego. Z drugiej strony raczej trudno oczekiwać spokojnych wzrostów, bowiem po ostatnich wydarzeniach nerwowość rynków będzie zapewne duża. Wydaje się jednak, że przynajmniej chwilowo paniczna wyprzedaż akcji się skończyła, co powinno pozwolić zwrócić większą uwagę na aspekty makroekonomiczne. Choć w ostatnich dniach rynek w niewielkim stopniu reagował na dane makro, to po środowych wzrostach inwestorzy będą szukali powodów do kontynuacji rozpoczętej korekty. Prowadzi to do wniosku, że dla rozwoju sytuacji w popołudniowej części sesji istotne będą dane makroekonomiczne, które dziś będą publikowane w USA. Będą to przede wszystkim nowe podania o zasiłki dla bezrobotnych oraz zamówienia na dobra trwałego
użytku publikowane o 14.30 oraz dane o sprzedaży nowych domów oraz domów na rynku wtórnym, które poznamy o 16.00. Jeżeli dane będą zgodne lub lepsze od oczekiwanych, to wczorajsze odbicie może okazać się trwalsze.
