Inwestorzy poznali w piątek cały pakiet danych makroekonomicznych - złe informacje w niewielkiej przewadze.
Ostatni dzień tygodnia przyniósł mieszany finisz. Analizując jednak ostatnich pięć sesji należy podkreślić fakt, że inwestorom w Stanach Zjednoczonych udało się podtrzymać trend wzrostowy. Powoli, ale do góry tak można określić sytuację jaka miała miejsce na Wall Street w kończącym się tygodniu.
Nim inwestorzy w piątek przystąpili do zakupów akcji, najpierw poznali dane dotyczące sprzedaży detalicznej w lutym. Okazało się, że wzrosła ona wzrosła o 0,3 procent licząc miesiąc do miesiąca, czyli więcej niż w minionym miesiącu oraz więcej niż oczekiwał rynek. Również dane o sprzedaży po wyeliminowaniu samochodów pozytywnie zaskoczyły graczy. Rynek oczekiwał, iż będzie to wzrost najwyżej o 0,1 procent., a tymczasem było to aż 0,8 procent.
Początek sesji przyniósł, więc wzrost wszystkich głównych indeksów. Niestety szczęście nie trwało zbyt długo. Indeks poziomu optymizmu wśród konsumentów amerykańskich, opracowywany przez Uniwersytet Michigan wyniósł w marcu 72,5 punktów. Rynek spodziewał się jego wzrostu do 73,5 punktów.
Kolejne dane praktycznie przesądziły o ostatecznym kierunku głównych indeksów z małym wyjątkiem. Departamentu Handlu, podał bowiem, że poziom zapasów niesprzedanych towarów się nie zmienił. Tymczasem analitycy spodziewali się wzrostu.
Nie brakowało również komentarzy analityków dotyczących sprawy upadku Lehman Brothers. Anton Valukas, inspektor ds bankructw w swoim raporcie napisał m.in., że JPMorgan Chase & Co. i Citigroup Inc, "pomogły" w upadku tego banku żądając od niego większych zabezpieczeń i zmieniając porozumienia gwarancyjne.Z drugiej strony kreatywna księgowość w Lehman Brothers również została odnotowana przez graczy.
Odpornym na ataki niedźwiedzi okazał się indeks Dow Jones, który w ostatnich minutach zdołał się wydostać nad kreskę i zanotować 0,12-procentowy wzrost. W przypadku pozostałych wskaźników sztuka ta już się nie udała. S&P 500 stracił 0,02 procent, a Nasdaq 0,03 procent.