Inwestorzy z Wall Street, w przeciwieństwie do handlujących na giełdach w Europie, nie ruszyli wczoraj do pozbywania się akcji. Choć wzrostów nie udało się utrzymać do końca sesji, to wszystkie indeksy kończyły w okolicach poniedziałkowego zamknięcia.
Najlepiej wypadł technologiczny Nasdaq, który zyskał symboliczne 0,03 procent. Nieco gorzej finiszowały S&P500 i DJIA. Oba indeksy zostały przecenione o równe 0,34 procent.
Po znakomitej pierwszej w tym tygodniu sesji, którą główne indeksy Wall Street zakończyły 4-proc. wzrostami, inwestorzy nie ruszyli do realizowania zysków, tak jak miało to miejsce w przypadku handlujących na parkietach europejskich. Już sam początek notowań pokazał, że są chętni do kupowania akcji. Choć indeksy rozpoczęły sesję pod kreską, to ich start był lepszy niż wskazywały kontrakty terminowe.
Następnie przez kilka godzin nieustannie poruszały się w górę i jeszcze dwie godziny przed końcem sesji wyglądało na to, że zakończą ją na plusie. Tak się jednak nie stało, gdyż ostatnia faza notowań upłynęła pod znakiem dominacji sprzedających, którzy zepchnęli dwa z trzech głównych wskaźników pod kreskę.
Wczorajsza, podobnie jak poniedziałkowa, sesja upłynęła pod znakiem braku danych z gospodarki. Jedyną wiadomością była informacja o zapasach hurtowników, które w marcu wzrosły o 0,4 proc., wobec prognozowanych 0,5 procent. Nie jest to jednak wskaźnik, który inwestorzy uwzględniają w podejmowaniu decyzji inwestycyjnych.
Wśród największych spółek najmocniej straciły Alcoa, Merck i Hewlett-Packard. Ceny ich akcji spadły o odpowiednio 3,7, 2,2 i 1,4 procent. Najlepiej wypadły natomiast Walt Disney, Home Depot i Boeing, których kursy wzrosły o 1,3, 1 i 0,6 procent. Wzrost wyceny pierwszej z wymienionych spółek to efekt lepszych od oczekiwań wyników zaprezentowanych przez nią po zakończeniu poniedziałkowej sesji. Okazało się wówczas, że jedna z największych na świecie korporacji medialnych w przeliczeniu na akcję w pierwszym kwartale zarobiła 48 centów, wobec oczekiwanych 46 centów.