Wczorajsza sesja na Wall Street przebiegła dość spokojnie, ale jednak pod dyktando sprzedających. Niepokoją ich nowe wieści z Europy.
Główne indeksy na nowojorskiej giełdzie przez całą wczorajszą sesję traciły na wartości. Handel zakończył się spadkami Dow Jones -0,63 procent, a S&P500 -0,51 procent.
Inwestorom nastroje popsuły wczoraj nieco kolejne wieści ze strefy euro. A konkretnie niemiecka kanclerz Angela Merkel, która zapowiedziała wprowadzenie ograniczeń w tzw. krótkiej sprzedaży. Miałyby one dotyczyć obligacji, a także akcji największych spółek z branży finansowej. Do tego w Niemczech coraz głośniej mówi się o propozycjach wyższego opodatkowania transakcji dokonywanych na rynkach finansowych. Wszystko po to, by ograniczyć spekulantów, którzy są współwinnymi kryzysu.
Nie milkną też echa sprawy pomocy dla Grecji i rosnących deficytów państw strefy euro. Powodują one, że coraz powszechniejsze wśród inwestorów stają się opinie o nadchodzącej drugiej fali kryzysu, które może spowodować poważniejszą korektę na giełdach.
Zainteresowaniem inwestorów cieszył się wczoraj również zapis po ostatnim posiedzeniu banku centralnego. Dobra wiadomość jest taka, że bank dostrzega poprawę sytuacji gospodarczej w USA, co zapewne doprowadzi do podniesienia prognoz PKB w tym roku. Przedstawiciele Fed nie są jednak zdecydowani co zrobić ze skupionymi z rynku papierami opartymi o rynek kredytów hipotecznych. Dlatego na razie nie ma co spodziewać się ich sprzedaży.
W takich nastrojach akcje największych spółek na nowojorskiej giełdzie odnotowywały wczoraj spadki. Najwięcej, bo ponad 2,5 procent stracił wczoraj producent maszyn Caterpillar. Ponad dwa procent stracił również Boeing. Dane o ujemnej inflacji konsumenckiej, które można interpretować jako mniejszą chęć Amerykanów do zakupów na pewno nie sprzyjały akcjom spółek handlowych. Papiery sieci Wall Mart potaniały o prawie 1,3 procent. Nieźle poradziły sobie za to akcje banków. Bank of America zyskał ponad 2 procent, a JP Morgan 1 procent.