Słabsze od prognoz dane o produkcji przemysłowej w USA nie popsuły nastrojów inwestorom. Ci świętują dobry sezon wyników kwartalnych i wierzą, że Fed nie przestanie drukować pieniędzy.
Najważniejszym wydarzeniem wczorajszej sesji na nowojorskiej giełdzie była publikacja wyników kwartalnych banku Citigroup. A ten nie zawiódł inwestorów, chociaż w dużej mierze za wynik odpowiada tylko rozwiązanie rezerw. Zysk banku w trzecim kwartale wyniósł siedem centów na akcję, co było wynikiem lepszym od wcześniejszych prognoz. Efekt: inwestorzy kupowali akcje, co poskutkowało wzrostem kursu banku o nawet ponad pięć procent w trakcie sesji i zakończeniem jej na 3,4-procentowym plusie.
Gracze nie byli już tak łaskawi dla drugiej spółki, która publikowała wczoraj swoje wyniki. Koncern przemysłowy Halliburton zarobił w trzecim kwartale 58 centów na akcję. I chociaż to więcej od oczekiwań analityków, to nie tyle, by zadowolić inwestorów. Kurs spadł więc o ponad 5 procent.
Absolutnym hitem okazały się jednak podane już po sesji wyniki firmy komputerowej Apple. Koncern w minionym kwartale poprawił swój zysk aż o 70 procent w porównaniu do ubiegłego roku. A wszystko dzięki rewelacyjnej sprzedaży urządzeń IPad i IPhone.
Początek tygodnia na Wall Street należy uznać za raczej udany. Główne indeksy Dow Jones i S&P500 zwyżkowały o 0,7 procent. Nieco mniej (0,5 procent) zyskał Nasdaq.
Nowojorska giełda zwyżkowała pomimo znacznie słabszych od oczekiwań wyników produkcji przemysłowej w USA we wrześniu. Zdaje się, że paradoksalnie inwestorzy dopiero teraz zaczynają wierzyć w zapewnienia Bena Bernanke, który obiecuje, że amerykański bank centralny będzie pompował do gospodarki nowe pieniądze byle tylko utrzymać jej wzrost.