Kolejne złe doniesienia ze strefy euro tylko na chwilę mocno zaniepokoiły graczy za oceanem. Przez cały wczorajszy dzień na nowojorskiej giełdzie trwała walka o wyciągnięcie indeksów na plus.
Handel na Wall Street rozpoczął się wczoraj fatalnie od ponad 2-procentowych spadków głównych indeksów. Można powiedzieć, że była to reakcja na bardzo słabe notowania na europejskich parkietach, które zakończyły wczoraj swoje sesje na sporych minusach. Inwestorzy szybko jednak się otrząsnęli i zabrali do kupowania akcji. W rezultacie indeksowi Dow Jones udało się zakończyć dzień z niewielką tylko stratą -0,23 procent, a wskaźnikowi S&P500 udało się nawet wyjść na minimalny plus.
Zapewne nowojorska giełda również zakończyłaby wczorajsze notowania na minusach, gdyby nie zaskakujące dobre informacje na temat nastrojów konsumentów. Tzw. odczyt wskaźnika Conference Board na poziomie 63,3 punktów okazał się najwyższy od kilkunastu miesięcy. To oznacza, że coraz więcej Amerykanów spodziewa się zwiększonych dochodów, jak również większej liczby ofert pracy na rynku. Słowem, inwestorzy coraz mocniej dochodzą do wniosku, że podczas gdy kryzys w strefie euro się nasila, to w USA zmierza ku końcowi. Do tego na razie gracze mogą być spokojni o ewentualne podwyżki stóp procentowych za oceanem. Z odczytu tzw. minutes po ostatnim posiedzeniu amerykańskiego banku centralnego wynika, że zwolennicy podwyżek stóp procentowych są w zdecydowanej mniejszości.
Dobre wyniki nastrojów konsumenckich przełożyły się wczoraj na wzrost akcji sieci sklepów Home Depot. Spółka zyskała ponad 2 procent, najwięcej wśród firm notowanych w indeksie Dow Jones. Nieźle poradził też sobie producent aluminium zyskując ponad 1,8 procent.
Dzisiaj po południu na inwestorów czeka kolejna porcja danych makro z USA. Tym razem będą one dotyczyć rynku nieruchomości, paliw oraz kredytów hipotecznych.