Czwartek przynosi nowe rekordy cenowe ropy. Rano za baryłkę ropy trzeba było zapłacić 86,22 dol., czyli o prawie 1,5 proc. więcej niż wczoraj na zamknięciu, kiedy podrożała ona aż o 2,7 proc.
Podobnie jak wczoraj, ropa drożeje dziś w następstwie zaskakującego spadku zapasów paliw w USA. Jak w środę poinformował amerykański Departament Energii, w ostatnim tygodniu zapasy ropy spadły o 5,3 mln baryłek, zapasy benzyny były niże o 2 mln baryłek, a destylatów o 1,8 mln baryłek. Tymczasem analitycy ankietowani przez Reuters prognozowali wzrost zapasów ropy i benzyny po 0,8 mln baryłek oraz spadek zapasów destylatów tylko o 150 tys. baryłek.
We wzroście cen może też pomagać obserwowane dziś osłabienie dolara na świecie. Wpływ tego czynnik w dniu dzisiejszym jest jednak drugorzędny. Dopiero znaczne przyśpieszenie procesu osłabienia amerykańskiej waluty mogłoby uczynić z tego czynnik pierwszoplanowy.
Sytuacja techniczna na wykresie ropy Brent, po tym jak wczoraj wybił się on ponad opór na 84,68 dol. (szczyt z 18 października br. - wykres dzienny), zdecydowanie wskazuje na możliwość dalszego wzrostu cen. W tej chwili jedynie duże wykupienie nie pozwala prognozować dalszych szybkich wzrostów i każe przygotować się na coraz częstsze, chociaż nie stanowiące zagrożenia dla trendu wzrostowego, ataki podaży. O godzinie 12:10 cena baryłki ropy Brent kształtowała się na poziomie 85,69 dol.
