Miało być niewielkie odbicie, skończyło się wyraźnym spadkiem indeksów. Sesja przebiegało pod dyktando kontraktów terminowych.
Po wczorajszej neutralnej sesji w USA można było się dziś spodziewać czegoś więcej. Do godz. 11 inwestorzy mogli jeszcze wierzyć w jakiś pozytywny scenariusz, jednak potem podaż przyspieszyła i indeksy zaczęły się obsuwać.
_ Tradycyjnie _ najbardziej tracił WIG20, jednak, w przeciwieństwie do wczorajszej sesji, spadki nie były napędzane jedną spółką (KGHM), lecz dostało się po równo każdemu. Cały indeks stracił 3,36 proc. i znalazł się tuż przy okrągłej granicy 1600 punktów.
W dużo gorszej (technicznie) sytuacji znajduje się WIG, który po dzisiejszej sesji znajduje się tuż nad najniższymi poziomami bessy. Te zresztą zostały osiągnięte dwie sesje temu, licząc w cenach zamknięcia. Myślę jednak, że nie ma co tu przywiązywać wagi do szczegółów, czy dołek został przebity o jeden, dwa czy trzy punkty. Dopiero wyraźniejsza czarna świeca będzie oznaczać kłopoty byków.
Ci, którzy spodziewali się bardziej dynamicznego odbicia (w tym ja) mogą się więc czuć zawiedzeni.