Trwa ładowanie...
Zaloguj
Notowania
Przejdź na

Sobolewski dla Money: Drugiego kryzysu na GPW nie będzie

0
Podziel się:

Prezes Giełdy Papierów Wartościowych wyjaśnia, czym kierują się teraz inwestorzy i broni polityków.

Sobolewski dla Money: Drugiego kryzysu na GPW nie będzie
(Money.pl/Tomasz Brankiewicz)

Money.pl: W ostatnich tygodniach na Giełdzie Papierów Wartościowych dochodzi do poważnych wahań. Mówi się, że spadki są powodem histerycznych reakcji inwestorów. Prezesowi giełdy trudno jest otwarcie mówić o charakterze współczesnych graczy, ale czy nie uważa Pan, że łatwo wpadają oni w panikę?

Ludwik Sobolewski, prezes Giełdy Papierów Wartościowych w Warszawie: W dzisiejszych czasach wszyscy jesteśmy konsumentami ogromnej liczby informacji, pogłosek, przypuszczeń, prognoz i opinii. Każdy człowiek - czy to pracownik w instytucji finansowej, czy inwestor, czy też oszczędzający lub konsument - podlega presji emocjonalnej związanej z koniecznością wyciągnięcia z tego natłoku jednego, najważniejszego wniosku. Wszyscy podlegamy więc tym samym reakcjom lękowym, które są pokłosiem obniżonego zaufania do systemu gospodarczego i politycznego.

Ale inwestorzy giełdowi powinni być ludźmi zorientowanymi. Powinni potrafić prowadzić taką selekcję na chłodno.

Nie wyróżniałbym w jakiś szczególny sposób inwestorów z GPW. To nie jest tak, że rządzą nimi emocjami, a inni specjaliści chłodno kalkulują i daje im to prawdziwy ogląd sytuacji. Masa informacji, rozchodząca się po świecie z prędkością światła, powoduje dezorientację u wszystkich. Pewnych porcji informacji nie jesteśmy już w stanie przetrawić. Nawykowe działania, rutyny, spokojna analiza sytuacji odeszły w przeszłość. Naszymi reakcjami inwestycyjnymi często więc kierują emocje.

Czy prezesa giełdy nie przeraża więc fakt, że nawet wybitni specjaliści, jak kierujący funduszami, podejmują decyzje oparte na emocjach?

Nie. To jest cecha świata, w którym przyszło nam żyć. Tym bardziej, że spadki towarzyszące takim emocjonalnym zachowaniem są krótkotrwałe. Ostatnimi czasy otrzymujemy dużo wieloznacznych, niekonkretnych komunikatów od polityków, którzy nie mówią niczego nowego.

W ich wyniku na giełdzie indeksy wyraźnie spadają, ale już po kilku godzinach wracają do poprzedniego poziomu. Tak wygląda pewnego rodzaju asekuracja ze strony inwestorów. Zakładają oni - doświadczeni kryzysem ostatnich lat - że i inni tak zareagują i sami działają, by nie przegrać z rynkiem.

To aplikacja na grunt inwestycyjny społecznego dowodu słuszności. Skoro inni tak robią albo wiem, że tak zrobią, to sam działam jak oni.

Więc na ostatnie spadki reaguje Pan spokojnie.

Tak. Z dwóch powodów. Bo jestem przekonany, że cechą współczesnego świata jest zmienność. Nie powinniśmy ulegać mylnemu przekonaniu, że jeśli coś zmienia się na gorsze, to jest to proces trwały, a przynajmniej długofalowy.

Po drugie zakładam, że nic gorszego niż w 2008 roku, jeśli chodzi o zmienność na GPW, nie może nas spotkać. Daliśmy radę i po wszystkim weszliśmy na inny poziom wycen. To właśnie pozwala mi reagować ze spokojem. Nie znaczy to, że jestem zadowolony z tej sytuacji. Przez to rozchwianie wiele inicjatyw na GPW przygasa a nawet zamiera. Nie ma się z czego cieszyć.

Twierdzi Pan, że nic gorszego niż w 2008 roku nie może się nam przytrafić. Są tacy, którzy przekonują, że jest inaczej. Profesor Krzysztof Rybiński straszy, że świat przewróci się przez długi państw. Po przeczytaniu jakiejkolwiek rozmowy z nim, pada na człowieka blady strach.

Dzisiaj formułą, która wydaje mi się intelektualnie bezpieczna jest stwierdzenie: Wiem, że nic nie wiem. Często mówię więc nie to, co wiem, ale co czuję. W tym przypadku podejrzewam, że ludzie, którzy w mediach piszą o tym, że świat się skończy, są ludźmi rozumiejącymi jedną rzecz. Mianowicie to, że taka teza artykułu przyciągnie więcej czytelników.

A może profesorowi Rybińskiemu zależy na tym, by takimi tezami trochę na wyrost obudzić polityków z marazmu.

Podejrzewam, że pióro profesora czasem skręca w stroną bardziej erystyczną, żeby po prostu zrobić wrażenie.

Załóżmy jednak na moment, że chodzi mu o to, by wstrząsnąć politykami. Przecież inwestorzy na to czekają?

Nie jestem przekonany, że politycy nie zdają sobie sprawy, jak poważna jest sytuacja. Na pewno nie mamy do czynienia z jakimś letargiem decydentów.
Na drugiej stronie czytaj, dlaczego Ludwik Sobolewski broni polityków

Dlaczego więc wysyłają te niejednoznaczne komunikaty, o których sam Pan wspomniał?

To, oczywiście, nie jest dobre, że komunikują się w ten sposób. I jestem przekonany, że gdy znów Merkel albo Sarkozy podejdą do mikrofonów, to na rynkach możemy spodziewać się kolejnej niedobrej reakcji. Ale nie oskarżajmy ich pochopnie. Proszę zwrócić uwagę, że nie ma takiego mądrego, który potrafiłby wskazać sposób zarządzania kryzysem prowadzący do jego rozwiązania w przewidywanym czasie.

Jest kilku takich, którym się wydaje, że wiedzą, ale chyba im się tylko wydaje. A przecież już kilka lat borykamy się z problemami. Wszystko zaczęło się przecież jeszcze przed 2008 - od skandali korporacyjnych i polityki Alana Greenspana, byłego szefa FED uznawanego kiedyś za mędrca wszech czasów.

On jest też królem niejednoznacznych komunikatów, specjaliści tłumaczyli jego oświadczenia niemal jak poezję.

Tak. Chciałbym więc, by pointą naszej rozmowy była konstatacja, że w instytucjach finansowych pracują ludzie - inwestorzy i politycy to również ludzie. Oni nie mają pewności, jak się zachować. Podobnie zresztą jak obserwatorzy. To, że poszukuje się rozwiązań, nie jest niczym złym, bo sytuacja jest trudna. Jedynym problemem jest fakt, że politycy trochę za dużo mówią, powinni wcześniej opracować jakiś konkretny plan, na coś się zdecydować, a dopiero potem o tym mówić. To mogłoby zamknąć sprawę.

Nie jest Pan dla nich jednak zbyt łagodny, nie oczekuje Pan zbyt wiele. Dużo mówi się – szczególnie, gdy spojrzymy na nasze polskie podwórko – że polityków nie stać na odważne decyzje, bo boją się wyborców. Działają pod sondaże, miękko.

Nie można porównywać sytuacji polski z sytuacją ogólnoświatową, bo my nie wygenerowaliśmy żadnej z przyczyn tego kryzysu.

Ale mamy ogromny dług.

Tak, ale w pewnych ramach kontrolowalny. I jeśli chodzi o ten problem pewne działania zostały podjęte - na przykład zmiany w działaniu funduszy emerytalnych. Można je oceniać krytycznie, można się z nimi nie zgadzać, ale decyzja, której konsekwencją w zamierzeniu rządu ma być ograniczenie długu publicznego, zapadła i to dość szybko.

Polska jest dotknięta kryzysem, ale przez nas on jakby przechodzi. Naszym głównym zadaniem jest unikać błędów, które mogłyby nas wepchnąć w sytuację kryzysową. My nie musimy, a nawet nie powinniśmy ratować sytuacji.

Czyli polityka ostrożności się Panu podoba.

Nie. Skupiłem się tylko na działaniach, których przedmiotem są zjawiska kryzysowe. Natomiast reformy w ogóle są potrzebne, by sytuację z dobrej zmieniać na lepszą.

Rozmowa przeprowadzona na Forum Ekonomicznym w Krynicy

Narzędzia do analizy ekonomicznej w Money.pl

Czytaj w Money.pl
[ ( http://static1.money.pl/i/h/180/t82356.jpg ) ] (http://www.money.pl/gospodarka/wiadomosci/artykul/sobolewski;ujawnia;bedzie;nowy;indeks;na;gpw,137,0,901769.html) Nowy indeks na warszawskiej giełdzie WIG Plus na początku obejmie około 150 spółek - zapowiedział prezes GPW Ludwik Sobolewski.
[ ( http://static1.money.pl/i/h/183/t145079.jpg ) ] (http://www.money.pl/gielda/wiadomosci/artykul/sobolewski;gpw;ma;szanse;stac;sie;malym;londynem,99,0,857187.html) Sobolewski: GPW ma szansę stać się małym Londynem Według prezesa GPW strategicznym celem warszawskiej giełdy jest przyciąganie na nią kolejnych spółek nie tylko z sąsiednich krajów.
[ ( http://static1.money.pl/i/h/180/t82356.jpg ) ] (http://www.money.pl/gielda/wiadomosci/artykul/nowy;indeks;zastapi;wig20;byc;moze;za;rok,105,0,831081.html) Nowy indeks zastąpi WIG20? Być może za rok - _ W październiku może pojawić się nowy indeks dla kilkuset małych spółek _ - poinformował prezes GPW Ludwik Sobolewski.
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
money.pl
KOMENTARZE
(0)