Szef amerykańskiej rezerwy federalnej zapowiedział, że jest rozważane wpompowanie w największą gospodarkę świata kolejnych miliardów dolarów. Żadna decyzja w tej sprawie jednak nie zapadła.
Inwestorzy liczyli na więcej konkretów. W obliczu pogarszającej się kondycji gospodarczej USA zakładali, że Fed już teraz uruchomi program wykupu obligacji rządowych. Dzięki temu instytucje finansowe dostaną zastrzyk świeżego kapitału, którego duża część trafi na rynki finansowe.
Dlatego od początku czwartkowej sesji wyraźną przewagę na giełdach w Europie posiadali kupujący akcje. Główne indeksy we Frankfurcie nad Menem, Paryżu i Londynie zyskiwały po około procent. Duża w tym zasługa aukcji hiszpańskich obligacji. Choć ich rentowności wyraźnie wzrosły w stosunku do poprzedniej sprzedaży, to i tak ich oprocentowanie było niższe niż na rynku wtórnym. Najbardziej popularne dziesięciolatki osiągnęły nieco ponad 6 procent, gdy jeszcze na początku tygodnia było to niemal 6,5 procent.
Zobacz jak zmieniały się indeksy w Europie
Większego wpływu na decyzje inwestorów nie miały natomiast cotygodniowe dane z amerykańskich urzędów pracy odnośnie liczby podań o zasiłki dla bezrobotnych. Wynik na poziomie 377 tysięcy były tylko o cztery tysiące lepszy od prognoz.
Dane te wpisują się w ocenę amerykańskiej gospodarki przez Bena Bernanke. Według szefa Fed pogorszenie jej kondycji jest efektem dwóch czynników. Po pierwsze kryzys w Europie, który odbija się na amerykańskiej gospodarce poprzez osłabienie eksportu, podważanie zaufania konsumentów i presję na instytucje finansowe w USA. Druga to ograniczenia budżetowe w samych Stanach Zjednoczonych. Kłopoty budżetowe powodują bowiem spadek wydatków lokalnych, stanowych i federalnych, a dodatkowo przyszłość finansów publicznych pozostaje niepewna.
Porównaj na wykresach spółki i indeksy