Wydawało się wczoraj, że niezbyt optymistyczne dane z amerykańskiego rynku pracy zdołują indeksy na Wall Street. Tak się jednak nie stało i inwestorzy w USA zakończyli sesją na plusach.
Indeks S&P500 zyskał 0,40 procent, wspinając się na siedemnastomiesięczny szczyt. Z kolei Dow Jones wzrósł o 0,42 procent, a Nasdaq o 0,40 procent i do szczytów wciąż im trochę brakuje.
Najważniejsze dane makroekonomiczne napłynęły wczoraj z amerykańskiego rynku pracy. Okazało się, że liczba wniosków o zasiłki w USA wyniosła w ubiegłym tygodniu 462 tysiące, przy wcześniejszych prognozach na poziomie 460 tysięcy. Choć dane nie są złe, to trudno uznać je, że przejaw szybkiego ożywienia gospodarczego w USA, na które inwestorzy tak czekają.
I gdy już wydawało się, że dane zdołują nieco indeksy na Wall Street, inwestorzy wzięli się jednak do kupowania akcji, wyciągając wskaźniki na plus. Wczorajsza sesja już drugi dzień z rzędu upłynęła pod znakiem wzrostów kurów akcji instytucji finansowych. Te coraz głośniej mówią bowiem o swojej lepszej kondycji i planach zwrotu pomocy publicznej od rządu. Citigroup znów zyskał ponad 5,5 procent, a Zions Bankcorporation prawie 4,6 procent. Dobrze radziły sobie również spółki z sektora medycznego. To przede wszystkim efekt coraz większego przekonania, że niekorzystna dla nich reforma zdrowia w USA na dłużej utknie gdzieś w Kongresie.
Wśród istotnych danych makro, które mogą mieć wpływ na dzisiejszą sesję w USA poznamy najnowsze dane o sprzedaży detalicznej, a także o sprzedaży samochodów. To sektor, który obok finansów jest uważany w USA za jeden z najistotniejszych dla gospodarki.