Trwa ładowanie...
Zaloguj
Notowania
Przejdź na
Marcin Lis
Marcin Lis
|
aktualizacja

Biedni muszą przestać biednieć. Ostrzeżenie przed kataklizmem

175
Podziel się:

Fałszywe okazało się przekonanie, że bogacenie się przedsiębiorców będzie korzystne dla otoczenia; systemowa chciwość doprowadziła do kryzysu - mówi w rozmowie z money.pl Michel Camdessus, były dyrektor zarządzający MFW. Ubóstwo, jego zdaniem, to jedno z trzech głównych wyzwań XXI w.

Michel Camdessus wskazuje rozwarstwienie społeczne jako największy problem współczesnego świata
Michel Camdessus wskazuje rozwarstwienie społeczne jako największy problem współczesnego świata (PAP/EPA, michael reynolds)

Marcin Lis, Money.pl: W swojej najnowszej książce "Rok 2050. Wyzwania i prognozy" sporo miejsca zajmują hipertrendy i ich możliwy wpływ na przyszłość świata. To zjawiska absolutnie ponadnarodowe, stąd rodzi się pytanie, jak na nie odpowiedzieć, skoro światowi liderzy skupiają się bardziej na perspektywie kolejnej kadencji, nie dekady.

Michel Camdessus, były dyrektor zarządzający MFW: To właśnie cel tej książki, która stanowi rodzaj butelki z wiadomością wyrzuconej do morza przez rozbitka. Ja i 25 moich kolegów - osób z doświadczeniem w negocjacjach ze wszystkimi krajami świata - uznaliśmy za obowiązek wysłać taką wiadomość. Mamy poczucie, że rządzący w systemach demokratycznych mają tendencję do działania jedynie w perspektywie wyborów i ignorowania problemów na horyzoncie. Tymczasem świat pędzi do przodu, historia niezwykle przyspiesza i w krótkiej perspektywie czekają nas poważne zmiany.One dotkną wszystkich krajów na świecie. Dziś te procesy stanowią rodzaj fali dennej przed tsunami. My wiemy, że ono nadejdzie i przed tym ostrzegamy.

Tylko, że problemem wydają się być nie tylko rządzący. Także społeczeństwa zdają się zachowywać zgodnie z nieco wypaczonym rozumieniem frazy Keynesa o tym, że "w długiej perspektywie wszyscy będziemy martwi".

Rzeczywiście Keynes był osobą pełną paradoksów i humoru, o czym świadczy choćby to zdanie. Pytał pan jednak, jak przekonać rządzących. Sądzę, że o wiele ważniejsze jest przekonanie społeczeństw. Jeśli to się uda, rządzący pójdą za nimi. W historii zawsze sprawdzała się zasada, że tworzyli ją ci, którzy rozumieli długofalowe trendy. To oni, dzięki patrzeniu w przyszłość, nadawali rzeczywistości kształt.

A jaki kształt przybiera XXI wiek z perspektywy badacza tych trendów?

Jak powiedział mój wielki przyjaciel i brytyjski ekonomista Nick Stern, XXI wiek może być najgorszym lub najlepszym w historii ludzkości. To zależy jedynie od tego, jak podejdziemy do najważniejszych problemów świata, hipertrendów - ubóstwa, zmian klimatu czy przenoszenia ośrodków władzy z Północy na Południe i z Zachodu na Wschód. Jeśli uda nam się stawić temu czoła z pełną świadomością i odwagą, to rzeczywiście XXI wiek będzie najlepszym w historii ludzkości. Jeśli nie, będzie najgorszym. Gorszym nawet niż wiek XX.

Gdzie w tych przewidywaniach znajduje się miejsce dla Europy XXI wieku? Z książki jasno wynika, że staje się peryferiami, przestaje się liczyć, bo to, co kluczowe dzieje się na wschód lub południe od Europy?

To bardzo trudne pytanie. Z jednej strony mamy oczywistości - demograficznie Europa już dziś się wyludnia i starzeje, a tendencja będzie się tylko pogłębiać. Z kolei Afryka w najbliższych 50 latach podwoi swoją populację, by podwoić ją ponowie do końca wieku. Ale Europa nie jest jeszcze stracona. Jeśli zdoła przenikliwie spojrzeć w przyszłość, zjednoczyć się i zreformować, by znaleźć sobie miejsce w świecie, będzie mogła skorzystać z uniwersalnego przesłania, które posiada. Nasze uniwersalne wartości są bardzo nośne. To właśnie one muszą zostać przedstawione światu, który zmierza do wielobiegunowości. W przewidywalnej przyszłości będzie się bowiem składać z "mamutów": Chiny do końca wieku będą liczyć 1 mld 500 mln mieszkańców, Indie - 1 mld 700 mln. W takich warunkach pojedyncze państwa - Francja czy Polska z kilkudziesięcioma milionami obywateli - będą zupełnie pozbawione znaczenia.

Te uniwersalne wartości, które możemy zaproponować światu, to?

Możemy pokazać nasze doświadczenie jednoczenia się i godzenia wielu sprzecznych interesów bez rozlewu krwi, zarządzania gospodarkami, które są bardzo różne czy prowadzenia dialogu jak równy z równym niezależnie od wielkości państwa. Takie doświadczenia będą bardzo przydatne w wielobiegunowym świecie. Żeby z nich skorzystać, musimy się zjednoczyć.

Rozmawiamy w momencie, gdy w Londynie zapadają decyzje o przyszłości Wielkiej Brytanii. W takich okolicznościach trudno myśleć o jedności. Chyba, że wstrząs, jakiego cały proces dostarczył, wystarczy, by się do niej zbliżyć?

Zgadzam się, że będzie to wstrząs. Decyzja Londynu będzie dotyczyć nie tylko Zjednoczonego Królestwa, ale całej Europy. O wiele lepiej czuję się w przewidywaniu tego, co wydarzy się za 30 lat niż za 48 godzin. Niezależnie od tego, wiem, że jeśli do brexitu dojdzie, nikt na tym nie zyska. Najbardziej stracą Brytyjczycy. Już dziś mamy przebłyski tego, co może się zdarzyć - problemy z importem i eksportem, pojawią się problemy z zaopatrzeniem, w tym w leki, a przedsmak blokady Dover już widzieliśmy.

Zobacz także: Zobacz też: Nikt nie będzie negocjował scenariusza "no deal"

Wróćmy zatem do szerszego kontekstu. W świecie finansów trwa debata o przyszłości gospodarki. W książce "Rok 2050" znalazłem zdanie, że "neoliberalizm można uznać za herezję kapitalizmu". Co zatem po neoliberalizmie, bo nie da się ukryć, że wciąż żyjemy w świecie kształtowanym przez taki paradygmat.

Bardzo cieszę się, że wyłowił pan akurat to zdanie. Zgadzam się z tym, że pogląd Adama Smitha stworzony jako program dla jego kraju, a tak naprawdę program globalny, został później wypaczony przez wielu ekonomistów. Stwierdzili, jak Smith, że bogacenie się przedsiębiorców będzie korzystne dla całego otoczenia, ale dodali, ze "zwolnienie" przedsiębiorcy z odpowiedzialności za społeczeństwo nie przeszkodzi w niczym. Że na bogaceniu się skorzystają najbiedniejsi. To był podwójny błąd, co pokazał ostatni kryzys, który był również kryzysem etycznym. Polegał on na systemowej chciwości i konsumpcji za wszelką cenę, co doprowadziło do paraliżu gospodarki.

Gdzie w tym wszystkim jest herezja?

Moja myśl o herezji dotyczyła tego, że powinniśmy wrócić do korzeni. Do systemu, który sam stawia sobie ograniczenia etyczne i troszczy się o wszystkich. Nie czeka na to, że bogactwa spłyną same, bo w praktyce tak się nie dzieje. Bardzo wiele oszczędności "zamrożonych" jest w postaci prywatnych funduszy inwestycyjnych, które nie przekładają się w żaden sposób na rozwój krajów najbiedniejszych czy wydatki na rzecz klimatu. Popieram wierność kapitalizmowi w jego pierwotnej wersji, do której dążyliśmy. Mówię o społecznej gospodarce rynkowej. Zresztą nawet Ronald Reagan mówił, że państwo powinno mieć rolę regulatora troszczącego się o najbiedniejszych.

W ten sposób doszliśmy do rozwarstwienia społecznego. Już kilka lat temu ostrzegał przed nim Thomas Piketty, a dziś rozwarstwienie oprowadziło do protestu "żółtych kamizelek".

Bardzo szanuję pracę Thomasa Piketty'ego. Pokazał najważniejszy problem dzisiejszego świata - właśnie wzrost nierówności. Jeśli spojrzymy na ostatnie 20 czy 30 lat, zobaczymy, że dochody najbogatszych rosły szybciej od dochodów najuboższych. Dziś mamy efekt - kryzys, który przeżywamy we Francji, choć nasz system redystrybucji jest całkiem niezły. Jeśli krzywe bogacenia się w ujęciu procentowym nadal będą się rozjeżdżać, doprowadzimy do kataklizmu.

Wszystkie kraje muszą oprzytomnieć, na początek te najbogatsze, i doprowadzić do sytuacji, w której dochody najuboższych procentowo zaczną rosnąć szybciej niż najbogatszych. Dopiero, gdy te linie się przetną, sytuacja będzie akceptowalna. To największe wyzwanie dzisiejszego świata. Dlatego cieszę się, że prezydent Emmanuel Macron, który przewodzi G7 w tym roku, w sierpniu zaproponuje nierówności społeczne jako główny temat. Wiem, że rządy nie mają ochoty publicznie powiedzieć, że bogaci bogacą się szybciej niż najubożsi, ale jeśli tego nie zrobią i nie zaczną temu przeciwdziałać powtórzę, dojdzie do katastrofy.

W świecie, o którym mówimy, jest miejsce dla gospodarek takich jak Polska? Wspomniał już pan o tym, że za kilkadziesiąt lat obu naszym krajom grozi marginalizacja.

Polska mierzy się z tymi samymi wyzwaniami, co inne gospodarki świata. Myślę, że znalezienie skutecznej odpowiedzi choćby na problem rozwarstwienia da miejsce w świecie państwu, które tego dokona. Polska może stać się przykładem, jak z nim wygrać.

Michel Camdessus - francuski intelektualista i ekonomista, a w latach 1987-2000 dyrektor zarządzający Międzynarodowego Funduszu Walutowego. Stanowisko zajmował najdłużej spośród 11 dotychczasowych szefów tej instytucji. Polskę odwiedził w ramach programu idee21.eu.

Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl

Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
money.pl
KOMENTARZE
(175)
Ekonomista
10 miesięcy temu
Do chesusrzuw: ale praw ekonomicznych nie da się opracować od nowa...one po prostu są. Owszem, znając je możemy podejmować stosowne do tych praw działania, ale na nowo napisać na pewno nie da się.
Ekonomista
10 miesięcy temu
Rosja i Chiny chcą ten porządek i te wartości rozwalić. Dlatego Unia Europa USA, a być może Korea i Japonia ma sens. Poza tym Michel Camdessus nie bierze pod uwagę, że niektóre bunty uliczne były generowane właśnie przez Rosję, więc w istocie były pozorne lub czysto polityczne, wrogie. Nie ustosunkowuje się także do robotyzacji i sztucznej inteligencji - które mogą wnieść wartość w życie najbiedniejszych i fatycznie - jest to przyczynek do nowej dyskusji nad redystrybucją bogactwa. To są zagadnienia, z którymi ekonomiści normatywni jeszcze się nie przespali. Poza tym widzę w wypowiedzi powiew ducha socjalizmu - bogaci może i stają się coraz bogatsi, ale to bogactwo w skali globalnej jest reinwestowane i tworzone są miejsca pracy bez których ci biedni, a tak na prawdę zwykli ludzie żyjący w zwykły sposób - to nic złego - byliby nędzarzami. Nie patrzmy zatem na bogatych jedynie z perspektywy jachtów w Monte Carlo...zresztą, gdyby bogaci ich nie zakupili - to jakaś liczba dobrze opłacanych przedsiębiorców nie maiłaby zamówień......więc proszę o nie upraszczanie spraw pod swoją modłę. Ekonomia to nauka i ewentualnie filozofia, a nie subiektywne opinie.
chesusrzuw
5 lata temu
Jeżeli krzywa wzrostu zamożności biednych przetnie się z krzywą zamożności bogatych to w perspektywie długofalowej wszyscy będą mieli po równo a to oznacza socjalizm. Ten pan to typowy populista. Bez rozwarstwienia gospodarczego niemożliwy jest progres. Wręcz przeciwnie wracamy do PRLu i "czy się stoi czy się leży 600 złotych się należy" a to na pewno nie jest dobre dla gospodarki. Nadmierne bogacenie się najbogatszych jest naturalnym zjawiskiem. Powoływanie się na tezy sprzed 150 lat jest absurdem. W XXI wieku musimy wypracować nowe mechanizmy, które sprostają obecnym problemom, których A. Smith nie mógł przewidzieć. Upieranie się przy tym, że ludzie wypaczyli ideę kapitalizmu a sam w sobie jest cudowny jest taką samą bzdurą jak upieranie się, że to Stalin był zły a nie socjalizm. Mamy XXI wiek, epokę informacji, szansę na kolonizacje kosmosu w niedalekiej perspektywie, potrzebujemy nowych rozwiązań, których ten pan nie przedstawia. Nie wiem po co ta książka i cały ten artykuł skoro nie wnoszą niczego nowego do dyskusji.
ZZZ
5 lata temu
Niestety sprawdza się powiedzenie -dlaczegos biedny ? - boś głupi , dlaczegoś głupi ? - boś biedny i koło się ZAMYKA
Sówka
5 lata temu
Jakby tak pomyslec po co tym bogatym tyle pieniedzy na kontach i tak ich nie wykorzystaja. A Bankowcy robią niezly obrót. Jestrm za konsumpcja wydawaniem musi byc obrót pieniędzy. Inaczej to zycie nie ma sensu. Po co mi jakies cyfry na rachunku. Jak za chwilę mnie nie będzie. Cieszmy się każdą wymarzoną rzeczą o jakij marzymy i mozemy sobie kupić lub zwiedzać zakątki świata. Inaczej skonczymy jak Ci smutni emeryci ktorzy chodza smutni po ulicach w niemodnych starych ubraniach w większości.
...
Następna strona